12 - "I'm insecure but I open up my heart"

Start from the beginning
                                    

- Ale jednak się w końcu odezwali. Mówili coś jeszcze? Wątpię, byś zdenerwował się tak przez zwykłe życzenia świąteczne - odparł Kim i odgarnął z czoła wpadające mu do oczu kosmyki.

- Mhm... Powiedzieli, żebym z Gyu do nich przyjechał, najlepiej jeszcze dzisiaj - westchnął, uderzając się w twarz poduszką. - Taehyung, ja się tak boję. Może i faktycznie powinienem to zrobić, bo zapewne chcą zobaczyć wnuczka i dać mu prezent, ale ja dostanę tam depresji. Cały ich dom jest poobwieszany zdjęciami Suran, to mnie zniszczy, a już powoli zacząłem wracać do normalnego życia. Do tego na każdym kroku będą mnie dołować i wypominać, że jestem mordercą i nie umiałem zadbać o bezpieczeństwo swojej rodziny... Jezu, a co jak oni planują wnieść do sądu jakiś pozew lub odebrać mi majątek albo prawa do opieki nad synkiem?

- Hej, spokojnie... Nawet tak nie mów - Tae objął młodszego ramieniem i pocieszająco pogładził mu plecy. - Może wcale nie będzie tak źle? Skoro wykonali ten pierwszy krok i sami zadzwonili, zapraszając cię, to prawdopodobnie zdążyli ci wybaczyć. Nawet jeśli się mylę, to masz rację, powinieneś do nich pojechać choćby ze względu na samego Mingyu.

- Pewnie tak. Pewnie tak zrobię - szepnął, żując namolnie swoje wargi. - Taehyung?

- Tak? - rehabilitant obrócił głowę i spojrzał brunetowi prosto w oczy, czując jak jego serce zaczyna szybciej uderzać. To było dziwne, bardzo dziwne uczucie, którego nie potrafił niczym wytłumaczyć.

- Pojedziesz z nami?

~

Kim naprawdę czasem żałował, że jego serce jest tak miękkie i pełne ciepła dla drugiej osoby. Czemu nie mogło zamienić się w chłodną bryłę lodu ani na minutę? Bo tak, kolejny raz zgodził się na szaloną propozycję Jeona, nie mogąc wytrzymać tego smutnego, błagalnego wręcz spojrzenia mężczyzny. Wiedział, że będzie w domu teściów Jungkooka nieproszonym gościem i pewnie tak szybko jak się tam znajdzie, tak szybko będzie chciał uciec. Oj tak, był więcej niż pewien, że pożałuje tej decyzji i najpewniej ta wizyta skończy się płaczem, kłótnią z przyjacielem i przykrymi docinkami ze strony rodziców zmarłej.

Ale mimo to wpychał do bagażnika samochodu swoją torbę z rzeczami i posyłał sztuczne uśmiechy owiniętemu szalikiem Jungkookowi z rozweselonym Mingyu na rękach.

Na każde pytanie o to, czemu chce go zabrać ze sobą, brunet odpowiadał: "Mały potrzebuje opieki, no wiesz, żeby nie stała się mu żadna krzywda albo babcia nie wzięła go na ręce w zły sposób".

A Taehyung tylko przytakiwał, choć wiedział, że jest to tylko po części prawdą. Wiedział, że Jeon tak zwyczajnie potrzebował jego bliskości, potrzebował osoby, z którą mógłby normalnie porozmawiać i w której cały czas miał oparcie. Że dzięki temu rehabilitantowi z kwadratowym uśmiechem, wielkim sercem i zbyt dużym golfem, nie rozbeczy się zaraz po przekroczeniu progu rodzinnego domostwa żony i nie roztrzaska na małe kawałeczki, mając go tuż obok.

~

Jungkook miał mieszane uczucia, kiedy zaparkował pod domem państwa Shin. Z jednej strony cholernie bał się konfrontacji ze starszym małżeństwem, z drugiej cieszył, że dojechali bez szwanku. W tracie kilkugodzinnej podróży przez myśli przelatywały mu wspomnienia z tamtego felernego wieczora, przecież jechał tą samą drogą, na której zginęła jego żona.

Lecz podziwiał się za to, że nie musiał robić sobie przerwy, a i jego ręce aż tak bardzo nie drżały, bo pocieszny Taehyung siedział tuż obok i gadał jak najęty. Pewien był, iż robił to celowo, by odwrócić jego uwagę od miejsca, gdzie przy drodze paliły się znicze. Był także jego oczami, informował zawczasu o niebezpiecznych zakrętach niczym najnowszej generacji GPS, a także odpowiednio wcześnie ostrzegał przed ubranymi na czarno przechodniami na pasach, których w takim półmroku ciężko było dostrzec. Jungkook, nawet jeśli sprawiał wrażenie zirytowanego tymi komunikatami o sytuacji na drodze, w głębi serca nie mógł być mu bardziej wdzięczny.

lost stars ﻬ taekookWhere stories live. Discover now