[chapter one → bet]

271 13 48
                                    

━━━━━ 🌹 ━━━━━

BET
chapter one

━━━━━ 🌹 ━━━━━

Nowa szkoła nie zawsze kojarzyła się z czymś miłym i przyjemnym. Ale Michael nie miał najmniejszego problemu z tym, aby się przeprowadzić i zacząć uczęszczać do nowej placówki edukacyjnej. Nastolatek o zielonych oczach, jakim był i farbowanymi na blond włosami w zasadzie cieszył się, że w końcu wyrwali się z matką spod tyranii ojca i zostawili go w Waszyngtonie. Postanowili przenieść się do Detroit, z daleka od Dystryktu Kolumbii, aby zacząć żyć samodzielnie w spokojnym Michigan. Michael miał serdecznie dość rodzica i to w zasadzie on zasugerował jej rozwód. Ojciec ich bił, ale w oczach mieszkańców stolicy i tak był jednym z wielu szanowanych senatorów i nawet rozstanie z żoną i utrata syna nie sprawiły, że postanowił na chwilę przystopować z rozwijającą się karierą. 

Znaleźli niewielki dom w jednej z mniej znanych dzielnic miasta, gdzie było spokojnie i cicho. Karen miała serdecznie dość wielkomiejskiego ścisku, a także pośpiechu i jak to powtarzała, chciała serdecznie odpocząć od wszystkiego i wszystkich, nie wliczając własnego syna. Całe wakacje spędzili na przeprowadzce i dopinaniu na ostatni guzik spraw z tym związanych. W dodatku Karen w sierpniu po raz ostatni musiała się stawić w sądzie. Podział majątku, a także kwestia opieki nad Michaelem sprawiły, że poznała budynek sądu w Waszyngtonie dosyć dobrze i mogła się już tam poruszać bez niczyjej pomocy. Nastolatek oczywiście postanowił zostać z matką, nie chcąc nawet słuchać przekupnych argumentów ojca, które podobno miały go skusić do zostania w z nim w Waszyngtonie. Było jasne, że Michael się na to nie zgodzi, więc nie musiał się nawet wysilać, aby ignorować starszego mężczyznę do tego stopnia, że nie było to do niego podobne. Miał po dziurki w nosie wspaniałej wilii w dzielnicy senatorów i niewielki domek otoczony przez miłych sąsiadów, a nie rywali z polityki był o wiele lepszy. Michael miał przynajmniej do kogo otworzyć usta i mógł ubierać się, jak tylko chciał. 

━━━━━ 🌹 ━━━━━ 

Michael wykradł się poza szkołę i zniknął za niewielkim budynkiem nieopodal boiska,  na którym zazwyczaj grali w piłkę nożną, czy futbol. Blondyn rozejrzał się dookoła, poprawiając torbę, w której miał kilka podręczników, koszulkę na WF i parę zeszytów, po czym skręcił i znalazł się już w swoim towarzystwie. Luke przytrzymał papierosa ustami i wymienił z nim piątkę, a reszta skinęła na niego głowami. 

– Cześć, stary – rzucił Hemmings. Oparł się o ścianę budynku, który w zasadzie ledwo stał, po czym zmierzył Michaela wzrokiem. Blondyn wyjął ze starej i niedziałającej już skrzynki swoją paczkę papierosów i zapalniczkę, po czym odpalił jednego szluga i zaciągnął się dymem. 

– Cześć – westchnął. Zerknął na zegarek. Do lekcji zostało jeszcze trochę czasu, więc będzie mógł spokojnie zapalić. Karen nie wiedziała nic o jego występkach, ani o tym, że jej syn naprawdę nie był taki grzeczny za jakiego się podawał. Nastolatek zaczął palić jeszcze w Waszyngtonie, ale wtedy trudniej było mu zdobyć papierosy i mieć gdzie palić. Mógłby wywołać tym skandal, a ojciec by mu tego nie żartował. 

– Wiecie, jak go zobaczyłem, to wiedziałem, że kojarzę skądś tę mordę – zaśmiał się Ashton. Siedział na jakimś pustaku i opierał się o wiekowe drzewo. Trzymał pomiędzy palcami papierosa i wypuszczał nosem dym. – A później wyszło, że to synalek tego zasranego senatora. Bez obrazy, Clifford, ale twój ojciec to idiota. 

– Sam go za takiego mam, więc się nie krępuj – wzruszył ramionami, strzepując popiół pomiędzy swoje buty. Znali się niecały miesiąc, a Michael zdążył wkręcić się w ich towarzystwo dosyć szybko. W prawdzie spotkali się całkiem przypadkiem i to akurat wtedy, gdy Michael wyszedł na szluga, a Hemmings zmierzał w dobrze znane miejsce. Później wszystko poszło szybko, a Mike zyskał nowych kumpli. W prawdzie ich opinia w szkole nie była zbyt pochlebna, ale jemu to nie przeszkadzało. Nie wiedział, czy już naprawdę miał dość zgrywania grzecznego chłopca, czy chodziło o jakiś nastoletni bunt, ale naprawdę się tym nie przejął i po prostu starał się, aby chłopcy go zaakceptowali i polubili. – Nie obchodzi mnie, co robi i jak to robi, albo którą z kolei sekretarkę, czy asystentkę bzyka w swoim gabinecie – dodał, wzruszając beznamiętnie ramionami. 

– Ładnie podsumowane – zaśmiał się Hemmings, a później przydreptał papierosa butem i we trzech udali się z powrotem do szkoły, aby pójść lekcję. 

Michael wdał się w rozmowę z drugim blondynem, a Ashton pisał coś pośpiesznie na klawiaturze telefonu. Gdy chłopcy przemierzali parking, a później już znaleźli się na głównym korytarzu, Michael zawiesił wzrok na pewnej brunetce, która wpadła mu w oko jeszcze pierwszego dnia. Wiedział na razie tyle, że nazywa się Red i że chodził z nią na angielski i coś jeszcze. Posłał jej lekki uśmiech, ale nie zauważyła go wdana w rozmowę ze swoimi dwiema przyjaciółkami. Nie spodobało mu się to, ale postanowił na razie nie dawać za wygraną. 

– Zakochałeś się czy coś? – Luke go szturchnął, na co Michael prychnął i przewrócił oczami. Pokręcił głową, a później podgryzł wargę. Jak większość chłopców w jego wieku, jedyne na czym mu zależało to przyjemności, jakie mogłyby wyniknąć z przebywania z dziewczyną w jednym miejscu. 

– Nie – powiedział otwarcie, gdy zatrzymali się przy swoich szafkach. – Po prostu jest ładna i zgrabna. Siedzi przede mną na angielskim. Jak ubiera spódniczkę, to jest na co popatrzeć.

– Domyślam się – zaśmiał się, a później spojrzał w tamtą stronę. – Ale mi się podoba Ally. Red to nie mój typ. A Alex tak czy siak ma faceta, więc nie rób sobie nadziei. 

– Nawet nie mam zamiaru – wzruszył ramionami. Zadzwonił dzwonek, więc razem z Hemmingsem udali się na piętro, gdzie mieli historię. Przynajmniej ten jeden przedmiot mieli razem i Michaela to pocieszało, bo nauczycielka była niesamowicie irytująca, ale jeszcze bardziej nudna i dosłownie spał na tych lekcjach. 

– Stary, mam pomysł – zaczął Luke, szepcząc aby nikt go nie usłyszał. – Załóżmy się.

– O co?

– O to, że ją zbajerujesz.

– Kogo? – uniósł brew, a później spadło na niego olśnienie. Uśmiechnął się chytrze. – Dobra. 

– Kupujesz mi fajki, gdy ci się nie uda, a wiem, że ci się nie uda.

– Jeszcze zobaczymy – uścisnęli sobie dłonie, a wtedy zakład wszedł w życie. 

━━━━━ 🌹 ━━━━━

w końcu pierwszy rozdział yaaasss

jak się wam podoba?

fight • cliffordWo Geschichten leben. Entdecke jetzt