Dormitorium Gryfonów. Remus siedział na swoim łóżku i gapił się w ścianę na przeciwko. Był sam. Przyjaciele byli na lekcjach, on nie czuł się na siłach, by na nie iść. Czuł, że coś zaczyna się psuć pomiędzy nim a Claire. Dziewczyna spędzała z nim coraz mniej czasu, co powodowało częste kłótnie i niedomówienia. Nie chciał jej stracić, czuł, że jest dla niego najważniejsza. Do tego dziś pełnia. Bolała go głowa.
— Jeśli nie zrobię tego teraz, różnie się to może skończyć — powiedział do siebie i poderwał się z łóżka. Przebiegł palcami przez włosy, potarł twarz i wyszedł z dormitorium.
Korytarze były puste – wszyscy uczniowie znajdowali się na lekcjach. Gdy szedł po kamiennej posadzce, jego stopy wydawały stukot, słyszalny zapewne w odległości stu metrów. Zmierzał do sali od Obrony Przed Czarną Magią. Znał plan zajęć Claire na pamięć, więc wiedział, że właśnie w tym momencie Ravenclaw miał OPCM.
Bez pukania wtargnął na lekcję, przerywając w pół słowa profesor Cecylii Merrythought. Odszukał wzrokiem swoją Claire Brilliant – siedziała w dębowej ławie skrzętnie sporządzając notatki. Podszedł do niej i złapał jej dłoń. Ich palce się splotły ze sobą. Bez słowa wyprowadził ją z lekcji. Claire była zaskoczona, nie bardzo rozumiała o co chodzi. Gdy drzwi się za nimi zatrzasnęły, Remus popchnął ją lekko, by upadła plecami na ścianę, złapał jej ręce i przytwierdził swoimi obok jej głowy i mocno pocałował. Uśmiechnął się przez pocałunek, tęsknił za smakiem jej ust.
— Ciii... nic nie mów — mruknął, gdy dziewczyna próbowała coś powiedzieć. — Chodź. Ubierz się ciepło, idziemy na Błonia.
Claire założyła palto, czapkę oraz szal, który pożyczyła od Remusa. Wyszli, wypełniając płuca mroźnym, grudniowym powietrzem. Ich dłonie wciąż były splecione.
— O co chodzi? — zapytała, przygryzając wargę.
— Nie chcę cię stracić, rozumiesz? — wyszeptał. — Tak bardzo cię...
Nie zdążył dokończyć, ponieważ Krukonka stanęła na palcach i zamknęła mu usta kolejnym buziakiem. W jej oczach błyszczały iskierki, jakich nie widział od dawna. Była szczęśliwa.
— Przepraszam. — wymruczała mu do ucha. — Przepraszam też, że zapytam, ale ulepimy dziś bałwana?! Proszę, proszę, proszę!
— Claire, nie zachowuj się jak dziecko — zaśmiał się Lupin, gdy zobaczył, jak jej dłonie ułożyły się w błagalnym geście. — Powinnaś wrócić na lekcje...
— ...z których sam mnie porwałeś... — dokończyła. — Kochanie, nie daj się prosić!
Oto jak przekonać młodego wilkołaka. Chwilę później tworzyli ogromne kule ze śniegu. Świetnie się przy tym bawili, zwłaszcza, że Krukonka co chwila wpychała Gryfona w zaspy śniegu, które przy okazji powstały. Remus był cały przemoczony, ale z szerokim uśmiechem odwdzięczył się, biorąc dziewczynę na ręce i wrzucając głową do dołu w górę śniegową. Specjalnie, niespecjalnie, zanurzyła się w niej cała, z czego chłopak miał straszny ubaw. Nacierali się śniegiem, rzucali śnieżkami, robili aniołki.
— Czuję się jak takie duże dziecko. — przyznała Claire, zawiązując bałwanowi "na szyi" czerwono-żółty szalik.
— W sumie nimi jesteśmy. Mamy dopiero niecałe szesnaście lat. — stwierdził Remus.
Obok nich pojawiły się odciski stóp. Para wymieniła znaczące spojrzenia i wspólnie zdjęli pelerynę-niewidkę z Huncwotów, Lily i Dorcas.
— Ach, mieliśmy nadzieję, że się nie spostrzegniecie! — jęknęła Lily.
— Jak dużo widzieliście? — spytał Lunatyk.
— Wystarczająco dużo — poruszył brwiami James.
— Bardzo śmieszne — wywróciła oczami Claire. — Jesteście głupi! — ze śmiechem obdarowała każdego prócz Remusa śnieżką prosto w twarz.
— O nie! — zaskomlała Dorcas i wskoczyła na plecy Syriuszowi, żeby razem z nim uciec przed Claire-katapultą.
— Ej — mruknęła Lily. — Gdzie Peter?
— Nie wiem i mało mnie to interesuje. Jest wredny. — żachnął się James i niespodziewanie wytarł śnieg w twarz Lily, co objawiło się piskiem i wyzwiskami, do których Rogacz przyzwyczaił się przez te wszystkie lata.
Wszyscy usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwiami frontowymi zamku. Wszyscy wiedzieli już o co chodzi i wszyscy mieli to samo na myśli.
— POTTER, BLACK, LUPIN, MEADOWES, BRILLIANT, EVANS!!! DO ZAMKU JUŻ!!! — wydarła się wściekła McGonagall.
— No to mamy przechlapane — stwierdziła Dorcas.
— Nic nowego — odetchnął Syriusz.
Biegiem ruszyli w stronę Hogwartu, śmiejąc się. Czymże jest ochrzan od wicedyrektorki w porównaniu z zabawą z najlepszymi przyjaciółmi?
__________
TypowaTynka umieraj, płacę za pogrzeb ❤
VOCÊ ESTÁ LENDO
Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)
Fanfic"- Czym jest przyjaźń według ciebie, Lily? - zapytał Syriusz, gdy weszli do dormitorium. - Na pewno nie tym, co czuję do Pottera. - warknęła dziewczyna, siadając na łóżku." Opowiadanie za czasów szkolnych Huncwotów, pisane w 3. osobie. Lily Ev...