Rozdział osiemdziesiąty

412 16 0
                                    


Thomas:

     Pomrukuję z zadowolenia, czując jak usta Clarka ssą skórę na mojej szyi, tak jakby chciał zamaskować ślad po ugryzieniu. Mnie to jednak nie obchodzi, i jeszcze bardziej nadstawiam szyję, nie bardzo przejmując się tym, w jakim stanie ujrzę potem swoją skórę. 
    Po chwili jednak usta wampira odrywają się od mojej szyi by tym razem wpić się w moje wargi. Natychmiast odpowiadam na pocałunek, obejmując wampira wokół szyi i przyciągając go bliżej siebie. Czuję, jak jego wargi wyginają się w uśmiechu, co powoduje, że nieznacznie odsuwamy się od siebie, a zaraz potem również się uśmiecham, jeszcze delikatnie cmokając usta Clarka.
  Wampir jednak odsuwa się ode mnie, kładąc się tuż obok na łóżku. Przez chwilę oboje przyglądamy się sobie, nic nie mówiąc, a ja trochę boję się zacząć rozmowę. 
     Czuję, że jest jakiś inny powód, który wywołał nagłe pragnienie krwi u Clarka. Oczywiście mogło się to zdarzyć pod wpływem ogromnego głodu, ale przecież powszechnie wiadome jest, że nagłe zdenerwowanie czy zmiana nastroju również  może do tego doprowadzić.
- Clark... - zaczynam, pomimo że nie do końca wiem, co chce powiedzieć, ale chłopak mnie wyprzedza. 
- Powinno się normalnie zagoić. - przechodzi mnie dreszcz, gdy chłodne palce wampira dotykają ugryzienia na mojej szyi, który zapewne jest również otoczone licznymi malinkami. - Wątpię, żeby została po tym jakaś widoczna blizna, a nawet jeśli, to nie powinna aż tak rzucać się w oczy. 
     Moja ręka ląduje na mojej szyi, przez chwilę dotykam skóry, czując pod palcami jedynie delikatnie wgłębienie w miejscu, gdzie ugryzł mnie Clark. Teraz już nawet nie leci krew. Ale nie przejmuję się tym, sądzę nawet, że nie powinienem odczuwać jakichkolwiek skutków ubocznych przez długi czas. 
    Bardziej przejmuję się samopoczuciem Clarka, bo od razu widać, że nic nie jest w porządku. Wcześniej podejrzewałem, że zachowywał się tak przez pragnienie krwi, ale teraz widzę, że nie tylko to było tego przyczyną. 
- Clark. - odzywam się ponownie, licząc, że tym razem chłopak dopuści mnie do słowa. Dotykam jego policzka, ale moja dłoń od razu jest złapana przez tą Clarka, po czym chłopak zbliża ją do swoich ust by następnie  ucałować jej wierzch. - Co się stało? 
- Nie uzupełniłem zapasów krwi. - odpowiada Clark, i choć jego głos brzmi spokojnie, podświadomie czuję, że to nie jest cała prawda. - Przepraszam, że cię ugryzłem. Powinienem był bardziej nad sobą panować... 
- Clark. - przerywam mu, patrząc na niego poważnie. - Dosłownie wpakowałem ci się na kolana i kazałem ci się ugryźć. Nie przepraszaj za coś, co było moją inicjatywą. 
- A mimo to i tak nie powinienem tego robić. - stwierdza smutno, jakby tego żałował. - Gdyby ktoś się o tym dowiedział, że piłem krew wprost z czyjegoś ciała, wyszłaby z tego niezła afera. Wampiry nie mogą robić czegoś takiego. Nie mogą pić krwi wprost z ludzkiego ciała, bo to jest jak pogwałcenie czyjejś prywatnej przestrzeni. To prawie tak, jakbym cię wykorzystał. 
    Przerywam jego gadanie, gdy zbliżam do niego swoje usta, całując te należące do wampira. Clark sapie cicho z zaskoczenia, dopiero po chwili oddając pocałunek.
    Całus jest o wiele powolniejszy od poprzedniego, nie ma w nim ani grama podniecenia, które rozsadzało nas jeszcze chwilę temu. Ale jakoś to nam nie przeszkadza, bo ani ja, ani Clark nie próbujemy się sprzeciwiać.
    Odsuwam się od niego po dłuższej chwili, odczuwając potrzebę zaczerpnięcia oddechu. Clark jednak jeszcze raz muska moje wargi swoimi, by następnie odsunąć się na niewielką odległość.
- Twoja mama nie będzie zła, że tak po prostu opuściłeś stypę? - pyta po chwili Clark. 
- Sądzę, że zrozumie, że miałem ważny powód. - odpowiadam, delikatnie uśmiechając się do niego. Milknę, próbując bezpiecznie zadać pytanie, które ciśnie mi się na usta.
   Z jakiegoś powodu czuję, że to nie tylko pragnienie krwi doprowadziło Clarka do takiego stanu. Widziałem, jak chłopak zareagował na pojawienie się jego ojca tam na sali, gdy mężczyzna zbliżył się do nas. Wyraźnie było widać, że Clark nie chciał gadać z ojcem, a mimo to i tak zgodził się na to. 
- Jak poszła rozmowa z ojcem? - pytam jakby niewinnie, a mimo to nie oczekiwałem spokojnej reakcji. 
    Clark spina się, słysząc moje słowa, spuszczając wzrok. Przez chwilę milczy, jakby zastanawiał się, co takiego ma mi powiedzieć. Następnie wzdycha ciężko, podejmując decyzję. 
- Źle. - odpowiada od razu, nie siląc się na łagodniejsze określenie. - Tom, ja... Muszę cię przeprosić. Nie powiedziałem ci całej prawdy, wtedy gdy stwierdziłem, że mnie przeprosił. 
     Urywa, spoglądając w moje oczy, jakby szukając wsparcia. Obejmuję go w pasie, przyciągając bliżej siebie, oczekując kontynuacji. 
- Ojciec rzeczywiście mnie przeprosił, za to, że podejrzewał mnie o celowe sprowadzenie tutaj Madge jako szpiega. Za to, że sądził, że o wszystkim wiedziałem. - milknie, zbierając się z kontynuacją. - Ale stwierdził również, że moje zainteresowanie tobą jest nienormalne. 
- Co? - pytam zaskoczony, marszcząc brwi. - O czym ty mówisz? 
    Słyszę jak Clark przełyka ślinę, decydując się kontynuować. 
- Dosłownie tak to ujął. - odpowiada po chwili. - Że to jest nienormalne, i że nie może uwierzyć, że właśnie taki związek uszczęśliwiałby mnie. 
    Patrzę na niego z niedowierzaniem i zaskoczeniem. Muszę przyznać szczerze, że trochę zmyliło mnie spokojne zachowanie ojca Clarka podczas stypy, to w jaki sposób mówił o stanie mamy. Nie dowierzam w to, że mógł powiedzieć coś takiego własnemu synowi.
    Ale może właśnie na tym polega problem. Może król ma tak bardzo wyrobioną opinię o swoim synu, że nie może dostrzec tego, że nie wszystko co się stało jest jego winą, że Clark nie jest winny całemu źródłu kłótni. 
   Nie jestem jednak pewien, czy mogę w ten sposób wytłumaczyć to, że mężczyzna nie toleruje u Clarka zainteresowania mną w ten jednoznaczny sposób. Jego reakcja musi być już skutkiem jego osobistych poglądów, niż chęcią tego, by w jakikolwiek sposób ciągnąć konflikt z synem.
- A ty? - odzywam się w końcu, widząc, że Clark oczekuję mojej reakcji. - Czego ty chcesz? 
    Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, jak bardzo wiążące znaczenie może mieć to pytanie. Bo pomimo zainteresowania jakie sobie okazujemy, jeszcze żaden z nas nie przyznał się do tego, czego tak naprawdę oczekuje.
   Clark wpatruje się we mnie, a ja nie dostrzegam u niego ani trochę zaskoczenia, jakby się tego spodziewał. Po chwili jednak przysuwa się bliżej mnie, bez zastanowienia zbliżając swoje usta do moich inicjując pocałunek.
    Od razu odpowiadam na niego, z moich ust uchodzi ciche sapnięcie, gdy czuję, jak Clark ssie moją dolną wargę. Po chwili wykorzystuje to bezkarnie, bo czuję, jak wsuwa w moje usta swój język, i w tym momencie nawet się nie zastanawiając od razu drażnię go swoim. 
   Clark jeszcze przez chwilę delikatnie ucałowuje moje usta, po chwili odsuwając się nieznacznie. 
- Nie wiem, czego chcę. - odpowiada na moje ostatnie słowa. - Mógłbym powiedzieć, że chcę, aby ojciec przestał traktować mnie jak winnego wszystkiemu, ale wobec tego straciłem już nadzieję.
     Wampir milknie, najwyraźniej próbując odpowiednio dobrać słowa do tego co czuje,  a ja widzę, że mimo wszystko sprawia mu to trudność. 
- Nie chcę od razu stwierdzić, że się w tobie zakochałem. - odzywa się po chwili, ostrożnie dobierając słowa. - Ale wiem, że nie jesteś dla mnie obojętny.
- Mogę powiedzieć to samo o tobie. - wtrącam, spuszczając wzrok, nie mając odwagi zobaczyć jego reakcji.
    Czuję jednak jak chłopak unosi dłonią mój podbródek, zmuszając mnie do zwrócenia na niego wzroku, po czym po raz kolejny całuje mnie.
   Ciche sapnięcie uchodzi z moich ust, jednak natychmiast reaguję na pieszczotę, poruszając w odpowiedzi wargami. Clark mruczy z zadowolenia, a kiedy niepewnie przejeżdżam językiem po jego ustach, od razu rozchyla je, pozwalając mi pogłębić pocałunek. 
    I pomimo że całujemy się już któryś raz z kolei, mogę szczerze przyznać, że nigdy nie będę miał dość całowania Clarka. Coś w tej czynności wydaje mi się wyjątkowe, tak inne, od pierwszych pocałunków które dzieliłem z dawnymi sympatiami.
- Więc skoro obydwaj nie jesteśmy pewni, czego chcemy, może warto byłoby zaryzykować i... spróbować. - niepewnie zaczyna Clark. 
- Nie powiedziałbym, że chcę ryzykować. - odzywam się, wywołując swoimi słowami zaskoczenie u Clarka. - Jestem całkowicie pewien tego, że chcę spróbować stworzyć z tobą jakąś bliższą relację.
    Milczenie Clarka i jego zaskoczony wzrok sprawiają, że czuję się winny temu, że odważyłem się tak szybko wyznać swoje uczucia i pragnienia. Ale teraz już wiem, że taka jest właśnie prawda: chciałbym, aby pomiędzy mną a wampirem zaszło coś na poważnie.
   Clark jednak tuż po chwili uśmiecha się, przymrużając oczy. 
- Sądzisz więc, że chcesz pakować się w związek z kimś takim jak... Ja? - pyta, ale w jego głosie słyszę jedynie smutek, który nawet nie świadczy o rozbawieniu. 
-Clark. - unoszę lekko jego podbródek, zwracając na siebie wzrok wampira. - Uważam, że naprawdę zasługujesz na to, by związać się z kimś, na kim ci zależy. A skoro sądzisz, że nie jestem ci obojętny... To... Dlaczego by nie? 
   Wpatruje się we mnie, zastanawiając się nad tym, co właśnie powiedziałem. Przechodzi mi przez myśl, że może to jednak za wcześnie dla Clarka, że proponuję takie rzeczy w nieodpowiednim czasie. Wiem jednak, że jeśli w tym momencie Clark się wycofa i stwierdzi, że dla niego to za szybko, to ja i tak będę na niego czekał. 
    Przeciągające się milczenie wampira doprowadza mnie na skraj niecierpliwości, która na dodatek wywołuje nieprzyjemny ból brzucha. Po chwili jednak czuję, jak Clark kładzie dłoń na moim policzku, zbliżając swoje usta do moich. 
   Czuję, że zjadający mnie chwilę wcześniej stres przeminął, jakby za sprawą jakiegoś cudu. Nawet się nie wahając oddaję pocałunek, przyciągając Clarka bliżej. 
- Nie jestem jeszcze do końca pewien, co do ciebie czuję, ale wiem, że nie zaprzepaszczę takiej szansy. - mamrocze Clark, odsuwając się na niewielką odległość. - I na pewno nie pozwolę, by ktokolwiek spróbował decydować o tym za mnie. 
    Od razu rozumiem, że chodzi mu o jego ojca, ale nie przejmuję się tym obecnie. Ponownie całuję Clarka, tym razem w czoło, mierzwiąc jego ciemne włosy. I mimo że w tym momencie wydaje się, że z wampirem wszystko w porządku, że wcale nie rusza go podejście jego ojca do niego, to wiem, że naprawdę tak nie jest, i pozostaje przed nami jeszcze długa droga do tego, by całkowicie przestał zwracać uwagę na to, co powiedzą inni.

Przeznaczona Alfie ✓Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora