Mały Jay Is Fucking Precious cz.2

318 23 2
                                    

Koniec korytarza wita mnie dużymi, przeszklonymi drzwiami, przez które widać klatkę schodową. Dotykam szyby, stając na palcach, by dostrzec coś więcej spod plakatów na nią naklejonych. Ale kiedy przekładam na nią swój ciężar ciała, drzwi same się otwierają, kusząc mnie, bym zajrzał do środka.

Przypominam sobie słowa mamy: „Tylko się nie oddalaj". Ale chłód jaki bije od betonowych schodów budzi we mnie ciekawość i nie mogę się powstrzymać, by nie wystawić chociaż głowy.

Za głową idzie reszta ciała i tak oto łamię kolejną obietnicę złożoną tego dnia.

Drzwi zamykając się za mną z hukiem, a moje ciało przeszywa dreszcz. Wyciągam rękę do zbocza góry i przeciągam po niej ręką, idąc w stronę schodów po mojej lewej. Dopiero kiedy staję naprzeciwko nich, zdaję sobie sprawę, że nie jestem tutaj sam.

Na ostatnich stopniach siedzi chłopiec. Opiera się o metalową barierkę, więc nie zauważyłem go od razu. Jest odwrócony do mnie tyłem, więc widzę tylko tył jego blond włosów i zielonego golfa.

„Tylko nie rozmawiaj z obcymi!".

Łamię trzecią obietnicę złożoną matce.

– Hej!

Chłopak nie reaguje, więc zbiegam szybko po schodach i siadam obok niego. Dopiero teraz wydaje się zauważać moją obecność. Spogląda na mnie, a ja zauważam jak bardzo blady jest i jak wielkie ma sińce pod oczami, które w zabawny sposób odznaczając się na jego (zdecydowanie niezdrowo wyglądającej) cerze.

– Hej, wyglądasz jak panda! – rzucam pierwsze skojarzenie jakie przyjedzie mi do głowy.

– Panda? – chłopak ściąga brwi i mruży oczy. – W sensie jak panda, ten miś?

– Tak. No chyba, że mówimy o moim kocie, to wtedy nie miś – krzywię się. – Ale on jest głupi. Zawsze mnie drapie i ciągle ucieka.

– Oh. To fajnie. Mi mama nie pozwala trzymać zwierząt w domu.

– Serio? Ale beznadzieja. Zwierzęta są najlepsze! Ale nie potrafią grać w piłkę, więc chyba nie najlepsze... Czu da się nauczyć psa grać w piłkę?

– Chyba nie.

– Szkoda. Tak w ogóle, to jestem Jay.

– Lloyd.

Ściskam mocno rękę chłopaka, ale kiedy widzę jak się krzywi z bólu, natychmiast ją wypuszczam.

– Boli cię?

– Nie tylko...– chłopak podciąga rękaw golfa i pokazuje mi zgięcie łokcia, zakryte przez wacik i taśmę klejącą. – Miałem dzisiaj pobieranie krwi. Pielęgniarka nie mogła znaleźć żyły i na ślepo grzebała mi w ręce przez pięć minut.

– Zostanie ci po tym siniak?

– Chyba tak.

– Ale super! Lubię siniaki, wyglądają tak super-fajnie!

Podciągam nogawkę spodni na szelkach i pokazuję Lloydowi ogromną fioletową plamę, która powstała po moim upadku na schodach.

– Fuj.

– Sam jesteś fuj! Pobieranie krwi też jest fuj! A tak w ogóle, czemu tu tak siedzisz?

– Czekam na mamę.

– A gdzie ona jest?

– Rozmawia z lekarzem.

– Aaa... Bo moja jest w kosmosie!

– Naprawdę?

– Aha! A ty, długo tu już siedzisz?

– Nie wiem, trochę.

Ninjago// One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz