Świąteczny koszmar cz.1

1.5K 88 28
                                    

Cole nigdy nie uważał, żeby jego rodzina była specjalnie normalna. Jay nigdy nie rozumiał czemu jego chłopak tak długo zwleka z przedstawieniem go swoim krewnym. Czarnego ninja nic nie mogło przekonać. Dopiero barykada w łazience (znów) podziałała.

I tak oto w Wigilię Cole i Jay przemierzali ulice czarnym samochodem. Brunet nie był w zbyt dobrym humorze. Trudno mu się dziwić. Jazda przez trzy godziny po oblodzonej drodze w czasie śnieżycy wyprowadziłaby z równowagi nawet mnicha. Niebieski ninja próbował zasnąć jednak rockowe ballady lecące z radia skutecznie mu to uniemożliwiały. 

Po paru godzinach takiej udręki Cole zatrzymał się na obrzeżu jakiegoś lasu. Oznajmił wysiadkę i jakby nigdy nic, ruszył przez las. Choć, trudno to nazwać lasem. Ot, mała polanka na której wyrosło kilka drzew. Jednak brodzenie po kolana w śniegu nie było zbyt miłym doświadczeniem. 

Gdy wreszcie dotarli do małego domku stojącego pośrodku... niczego, Jay odetchną z ulgą. Śnieg miał wszędzie, nawet w miejscach, o których istnieniu nie miał pojęcia. Ponadto przyrzekł sobie, że jeśli jeszcze raz usłyszy: ,,Mam te moc'', to wyrzuci komputer/telewizor/małą dziewczynkę (niepotrzebne skreślić) przez okno. Dość zimy do końca jego życia.

Miał również pewność, że gdyby ta przeklęta pora roku była kobietą to na pewno miałaby teraz okres i próbowała się wyżyć na nim. W tym przekonaniu utwierdził się gdy poślizgną się na lodzie, sprytnie schowanym pod śniegiem, i przywalił twarzą w zaspę. 

Nie tylko jego spotkał taki los. Czarny ninja również został poszkodowany przez zabójczy lód. Po dość bolesnym upadku na tyłek ledwo wstał.

-Kurwa- zaklną jednak zaraz oberwał od Jay'a w tył głowy.

-I alleluja.

Dla kogoś z zewnątrz mogłoby się wydawać to dziwne. Niebieski ninja uparł się, że jak już muszą przeklinać w święta to, żeby chociaż dodawali  do wulgaryzmów to jedno słowo. Czemu? Nikt nie wiedział. Wyglądało na to, że Jay chciał zamienić przekleństwa w słowa modlitwy.

Gdy stali już pod drzwiami, niebieski ninja niepewnie w nie zapukał. W środku domu rozległ się dźwięk jakby ktoś zrzucił małą pandę z drzewa. Po chwili na progu stanęła niska brunetka o zielonych oczach i dość niezadowoloną miną. Jednak gdy tylko zobaczyła Cole'a na jej twarzy zagościł tak szeroki uśmiech, że Jay miał okazję podziwiać jej stan uzębienia.  

Dziewczyna rzuciła się na Cole'a i zamknęła w niedźwiedzim uścisku, jednocześnie podnosząc trochę do góry. Niebieskooki odsuną się zapobiegawczo. Wolał nie sprawdzać czy brunetka uniesie i jego.

,,Niedźwiedzica'', jak zaczął ją nazywać w myślach, puściła jego chłopaka i podeszła do niego. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Jay'a, jakby oceniała czy najpierw go wypatroszyć i zjeść, czy przerobić na pasztet. Napięcie między nimi było tak wielkie, że było je pewnie widać z kosmosu. 

-Jak masz na imię?- pytanie przerwało krepującą ciszę.

-Um... Jay.

Brunetka uśmiechnęła się i szturchnęła go w ramię.

-Ładniutki jesteś! Masz dobry gust kuzyneczku!

 -Beth!

                                                                                                     ***

Po zdjęciu przemoczonych kurtek (i skarpetek) nadszedł czas na spotkanie z ostatnim bossem. Jay wziął głęboki oddech i otworzył drzwi do salonu. W pokoju zapanował cisza. Niebieskooki mocniej zacisnął palce na ręce swojego chłopaka. Przy stole siedziało, około dwadzieścia osób. Wszystkie patrzyły prosto na niego. Niebieski ninja przez chwilę rozważał ucieczkę oknem. Zerknął w kierunku potencjalnego wyjścia. Nic z tego. Na dworze wiał silny wiatr, skłonny zepchnąć niejednego ptaka z toru lotu. I pewnego rudzielca z drogi. 

Jeszce raz spojrzał na stół. Jego uwagę przykuła siedząca w centralnej części, jak na tronie, starsza kobieta. Prawdopodobna babcia Cole'a bacznie go obserwowała spod zmarszczonych brwi. Jej spojrzenie było tak mordercze, że Jay nabrał podejrzenia iż tytuł piosenki: ,,Die Young'' nabierze zaraz nowego znaczenia.

Witam.

Wiem słabo wyszło :/

Dedykacja dla Futercia. Trzymaj się słonko.

Żegnam.  

Ninjago// One shotsWhere stories live. Discover now