Rozdział 5 - Starcie z Ślizgonami.

3.8K 221 282
                                    

Niedziela. Dzień czystości, harmonii, spokoju...

Nie. Nie dla czwórki przyjaciół. Jak to mówią, zło nigdy nie śpi.

Huncwoci o siódmej rano byli na nogach i w piżamach siedzieli na środku dormitorium, rozmawiając.

— Znasz hasło? — spytał zaochocony James, który z podekscytowania nie mógł usiedzieć w miejscu.

— Nie jestem pewien... — zawahał się Peter, skubiąc materiał swojej koszuli.

— Rogaczu, zawsze możemy rozwalić portret i się włamać, prawda? — wyszczerzył się Łapa, dla którego były wszystkie chwyty dozwolone.

— To nie będzie za duże ryzyko? — zwątpił Remus, patrząc po przyjaciołach.

Potter zmarkotniał. Nie mogli przecież się tak narażać, jeszcze nie skończyli jednej kary...

— Jest ryzyko, jest zabawa. Musimy być ostrożni i przekabacić obrazy, by nas nie wydały.

— Nie. — Lunatyk pokręcił głową. — To nie ma szans na powodzenie.

Przyjaciele pufnęli zawiedzieni postawą kumpla.

— Jak nie ma szans? Jeśli nas portret nie wpuści to go wysadzimy i potem przekabacimy pobliskie obrazy, by były cicho. — mówił Łapa z ożywieniem. Remus wciąż pozostawał nieugięty w tej kwestii.

— Ale zrozumcie, mogą nas za to wydalić, odjąć punkty...

— Luniaaak... — westchnął Syriusz.

— Ech, no dobra, ale działamy szybko i jak najmniej szkodzimy otoczeniu — przystał Lupin. Wszyscy przybili sobie piątki.

— O TO CHODZI! — krzyknął Potter.

— Wkręcamy w to Lily i Dor? — spytał dotychczas cichy Glizdogon.

— Tylko Dor. Lily będzie za bardzo panikować. — powiedział Black ze swoim łobuziarskim uśmiechem.

— Nie, Łapa, Lily też bierzemy. Zaryzykujmy... — poprosił James. — Albo obie albo wcale.

— Lily będzie panikować, bo będziemy się wygłupiać z Wycierusem. — poparł przyjaciela Lunatyk. — Poza tym jest na ciebie zła za wczoraj.

— Coś ty, przyjdzie jej — machnął ręką.

— Dobra, niech będzie. Remus, idź po nie.

Chłopak kiwnął głową i po cichu wyszedł z dormitorium. Przeszedł kilka schodów i zapukał do dziewczyn. Otworzyła mu Lily w koszuli z dwoma słodkimi warkoczykami.

— Remus? — szepnęła.

— Cześć, Lily. Obudź Dorcas. — wyszczerzył się. Zza pleców rudej wyskoczyła ciemnowłosa.

— Co ja? — zaśmiała się.

— Ciszej, Dor. Chodźcie do nas, prędko. — nakazał.

Po kilku minutach wrócił do chłopaków z Dorcas i Lily.

— Evans, ślicznie wyglądasz — powiedział James, spuszczając głowę.

Lily zarumieniła się, a chciała zachować pozory.

— Dzięki, Potter.

— Evans...

— Nie — przerwała mu.

— Przepraszam za wczoraj. Głupio wyszło. — kontynuował.

Dziewczyna się speszyła. Po pierwsze: myślała, że Huncwot znów chce ją spytać o randkę, po drugie: ON JĄ PRZEPROSIŁ.

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Where stories live. Discover now