Rozdział szósty

8.5K 389 9
                                    

Katrina:
Obudziły mnie dziwne dźwięki dochodzące z korytarza. Próbowałam się poruszyć, jednak Peter wciąż obejmował mnie ramionami. Swoją drogą było mi całkiem wygodnie.... Potrząsnełam nerwowo głową. Nie. Nie mogę się w nim zakochać. Nie chce.
~~Oj, chcesz, chcesz.- stwierdziła moja wilczyca.
Czemu ona zawsze musi się do wszystkiego wtrącać?! A, no tak, to po prostu inna ja.
Spróbowałam wydostać się z uścisku Petera, co udało mi się po dłuższej chwili. Usiadłam na brzegu łóżka i spojrzałam na śpiącego chłopaka. Jak tak na niego patrzę to wydaje się całkiem przystojny...
Potrząsnełam znów głową. Nie mogę. Muszę pokazać że ta więź na mnie nie działa. Rozejrzałam się po pokoju, a po chwili mój wzrok padł na zegar stojący na szafce nocnej. Siódma trzydzieści. Pffy...
Nie chciało mi się spać. W moim domu znalazłabym sobie zajęcie, jednak tutaj nie mam zbyt dużego wyboru. Mój wzrok powędrował na szafę na przeciwko. Z ciekawością podeszłam do niej i odsunęłam jedno z drzwi. Ubrania. Zasunełam je, po czym powtórzyłam tą czynność że środkowymi. Wieszaki z ubraniami. Po co mu tyle ubrań?! Zrezygnowana, zamknęłam szafę, po czym odsunęłam ostatnie drzwi. Moim oczom ukazały się półki na których znajdowały się jakieś książki, kosmetyki, ramki ze zdjęciami. Możliwe że to rodzina Petera. Nie byłam tym za bardzo zainteresowana, dlatego zasunełamo drzwi szafy.
Zaczynało mi się nudzić, i to na poważnie. Spojrzałam z tęsknotą na krajobraz rozciągający się za oknem. Las. Od feralnego spotkania mojego mate, nie byłam w lesie. A tak bardzo uwielbiałam spacerować po nim. Pod postacią ludzką, lub wilczą.
Spojrzałam na śpiącego Petera. Mam nadzieję że nie obudzi się wcześnie. Podeszłam do drzwi i wyszłam na korytarz. Nikogo nie było. Zeszłam schodami na parter, starając się zachować jak najciszej. Jakoś mi się to udało. Udałam się do drzwi wejściowych, by po chwili stanąć na trawniku. Ludzie w wiosce chyba jeszcze się nie pobudzili, na co wskazywała trwająca cisza. Z wielkim uśmiechem skierowałam się w stronę wejścia do lasu.
Gdy tylko znalazłam się wśród drzew, zrzuciłam z siebie ubrania, które schowałam do torby na ramieniu. Kiedy przemieniam się w wilka jest ona niewidoczna. Zmieniłam swoją postać na białą wilczycę, by po chwili biec wśród drzew.

Peter:
Obudziłem się wypoczęty, po chwili utkwiłem wzrok w białym suficie. Od kilku dni nie mogłem spać, ale teraz nareście  jestem wypoczęty. Nagle coś mnie zdziwiło. Materac obok mnie nie był ugięty pod ciężarem Katriny. Obróciłem głowę. Ponieważ jej tam nie było. Pierwsze co pomyślałem to że jest w łazience. Ale mój nadludzki słuch pozwolił mi dowiedzieć się że jej tam nie ma. Szlak. Uciekła ode mnie! Zdenerwowany nie na żarty wstałem, po czym prędko się ubrałem. Zapach dziewczyny unoszący się w pokoju pomógł mi stwierdzić że wyszła całkiem dawno. Spojrzałem na zegarek. Za pięć dziesiąta. Nie zważając na nic wyszedłem z pokoju, by po chwili znaleźć się na trawniku. Tutaj również  unosił się jej zapach. A co jeśli spotka ją jakiś napalony samiec? Przecież nawet jej nie oznaczyłem!
Nie zważając na nic zmieniłem się w w wilka o brązowawej sierści. Zabije każdego, kto znajdzie ją przede mną i odważy się tknąć! Obiecuje! Zacząłem biec w stronę lasu. Mam nadzieję że nic się jej nie stanie.

Przeznaczona Alfie ✓Where stories live. Discover now