Rozdział 9 - Jesteście najlepsi, dziękuję.

3K 204 100
                                    

*tego samego dnia*

— Już lepiej ci, Lily? — zapytała Dorcas, gdy dziewczyna się obudziła.

— Miałam dziwny sen... — powiedziała, siadając na łóżku.

— Jaki?

Lily zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć cały sen lub chociaż fragment.

— Potter mnie pocałował. Mówił coś jakby takiego: "Szkoda, że nie wiesz jak wiele dla mnie znaczysz, Evans".

Dorcas, Molly i Alicja spojrzały po sobie. Widziały całe to zajście dwie godziny temu na żywo, lecz przecież nie mogą jej powiedzieć, że to nie był sen. Evans znienawidziłaby zakochanego w niej Jamesa do końca życia, czym złamałaby mu serce.

— To na pewno był sen, Lily. Nie masz się czym przejmować. — zapewniła ją Ala.

— Napisałaś list do rodziców? Orientujesz się już, co się dzieje? — spytała Molly, siadając obok niej.

Ruda wstała i podeszła do biurka. Wyciągnęła list, w którym rodzice powiadomili ją o śmierci babci i ucieczce z domu Petunii.

— Nie wiem, co mam im napisać... Nie wypuszczą mnie z Hogwartu na pogrzeb...

— Zapytaj się Dumbledore'a, czy wypuści naszą czwórkę. — poleciła Dorcas, obejmując załamaną Lily ramieniem.

— Czwórkę? — nie zrozumiała.

— A no tak, raczej ósemkę. — uśmiechnęła się Alicja.

— Może od razu cały Hogwart, co? Nie zgodzi się na nas tylu.

— Ale nie zgodzi się też, żebyś jechała sama. — Dorcas schyliła się pod łóżko i wyciągnęła bombonierkę. — Masz, Lily. Na poprawę humoru.

Kilka minut później zostało tylko puste pudełko po czekoladkach.

— Właściwie to czemu ósemka? — spytała Evans, oblizując palce po czekoladkach.

— Jak to "czemu"? Ja, Alicja, Dorcas, ty, Syriusz, Remus, James i Peter.

Lily wzniosła oczy ku górze.

— Molly, błagam, mam jechać na pogrzeb babci z chłopakami? Co gorsza, z Potterem?

— Rozmawiałyśmy już o tym, Lily. DAJ. MU. SZANSĘ. On nie jest taki okropny, jak ci się wydaje. — Panna Meadowes połaskotała ją. — Zobaczysz, spodoba ci się Rogaś.

— Jaaasne — prychnęła. — Co niby takiego miałoby mi się w nim podobać?

— Chodźmy do chłopaków. — postanowiła Ala, której celem było spotkanie ukochanego Franka, a nie Huncwotów.

Wbiegły bez pukania do chłopaków. Huncwoci wcale nie byli zdziwieni widokiem dziewczyn. James od razu spuścił głowę, jakby się wstydził tego, co zrobił zaledwie kilka godzin temu.

— Serwus, kretyni! — Dor przytuliła każdego Huncwota, podobnie jak Alicja i Molly, tylko, że ta druga w bonusie pocałowała jeszcze Franka w usta. Lily przytuliła tylko swoich najlepszych przyjaciół, Remusa i Syriusza, po czym usiadła i smutno patrzyła się w ścianę. Na Pottera spojrzała przelotnie, a do Petera się uśmiechnęła.

— Bylibyście chętni jechać z nami? Tylko musimy najpierw zapytać Dumbledore'a. — zabrała głos Alicja.

— Gdzie? — zapytał Luniak.

— Na pogrzeb babci Lily.

— Tak — mruknął Rogacz, któremu odpowiadało pocieszanie płaczącej Lily w kaplicy, przy trumnie babci.

— Lils, dlaczego nam nie powiedziałaś? — odezwał się Łapa z pretensją w głosie.

Evans popłynęły łzy po policzkach.

— A czy to jest powód do chwalenia się? Dowiedziałam się dzisiaj rano. Czyli pojedziecie ze mną?

— OCZYWIŚCIE! — wykrzyknęli wszyscy zgromadzeni oprócz Franka, którego to nie dotyczyło. Następnie odbył się grupowy przytulas Huncwotów i dziewczyn.

— Jesteście najlepsi, dziękuję — wyszeptała i pobiegła z Dorcas do dyrektora.

Znalazły się pod gabinetem zdyszane, a w przypadku Lily – zdyszane i zapłakane. Oto kolejny problem: jakie jest hasło?

Cytrynowy sorbet — zaczęła zgadywankę Dor. Chimera ani drgnęła. — Musy-świrusy. Malinowe dropsy. Kolorowe cukierki. Mleczna czekolada. Cholera!

Jakie jest to hasło? — zaczęła myśleć Lily. Ku ich zdziwieniu chimera obkręciła się, pokazując schody do gabinetu.

Dorcas podbiegła do feniksa. Pogłaskała go. Lily stanęła przy myślodsiewni i przyglądała się jej przez dłuższą chwilę. Dyrektor pojawił się przy biurku.

— Dobry wieczór, dyrektorze. — przywitała się ruda.

— Jak się czujesz, Lily? Słyszałem o twojej rodzinnej tragedii.

— Czuję się tak, jak czułby się każdy, gdyby zmarła mu babcia. — burknęła. — Pozwoli pan jechać nam na pogrzeb do babci?

— "Nam" to znaczy komu? — uśmiechnął się pogodnie, co Dorcas i Lily uznały za wredny uśmiech.

Dorcas zaczęła wymieniać:

— Mi, Lily, Molly, Alicji, Jamesowi, Remusowi, Syriuszowi i Peterowi.

Na twarzy Albusa malowało się zdziwienie.

— Aż was tylu?

Kiwnęły głowami.

— Dobrze. Będzie spokój bez tych chłopaków. Kiedy jest pogrzeb i na ile wracacie do domów?

— Domów? Jakich domów? Wszyscy nocują u mnie! — zdziwiła się pytaniem Evans. — Pogrzeb jest za dwa dni, myślę, że kilka dni.

— Dobrze. Przyjedzie po was Express Hogwart.

— Dziękujemy! — i wyszły.

Zapadła chwilowa cisza między dziewczynami. Lily jak zawsze załamana, a Dorcas starała się wesoło gawędzić z obrazami.

— Petunia uciekła ci z domu, tak? — przerwała ciszę Dor.

— Yhm. Nawet nie wiemy, gdzie może być. Może do czasu pogrzebu wróci.

— Na pewno wróci — próbowała ją pocieszyć. — Chodźmy coś zjeść. Jestem strasznie głodna.

__________
Taki sobie ten rozdział ://

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Where stories live. Discover now