Au, powiedział Lloyd, złoty ninja i złote dziecko

895 50 22
                                    

Podrywam się gwałtownie. Biorę szybki, łapczywy wdech. I kolejny. Czy tak się oddychało?
Całe moje ciało drży. Wszytko boli przy najdrobniejszym ruchu. Łącznie z płucami, które zaczynają palić, kiedy wpuszczam do nich powietrze. Wstrzymuję spazmatyczny oddech, garbiąc się nad skrzyżowanymi nogami. Oczy dziwnie mnie pieką, ale nie od braku tlenu.
Nie.
Zaciskam palce na materacu. Nie będę płakał. Nie teraz, kiedy próbuję być taki dorosły. Kiedy od miesięcy staram się wszystkim pokazać, jaki jestem dojrzały. Nie mam już ośmiu lat.
Nie mam, ale na tyle się czuję.
Próbuję wszystkich okłamać.
A przede wszystkim: próbuję okłamać siebie. Przyznanie się do tego przed sobą pomaga mi się uspokoić. Pochylam się, przyciskając czoło do kostek. Skup się, powtarzam w kółko.
Wdech.
Wydech.
Wdech.
Wdech.
Nie, nie tak.
Wdech i wydech. Zawsze w tej kolejności, nigdy nie na odwrót. No dawaj, przecież to proste.
Kiedy udaje mi się wcielić rozkaz w życie, podnoszę powoli głowę. Boli mnie kark, ciekawe ile tak trwałem. Patrzę na moje stopy i lekko się krzywię.
Podczas jednej z ostatnich misji prawie straciłem nogę. Wu próbował ją ocalić za pomocą jakiejś herbaty. Mało pomogło, lewa stopa nadal miała skłonności do wykręcania się w złą stronę, jakby była złamana. Teraz jest wykręcona do zewnątrz, a ja schylam się, by ją nastawić. Boli, ale tylko przez chwilę. Poruszam palcami, by upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu. Nic nie odpada, to dobry znak. Dopiero kiedy na chwilę przestaję się skupiać na sobie, czuję czyjeś spojrzenie. Odwracam gwałtownie głowę, zapominając o obolałym kręgosłupie.
Kai uważnie się we mnie wpatruje z łóżka w przeciwnym rogu pokoju. Siedzi, podpierając się rękami z tyłu. Jego oczy lekko błyszczą w świetle księżyca, które ledwo przebija się przez zasłonięte firankami okno. Zapominam o moim własnym poleceniu i wstrzymuję oddech.

—Wszytko dobrze?

Głos ma cichy i niepewny. Nigdy nie słyszałem u niego niepewności. Wydawało mi się wręcz niemożliwe, by Kai był kiedykolwiek niepewny. Spięty, wystraszony, niespokojny. Tak, jak ja bardzo często.
Kiwam głową, odwracając od niego spojrzenie. Nie muszę patrzeć, by wiedzieć, że wstaje z łóżka i podchodzi do mojego. Siada na materacu, który mimo swojej twardości ugina się pod jego ciężarem. Kai ma na sobie tylko bokserki i podkoszulek. Spod obcisłego materiału wyłaniają się siniaki i kilka tatuaży.
Nie patrzy na mnie, tylko na ścianę przed nim. Dzięki temu mogę bezkarnie pożerać go wzrokiem. Klatka piersiowa unosi się szybko i równie szybko opada.
Zawsze oddychał za szybko. Problemy z ciśnieniem.
Nagle odwraca się do mnie, a ja kolejny raz wbijam wzrok w swoje stopy. Jeśli wcześniej chciało mi się spać, teraz kompletnie przechodzi całe zmęczenie.

— Co ci się śniło?

—Nic.

Nie wiem, czemu próbuję go okłamać. Może miałem nadzieję, że odpuści i nie będzie dalej naciskał. Myliłem się, co było do przewidzenia.
Pochyla się w moją stronę, a ciepło które od niego bije uderza mnie, jakbym nagle otworzył nagrzany piekarnik. Zagryzam wargę, a broda mi drży. Czuję metaliczny posmak, więc natychmiast przenoszę zdenerwowanie na prześcieradło. Ściskam je palcami.

—Kłamiesz—mówi.— Zawsze gryziesz wargę, kiedy kłamiesz. A potem bawisz się palcami.

Siadam po turecku. Kręcę głową, od razu opierając dłonie na kolanach.

—Nie, po prostu...— Nie chcę na niego patrzeć, ale odwracanie wzroku byłoby oznaką kłamstwa. Zamykam więc oczy, mając nadzieję, że tego nie zauważy.— ... Po prostu coś mi się śniło. Coś złego. Ale już nie pamiętam.

Nie jest to do końca prawda, ale wolę nie wspominać już snu. Uchylam powieki i natychmiast tego żałuję.
Kai przysunął się jeszcze bliżej. Praktycznie stykamy się nosami. Biorę wdech i cały się napinam. Gorąco mi. Czuję, że muszę się odsunąć. Mimo iż tego nie chcę, to myślę, że tak właśnie wypada. Przesuwam się w tył, siadając na poduszkę. Kai korzysta z miejsca jakie mu zrobiłem i wciąga nogi na materac, opierając się plecami o ścianę.
Mam wrażenie, że tylko na to czekał. Siada po turecku, tak samo jak ja.

Ninjago// One shotsWhere stories live. Discover now