Rozdział 12 - Przyjaźń?

2.9K 210 114
                                    

James obudził się wczesnym rankiem. Była szarówka na dworze, mogło być około szóstej rano. Popatrzył na śpiwory chłopaków. Nie spali; wokół Syriusza siedział Peter i Remus, którzy czytali list.

— Co czytacie? — spytał.

— Frank zdaje nam relację ze szkoły. — powiedział Peter.

Rogacz podszedł do nich. Był w samych bokserkach. Założył okulary i również czytał.

Cześć, chłopaki!

Postanowiłem, że będę zdawał Wam relację dzienną. Dziś nic ciekawego się nie działo, Black przełożyła imprezę na za tydzień, bo dopiero w sobotę rodzice jej przyślą słodycze, bla, bla, bla. Nic nie straciliśmy, w każdym razie.

Frank Longbottom

— List z wczoraj — wyjaśnił Lunatyk. — Mieliśmy wczoraj iść szukać Petunii z Lily, ale zważywszy na to, jak bardzo byliście zajęci –

— Zamknij się. Musiałem ją pocieszyć, była załamana. — warknął Rogacz.

— Dziewczyny są od tego. Ona cię nienawidzi, rozumiesz? Musisz do niej podchodzić stopniowo, bo się przestraszy. — wtrącił Łapa.

— Lekarz złamanych serc się znalazł. — prychnął.

— Zobaczysz. Dziś ci powie, że to nic nie znaczyło. Znam się na tym.

Potter westchnął. Nie wierzył przyjacielowi, wierzył w to, że Lily dała mu szansę i to, co się wczoraj wydarzyło na cmentarzu, dla niej również coś znaczyło.

Uchylił drzwi do pokoju dziewczyn.

— Ubierz się, jak już tam idziesz — powiedział Luniak.

Przewrócił oczami i założył spodnie i koszulkę.

Wszedł do pokoju. Lily siedziała na.łóżku i patrzyła w okno.

— Evans? — zagadnął ją.

— Co? — odwróciła głowę w jego stronę. Miała podkrążone oczy.

Podszedł do niej i usiadł. Złapał jej twarz w dłonie, wyglądała na tak kruchą. Zupełnie tak, jakby miała się rozpaść pod jego dotykiem. Spojrzała na niego kocimi oczami. Po policzku stoczyła się jej łza, którą James wytarł niemal od razu. Potem ta łza zamieniła się w potok łez. Objął ją, choć wziął sobie do serca słowa Blacka. A co jeśli dla niej naprawdę nic nie znaczyło wczoraj?

— Lily? Czy to, co wydarzyło się wczoraj na cmentarzu, ma jakikolwiek wpływ na naszą relację? — zapytał cicho.

Lily zamarła. Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Stwierdziła, że James się zmienił trochę, ale nie miała pewności, czy on się jej podoba. Czy miało to dla niej znaczenie? Tak. Poczuła się dziwnie, tak inaczej. Cóż. Lily nie będzie uchodziła za łatwą dziewuszkę. O jej serce trzeba zawalczyć, a James to obiecał.

— Na relację nie. Ale miało to znaczenie dla mnie. — wyszeptała.

James miał ochotę skakać z radości, piszczeć, krzyczeć, ale nie mógł jej pokazać, że go to ruszyło, a po drugie to Dorcas, Molly i Alicja jeszcze spały.

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Where stories live. Discover now