Wakacyjny koszmar cz.1

1.1K 90 62
                                    

Kai nie lubił morza. Nie. Wróć. Kai nienawidził morza. Było ku temu kilka powodów:

Na pierwszym miejscu widniał jego lęk przed wodą, spowodowany metodą nauki pływania według jego wujka. Jeśli metodą można nazwać:  ,,Wrzuć dziecko na środek jeziora i niech samo dopłynie do brzegu''.

Zaraz po tym znajdowały się dzieciaki. Czerwony ninja przysięgał sobie kilka lat temu, że nigdy nie będzie miał dzieci. A jeśli wpadnie, od razu odda je do zoo. Mała zaraza zalęgająca na każdej plaży doprowadzała go do furii większej niż gdyby nadepną na Lego.

Ostatnia na liście, ale nie najgorsza, była po prostu nuda. Woda zazwyczaj była tak zimna, że nie można było wejść do niej powyżej kolan bez odmrożeń i obowiązkowego szoku termicznego. Dodatkowo upał mógł doprowadzić do udaru, więc ni w tę, ni wewte. Bezcelowe rzucanie piłką każdemu po pewnym czasie się nudziło.

Można się więc domyśleć, że Kai poczuł się zdradzony gdy jego chłopak ogłosił, że jadą nad morze i kropka. Wpierw zapierał się nogami i  rękami. Jednak myśl o samodzielnym gotowaniu i praniu przez tydzień sprawiła, że już następnego dnia Kai próbował upchać do małej walizki wszystkie swoje rzeczy, przeklinając pod nosem wszystko i wszystkich. W tym samego siebie i swoje lenistwo. 

Jazda w rozgrzanym samochodzie nigdy nie należała do przyjemnych. A zwłaszcza gdy się prowadzi. Czerwony ninja po raz setny strzepną rękę bruneta, który próbował (znów) zmienić staje. 

-Ja prowadzę, ja wybieram- Kai mocniej zacisnął palce na kierownicy.

Cole skrzyżował ręce na piersi i prychną, prawie tak donośnie jak koń. Z tylnego siedzenia rozległ się odgłos, który można by porównać do  zdychającej mewy (Lloodzik masz swoją mewę XD)

-Daleko jeszcze?- umierającemu ptakowi zawtórował drugi, tym razem kobiecy głos. 

-Daleko.

Poziom wkurwienia szatyna podnosił się do rozmiaru Mount Everest za każdym razem, gdy słyszał to pytanie. By bardziej go rozwścieczyć pies, skulony pod nogami Jay'a zaczął cicho skomleć. 

-Śliniak, zamknij ryj!

-On ma na imię Bruise- poprawił go uczynnie Jay i położył rękę na karku zwierzęcia.

  Szybkie ruchy ręki spowodowały u czworonoga, swojego rodzaju, stan ekstazy. Pies po merdał ogonem i natychmiast się uciszył. 

-Nareszcie- warkną kierowca i gwałtownie skręcił.

Z satysfakcją zauważył, że chłopak próbujący znów przestawić radio z cichym plaśnięciem wylądował na szybie. Po raz pierwszy od wyjazdu z domu na jego twarzy zagościł uśmiech. 

-Wyglądasz jak psychopata- rudowłosa dziewczyna ujrzała w lusterku minę le Jeff the Killer.

-Tak?- Kai uniósł na góry jedną brew.

-Bardziej jak sadysta- burkną Cole, któremu udało się odkleić od szyby. 

-Dajcie mu spokój-  Lloyd staną w obronie swojego chłopaka.

Zapanowała cisza, bardziej grobowa niż na pogrzebie. Niestety, po chwili została przerwana przez pewną brunetkę.

-No a... daleko jeszcze?

Cały samochód zapełnił się dźwiękiem walenia głowa w kierownice.

 Witam. Coś mnie ostatnio wzięło na shoty^^

Ok, a na koniec apeluje:

Drogi czytelniku. Jeśli opowieść ci się spodobała i zostawiasz gwiazdę, bardzo cie również proszę o napisanie komentarza. Może to być chociaż: Czekam na next. Bardzo mnie one motywują. Z góry dziękuje.

Żegnam.

Ninjago// One shotsTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang