Rozdział 8 - Żartujesz sobie, Pettigrew?

3.2K 284 287
                                    

— Potter.

James otworzył oczy i od razu tego pożałował, bo przed nim stała opiekunka jego domu.

— Dzień dobry, pani profesor. — starał się uśmiechnąć.

— Nie taki dobry. Dlaczego rzuciłeś się na Snape'a?

Chłopak wywrócił oczami.

— Nazwał Lily szlamą.

Wicedyrektorka wstała i podeszła do łóżka Ślizgona.

— Snape.

Rogacz obserwował uważnie rozwój wydarzeń.

— Dobry, pani psor.

— Czy to prawda, że nazwałeś pannę Evans tak jak nazwałeś? — spytała zimno nauczycielka.

— Tak. — ku zdziwieniu Jamesa, Severus się przyznał.

— Odejmuję Slytherinowi 30 punktów. Żegnajcie, chłopcy.

Gryfon w duchu aż pocierał dłonie z uciechy. Ślizgoni oberwali, a Gryffindor nie. Merlinie, oby tak dalej, to może Gryfoni wyjdą na prowadzenie. Bo, póki co, to są ostatni...

— Pani Pomfrey, mogę już wrócić?

— Tak, idź, Potter. Tylko uważaj na siebie.

Rogacz wybiegł czym prędzej z tego przeklętego miejsca. Po drodze musiał zahaczyć o Wielką Salę, by zobaczyć, jak teraz wygląda punktacja.

Ravenclaw 268
Hufflepuff 214
Slytherin 78
Gryffindor -178

Żeby wyjść na prowadzenie, potrzebują przynajmniej 437 punktów. Cholera, dlaczego zawsze wszystko się tak komplikuje? Na szczęście w sobotę jest mecz. Gryffindor vs Slytherin. Jest bardzo duża szansa, że to Gryfoni wygrają, w końcu sławny James Potter jest ścigającym. Przeciętnie jeden mecz ma 140 punktów, czyli za 3 takie mecze spokojnie wyszliby na prowadzenie.

Rogacz wrócił do męskiego dormitorium, by przywitać się z kumplami. Już miał w głowie plan jak ich obudzić, bo dałby sobie rękę uciąć, że chłopcy jeszcze spali.

Jak przewidział – tak się stało. Huncwoci chrapali w najlepsze, nie spodziewając się chytrego planu Jamesa. Miał już przystąpić do działania, ale wpadł mu do głowy pomysł, żeby iść po Lily i Dorcas, które na 100% już nie śpią. W końcu co dwie głowy, to nie jedna, prawda? Martwiło go jednak jedno – czy Lily pamięta to, co się wczoraj wydarzyło na Błoniach? Czy pamięta ten jeden gest, który młody Huncwot zapamięta do końca życia? Zrobiła to pod wpływem impulsu, czy uczuć? Postanowił się tego dowiedzieć jak najszybciej.
Wymknął się więc i przeszedłwszy Pokój Wspólny, stanął przed damskim dormitorium. Wtem przypomniał sobie fakt, że Gryfonki się wycwaniły i za zgodą McGonagall ustawiły zaklęcie przeciw chłopakom.

— Cholera — burknął. Zawsze wszystko musiało się tak komplikować? — Expecto patronum!

Z końca jego różdżki wystrzelił srebrzystobiały strumień świecącej mgiełki, która przybrała kształt dorosłego jelenia. Potter miał nadzieję, że patronus dotrze do dziewczyn i zejdą na dół mimo wczesnej godziny.

— Dopiero bije siódma, toż to godzina jeszcze młoda. — zaskrzeczał sir Nicolas, pojawiający się nagle i niespodziewanie.

— Witaj, sir Nicolasie — przywitał się James.

— Och, jakiś ty uprzejmy, Potter.

Chłopaka przestało nawet irytować to, że wszyscy mówią do niego po nazwisku. Po nazwisku to po pysku. Idzie się przyzwyczaić, gdy profesorowie drą się na ciebie przez wszystkie lekcje i jest ciągle "Potter, to. Potter, tamto. Szlaban, Potter. Czego chcesz, Potter?".

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Where stories live. Discover now