Rozdział jedenasty

5.8K 258 8
                                    

Katrina:
Peter poprowadził mnie na parter budynku, do średniej wielkości pomieszczenia, które okazało się być kuchnią. Gdy tylko się tam znalazłam, rozejrzałam się wokół. Ściany pokrywał niebiesko-wodny kolor, podłoga pokryta była białymi płytkami. Gdy tylko na nie weszłam, poczułam pod bosymi stopami zimno. Pożałowałam że nie wzięłam żadnych butów.
Peter bez słowa podszedł do lodówki, po czym wyciągnął z niej mleko, jajka, masło oraz mąkę. Po chwili wymieszał składniki w misce, oraz dodał szczyptę soli. Wyjął również z szafki mikser, którym zaczął miksować powstałe ciasto. Teraz wiem że przyrządza naleśniki. Gdy tylko ciasto było gotowe, włączył gaz na kuchence, po czym postawił na niej patelnię. Po chwili wlał ciasto na patelnię, przygotowując w ten sposób mój posiłek.
Po pewnym czasie gotowy był stos naleśników, który pewno wykarmiłby całą sforę. Chłopak sięgnął z szafki sos czekoladowy, po czym polał nim naleśniki. W moim żołądku rozległo się burczenie. Czuję się jak na torturach.
-Proszę.- podał mi talerz i widelec. Od razu zabrałam się za jedzenie.
Gdy zjadłam już wszystko co dał radę pomieścić mój żołądek, wiedziałam, że czeka mnie ciężka rozmowa z Peterem.
-Czy Jason wspominał o czymś, o czym nie powiedział przy mnie? -zapytał.
-Nie, powiedział że miała być to zemsta za zabicie ich siostry.-odparłam.
-Tak, Jason zawsze był mściwy, ma to za swoim ojcem.-mruknął.
-Dlaczego zabiłeś ich siostrę?-wypaliłam, zanim zdążyłam o tym pomyśleć.
~~Jak zawsze...-stwierdziła Lucy.
-Cóż, zapewne wiesz, że wampiry i wilkołaki nienawidzą się od wieków. -odpowiedział.- Moja rodzina jest bardzo szanowana w wilczej społeczności, ale już nasi przodkowie mieli zatarczki z rodziną królewską wampirów, do której dziwnym trafem należą te dwie pijawki.
-Ale co to ma wspólnego?- zawołałam.
-Kiedyś, ich ojciec otruł moją matkę, przez co zachorowała, a nawet była bliska śmierci.- ciągnął. - Więc ja podstępem uwiodłem jego córkę, a potem...wbiłem jej kołek w serce, a zwłoki dostarczyłem na wampirzy zamek.
Zamurowało mnie. Peter jest mordercą. Inaczej tego czynu nazwać nie można.
-Od tego czasu między naszą rasą jest stały konflikt, co jakiś czas powodujący walki.-zakończył.
-A Ariana? -zapytałam.
-Jest w lochach, tak naprawdę miała być to kolejna kara za moją matkę.
Peter jest chory. Mógł zabić niewinne osoby, za to że jakiś wampir zabił jego matkę. To jest chore.
-Wypuścisz ją, prawda?-zapytałam.
-Muszę, dałem słowo Alfy. -odpowiedział, po czym westchnął.- Ale ty się tym nie przejmuj.
Mam się tym nie przejmować?! Mój mate zabił niewinne osoby, a ja mam tak po prostu o tym zapomnieć?! Niedoczekanie jego!
-Katrino, mogę cię prosić, abyś udała się do mojej sypialni, i odpoczęła?-zapytał.- Muszę załatwić parę spraw, przyjdę do ciebie jak tylko będzie mógł.
-Jasne.-odpowiedziałam. po chwili wyszłam z kuchni. Jednak w moje głowie powstał szalony plan, od którego nie odwiedzie mnie żadna osoba.

Przeznaczona Alfie ✓Where stories live. Discover now