Rozdział 3 - Mapa Huncwotów.

4.6K 243 105
                                    

Poranek. Mała, drobniutka sówka zastukała dzióbkiem w ramę okienną, budząc Lily. Dziewczyna przeciągnęła się i podeszła do okna, wpuszczając ptasiego listonosza. Dała sówce kawałek herbatnika, następnie pogłaskała po piórach i rozwinęła list, który jej przyniosła.

Kochana Lily!

Jak tam? Wszystko dobrze? Nic nie napisałaś, dlatego zaczęliśmy się martwić. U nas wszystko w porządku, oprócz Petunii. Pamiętasz tego grubego Vernona? Zaczęli się spotykać. Petunia całkowicie odcięła się od nas, nie odzywa się, a jeśli już, to tylko do Vernona. Kiedy w końcu przejdzie jej zazdrość? Musi się pogodzić z tym, że jesteś czarownicą, a ona nie.
Podoba ci się ktoś? Co tam u Syriusza, Remusa i Dorcas? Dawno ich nie widziałam... Może zaproś ich do nas na święta?
Muszę już kończyć, tata wraca zaraz z pracy, a Petunia ze szkoły. Powinnam ugotować obiad.

Wszyscy bardzo tęsknimy i oczekujemy twojego powrotu!

Mama i tata ❤

— "Nie. To zdecydowanie nie jest dobry pomysł, żeby Dorcas, Remus i Syriusz przyjeżdżali na święta. Petunia nie zniesie tego zbyt dobrze." — pomyślała.

Spojrzała na zegar i stwierdziła, że pójdzie do łazienki, zanim któraś z jej koleżanek ją wyprzedzi. Ściągnęła koszulę nocną i weszła do wanny. Po niedługiej kąpieli ubrała się w szkolną szatę i związała włosy w kucyk. Popsikała się perfumami i opuściła łazienkę. Biorąc torbę z książkami, pośpiesznie wyszła z dormitorium.

Podbiegł do niej Syriusz. Uśmiechnięty i wesoły. Lily przewróciła na jego widok oczami i również się uśmiechnęła.

— Odebrałaś rozpiskę szlabanów? — zapytał, idąc obok niej.

— Ugh, na śmierć zapomniałam! — jęknęła. — Odbierzesz mi ją? Muszę dzisiaj coś załatwić.

Miała oczywiście na myśli rozmowę z Severusem.

— Szlaban jest już dziś.

— Coo?!

— No tak. Uwierz mi, nam też nie jest to na rękę. — burknął.

James stanął przy drzwiach Wielkiej Sali i na widok Lily się uśmiechnął.

— Nie szczerz się tak, Potter. — zgasiła go ruda.

— Łapo, gdzie jest Luniak? — spytał James.

— Co? — nie zrozumiała Evans.

— Śpi — mruknął. — Lils, to nasze przezwiska. Ja jestem Łapa, James to Rogacz –

Dziewczyna roześmiała się na przezwisko Jamesa. Przypomniało się jej znaczenie tego słowa u mugoli.

— Peter to Glizdogon, a Remus to Lunatyk.

— Z czego się śmiejesz, Evans? — obruszył się James.

— Och, nie śmiałabym śmiać się z twojego przezwiska, Potter — parsknęła.

Rozległ się wrzask, krzyk i salwy śmiechu. Dwójka Huncwotów spojrzała na siebie z uznaniem. Lily się przeraziła i wbiegła do Wielkiej Sali. Zobaczyła panikującego Severusa, a w jego owsiance trzy karaluchy. Pozostali śmiali się z niego.

— Och, przestańcie! — zwróciła się do Syriusza i Jamesa. — Przestańcie go dręczyć! Jesteście żałośni!

Nieopodal szła Narcyza, Lucjusz, Bellatrix i Fernir. Narcyza spostrzegła, że nad ich głowami wisi wiadro wody, ale zdawała się tego nie pokazywać. Po prostu nastolatka przeniosła zaklęciem wiadro nad głowy Huncwotów, którzy po chwili byli cali mokrzy. Tym razem Ślizgoni śmiali się najgłośniej, ale ku ich zdziwieniu, poszkodowani również podeszli do tego wesoło. Lily chcąc nie chcąc zaczęła się śmiać z dowcipu.

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Where stories live. Discover now