Mały Jay Is Fucking Precious cz. 1

Start from the beginning
                                    

Zawsze nazywałem ten typ podłogi: „piaskownicą". Lubiłem przykucać i dotykać go rękami. Uśmiechałem się wtedy, wyobrażając sobie, że zrobili tą posadzkę z prawdziwego piasku. Ale teraz nie jest mi do śmiechu.

Nie ruszam się przez chwilę, zbyt oszołomiony tym co się właśnie stało. W końcu dociera do mnie, że się przewróciłem. Czuję wtedy mocny ból w kolanie, na którym pewnie nabiłem sobie siniaka, i w dłoniach, które nie znoszą styczności z szorstkim linoleum. Mrugam, a moje oczy nagle zachodzą łzami. Kiedy mama kuca przy mnie, ciągnąc mnie za ramiona i zmuszając do siadu, wybucham płaczem. Zakrywam twarz dłońmi i wpadam w prawdziwą histerię. Ból w kolanie jest pulsujący i rozchodzi się po całej nodze.

Płaczę, jakbym złamał sobie nogę, kiedy tak naprawdę tylko lekko zdrapałem naskórek. Mama coś do mnie mówi i próbuje mnie objąć. W pierwszej chwili odtrącam ją.

– Zostaw mnie!

Sekundę później sam mocno obejmuję ją za szyję, chowając czerwoną od płaczu twarz w materiał jej koszuli. Dłonie bolą mnie, kiedy zaciskam je na jej ramionach. Mama podnosi mnie, a ja obejmuję ją nogami ciasno w tali. Głaszcze mnie delikatnie po plecach, a ja próbuję łapać oddech między napadami szlochu.

– No już, już, już dobrze.

Idzie ze mną do łazienki, żebym tam mógł się uspokić, i nie przeszkadzał już innym pacjentom.

Kiedy siadamy na krzesłach w poczekalni przy gabinecie lekarza, jestem już spokojny. Żuję gumę z automatu, którą mama kupiła mi w ramach pocieszenia. Kolano już nie boli.

Siedzenia są wysokie, więc nie dosięgam stopami ziemi. Macham nimi w powietrzu, wystawiając moje zęby na spory wysiłek, którym jest gryzienie twardego jak kamień smakołyka (chociaż „smakołykiem" był go nie nazwał, patrząc na fakt, że tracił smak już po kilku sekundach). Zadzieram głowę do góry i mrużę oczy, które drażni mocne światło z jasnej żarówki.

Wyobrażam sobie, że jest to słońce, a ja jestem kosmonautą, który musi na nim awaryjnie wylądować. Czy na słońcu da się wylądować?

– Mamo, czy słońce jest gorące?

– Tak.

– A czy kosmonauci na nim lądują?

– Nie sądzę, skarbie.

– Mamo? Kiedy wejdziemy?

Mama patrzy na mnie. Wygląda na zmęczoną, chociaż jest dopiero południe. Uśmiecha się do mnie, a zmarszczki w okolicy jej oczu lekko się powiększają.

– Jest długa kolejka, Jay.

Wychylam się na krześle i przechylam głowę. Faktycznie, przed nami stoi jeszcze dużo osób. Wszystkie wyglądają na znudzone, chociaż większość z nich przegląda gazety.

Dziwię się, że mogą połączyć ze sobą te dwie czynności; nudzenie się i czytanie.

Wtedy, gazety wydawały mi się czymś niesamowitym, nie wiem nawet czemu. Lubiłem przerzucać strony, oglądając wszystkie polityczne wykresy i tabelki, marząc o tym, by kiedyś być w stanie zrozumieć co znaczą te wszystkie dziwne słowa, które ledwo co umiem przeliterować. Myślę, że trzymanie w dłoniach gazety dawało mi pewnego rodzaju poczucie wyższości. Dorośli czytają gazety i ja też „czytam" gazety, więc ja też jestem dorosły. Byłem dorosły. Miałem już siedem (i pół) lat.

Mama wzdycha i zakłada kosmyk ciemnych włosów za ucho. W uszach ma kolczyki, które dostała od taty na urodziny. Błyszczą się w świetle przy każdym jej ruchu, a tata musiał brać nadgodziny przez pół roku, żeby na nie zarobić. Zawsze chciałem ich dotknąć, ale mama nigdy ich nie ściąga.

Ninjago// One shotsWhere stories live. Discover now