Rozdział 34 - Bal z okazji Świąt Bożego Narodzenia.

2.3K 165 47
                                    

— Dorcas, przysięgam ci, że zaraz chłopcy sobie pójdą i zostaniemy bez partnerów!

Lily niecierpliwie spoglądała na zegarek na ręce, który wskazywał trzy po ósmej. Przejrzała się ponownie w lustrze. Miała śliczną czarną wieczorową sukienkę. Sięgała jej mniej więcej do kolan i była na grubych ramiączkach. Od obojczyków po dekolt ciągnęła się tiulowa wstawka przyozdobiona wzorkami, którą od piersi do pępka przedłużał a'la gorset z czarnej koronki. Dół kreacji składał się z lekkiego i zwiewnego tiulu w tym samym kolorze. Uczesana była tak zwany wodospad, to znaczy warkoczyk dobierany ciągnący się od prawej skroni do lewego ucha, pozostawiając pod spodem rozpuszczone włosy. Na stopach miała baleriny w barwie nocnego nieba, które sprawiały wrażenie posypanych brokatem. Lekki makijaż dopełniał cały image.

— Nie wiem jak twój James, ale mój Syriusz to nie zając, więc nie ucieknie — powiedziała Dorcas, malując usta błyszczykiem.

— Ha, ha, ha, bardzo śmieszne — Evans wywróciła oczami.

Zeszły po schodach do Wielkiej Sali, przy której czekali na nie ich partnerzy, czyli Syriusz i James. Obok stał również Remus, obejmując w pasie Claire. Claire założyła niebieską sukienkę stworzoną z atłasu.  W pasie miała przyszytą czarną kokardę. Wyglądała słodko, więc wiadomo, dlaczego Remus wręcz pożerał ją wzrokiem.

Lily i Dorcas pocałowały swoje drugie połówki. Syriusz zaniemówił, patrząc na ukochaną. Dorcas bowiem ubrała wściekle czerwoną, koronkową kreację i szpilki w tym samym kolorze. Włosy uczesała w kok oraz wpięła w nie białą różę. Zdaniem Lily, wyglądała zbyt poważnie i odważnie na swój wiek. Nie odważyłaby się tak ubrać.

Każdy z chłopców był ubrany identycznie –czarne smokingi, białe koszule, lakierki. Różniła ich tylko jedna rzecz – krawat, ponieważ mieli dopasowany do koloru ubioru swoich partnerek.

— To co, idziemy? — spytał Remus. — Jest już piętnaście po, zaraz McGonagall będzie się darła na nas.

— Jasne — wyszczerzył się James.

Już na wejściu zobaczyli parę sezonu – Petera i Bellatrix. Pierwsze co najbardziej przyciągało uwagę to natapirowane (!) loki Belli.

— Chyba piorun w nią strzelił — parsknął Syriusz.

Weszli w trakcie piosenki śpiewanej przez jakiś zespół. Wszyscy tańczyli wolnego, co dla Jamesa (i nie tylko) było okazją poprzytulania się ze swoją dziewczyną.

— Jutro całą paczką wyjeżdżamy do mnie na święta — wyszeptał Lily do ucha.

— Zgodzili się — bardziej stwierdziła niż zapytała.

— To było do przewidzenia — zachichotał jej do ucha. — Spójrz na Luniaka i jego szaloną Krukoneczkę.

Lily dyskretnie się odwróciła, kątem oka obserwując parę przyjaciół. Remus kołysał partnerkę, która miała głowę na jego ramieniu. Coś mówili do siebie, po czym Huncwot złapał jej twarz i mocno przycisnął swoje usta do jej.

— Awwwww — jęknęła Lily. — Są tacy uroczy!

Syriusz wykręcał Dorcas w tańcu. Zachowywał się, jakby urodził się do tańca. Zdecydowanie byli parą wieczoru.

Wszyscy świetnie się bawili do białego rana, gdy to musieli się pakować i iść na stację Hogwart-Hogsmeade.

_________
Było multum pytań, więc ja z Huncwotami odpowiadamy na nie dziś!

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Where stories live. Discover now