Rozdział 19 - Bardzo przekonujący Potter.

2.8K 210 36
                                    

Lily przez cały dzień była jakby nieprzytomna. Jej przyjaciel, którego znała pięć lat okazał się wilkołakiem. Dlaczego to przed nią ukrywał?

- Lils, nie widziałaś Syriusza? Szukam go chyba od dwóch godzin! - Dorcas złapała Lily za ramię.

- Co? - zamroczyło ją. - "Syriusza? Pewnie, że widziałam. Pomaga naszemu przyjacielowi w przemianach" - pomyślała. - Nie. Nie widziałam.

- Frank! - krzyknęła.

- Co?

- Widziałeś Huncwotów?

Pokręcił głową. Z punktu widzenia wszystkich prócz Lily, Huncwoci rozpłynęli się w powietrzu jak kamfora.

- Lily, chodź. Spóźnisz się na Zaklęcia. - powiedziała Molly.

- Źle się czuję. - skłamała. - Nie idę na lekcje. Pójdę się położyć.

- Wszystko w porządku?

- "Nic nie jest w porządku. Dowiedziałam się, że jeden z moich przyjaciół jest wilkołakiem. To normalne, prawda? Każdy z nas jest wilkołakiem" - powiedziała w myślach z ironią. - Tak, po prostu trochę mi słabo, ale to przejdzie.

Przyszło jej na myśl, że chłopaki na pewno powiedzieli Remusowi, że ona wie. Remus poczuł się pewnie odrzucony, a Lily nie może go zostawić. Poszła więc do dormitorium. Spakowała do torby najpotrzebniejsze rzeczy i żałując, że nie ma peleryny-niewidki, opuściła Hogwart.

Przeszła przez przeszkodę, jaką jest Bijąca Wierzba i po niedługiej chwili była w Wrzeszczącej Chacie. Na widok przyjaciół rozpromieniła się i musiała ich wszystkich uściskać, nawet Jamesa. Natrafiła akurat na wizytę Stworka - skrzata domowego, który należał do rodu Blacków, czyli rodziny Syriusza. Nie był on zadowolony widokiem Lily.

- Szlamy, szumowiny, wilkołaki, skażone brudem zwierzęta! Och, gdyby kochana pani Stworka się dowiedziała -

- Stworek! Przestań gderać! - warknął Syriusz.

- Witaj, Stworku - przywitała się.

- Szlama się zwraca do Stworka! Och, gdyby moja biedna pani to widziała...

- ZAMILCZ! - krzyknął James. - Czego tu szukasz, Evans?

Lily wbiło w podłogę. Czego tu szuka? No chyba to oczywiste.

- Re-Remus... - wyjąkała, zauważając przyjaciela leżącego na transmutowanym łóżku. Przytuliła go.

- Lily, nie miej mi za złe -

- Och, przestań! Myślałeś, że się od ciebie odwrócę?!

Spuścił głowę.

- Tak... tak właśnie myślałem.

Przeniosła wzrok na Łapę.

- Dor się pytała o ciebie. Szukała cię, co jej powiedzieć?

Łapa wbił spojrzenie w podłogę.

- Powiedz jej, że jesteśmy chorzy i leżymy w dormitorium.

- Żartujesz sobie? - prychnęła. - Frank już jej powiedział, że was nie widział.

- Boże, to nie wiem.

Zapadła niezręczna cisza, przerywana pochrapywaniem Petera.

- A Claire? Pytała o mnie? - zapytał wilkołak, rumieniąc się.

- Nie. Nawet się z nią nie widziałam - przyznała.

- No... a po co tu przyszłaś? - odezwał się Peter, który odwrócił się od okienka.

- Zostaję z wami - mruknęła.

Trudno dokładnie opisać co w tym momencie wyrażały miny Huncwotów. James wstał, Syriusz patrzył na nią jak na dziwaka, a Remus niedowierzał. Peter tylko skory był do rozmowy.

- Nie możesz, Lily - wyszeptał.

- Dlaczego nie?! Remus jest także moim przyjacielem, więc mam prawo towarzyszyć mu w jego najgorszych dniach w miesiącu.

Remus, który powstrzymywał się od wybuchu, w końcu nie wytrzymał.

- NIE ZOSTANIESZ TUTAJ, ROZUMIESZ?! MOŻESZ NAS ODWIEDZAĆ W DZIEŃ, ALE NIE BĘDZIESZ TU NOCĄ! WYSTARCZY MI, ŻE NARAŻAM CHŁOPAKÓW, NIE BĘDĘ NARAŻAĆ JESZCZE CIEBIE! CZY TY WIESZ, JAKIE TO NIEBEZPIECZEŃSTWO ZNALEŹĆ SIĘ W POBLIŻU PRZEMIENIONEGO?! -

- Uspokój się, Luniak - podszedł do niego Łapa.

- NIE! NIECH EVANS WIE, JAKIE TO NIEBEZPIECZEŃSTWO!

Zapadła cisza. Lily zignorowała to, że Lupin mówi do niej po nazwisku.

- Przepraszam, poniosło mnie. Po prostu się o ciebie martwię, tak?

- Evans, Lunatyk ma rację. Wracaj. - powiedział James.

- Nie. Zostaję. Znam skutki bycia wilkołakiem i znam jego zachowanie. - odparła niewzruszona z zaplecionymi rękami na piersi. - Nie będziecie mi mówić, co mam robić.

Syriusz uniósł ręce do sufitu i bezwładnie je opuścił jakby tracąc nadzieję, że ją przekonają, by wróciła do zamku. James schował twarz w dłoniach, a Remus nerwowo bębnił palcami o oparcie łóżka. Peter na luzie podszedł do niej i usiadł na krześle tuż obok.

- Lily, nie rozumiesz.

- To mi wyjaśnijcie!

- Właśnie robimy to od pół godziny. - warknął Lunatyk.

Potter westchnął i ukucnął przed Evans z nadzieją, że gdy będzie patrzył w jej zielone oczy, coś do do niej dotrze.

- Lily - użył profesjonalnego tonu - gdy Remus widzi zbyt wiele osób, robi się bardziej niebezpieczny. Do naszego widoku się przyzwyczaił, ale za pierwszym razem byliśmy poturbowani. Pamiętasz może moją podrapaną twarz i rozcięty łuk brwiowy Łapy? - pokiwała głową - Właśnie. Potem było lepiej. Lupin nie był już tak brutalny, tolerował nas. Słuchaj. Za bardzo jesteś dla... dla nas wszystkich ważna, żebyś ryzykowała swoje życie mieszkając tu z nami podczas pełni. Lunatyk potrafiłby zabić, bo on gdy jest przemieniony, nie jest sobą i nie potrafi zapanować. Wrócimy do zamku pojutrze. Nie martw się o nas, możesz przychodzić tu w dzień, zrozumiałaś?

- Nauczyciele... Dumbledore wie?

- Dumbledore zaproponował nam to miejsce. Wszyscy nauczyciele wiedzą, nie bój się.

- Więc bądź dobrą Lily i wróć do zamku. Proszę. - Remus spojrzał na nią, a ona spuściła wzrok.

- Dobrze. Ale będę tu przychodzić w dzień. Co mam powiedzieć naszym przyjaciołom?

Wszyscy westchnęli. Może do chłopaków w końcu dotarło, że nie mogą tego tak wiecznie ukrywać?

- Powiedz im, że jak wrócimy to im opowiemy. Może nie zaczną uciekać i panikować - powiedział z nadzieją wilkołak.

_________
Zepsułam rozdział, przyznaję. Nie mam weny póki co na to, ale chciałam zakończyć, bo wczoraj go zaczęłam.

Będzie nowy horror niedługo 💕

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Where stories live. Discover now