Rozdział 31 - Propter quod obsecro vos.

2.3K 167 114
                                    

— Jak mogłeś... jak mogłeś Z MOJĄ KUZYNKĄ?! — oburzył się Syriusz, wyrzucając ręce w powietrze.

— Uspokój się, Łapo. — mruknął cicho Peter. — Myślałem, że nie masz nic przeciwko...

— Ja?! Ja nie mam nic przeciwko?! Bratasz się z wrogiem!!!

Gdyby to było możliwe, z uszu Syriusza leciałby dym. Był wściekły, bo wiedział, że związek przyjaciela z wrogiem to początek wojny międzydomowej.

— Zaledwie ponad miesiąc temu nic nie mówiłeś! Obracałeś to w żart, a teraz masz do mnie aluzje o to?

— Myślałem, że to przelotna znajomość! — warknął. — Nie pokazuj mi się na oczy.

Pettigrew wyszedł z dormitorium, upewniając się, że głośno trzasnął drzwiami. Był wzburzony takim obrotem sprawy. Nie spodziewał się, że przyjaciele nie zaakceptują jego miłości do Ślizgonki. W dodatku, nikt o tym nie wiedział, ale zaczął przyjaźnić się z Lucjuszem, Severusem oraz Narcyzą. Spotkania z nimi były lepsze niż przyjaźń z Huncwotami. Po tym wszystkim, zaufanie do Gryfonów spadło o kolejne pół.

Zbiegł na dół, do Lochów. Potrzebował zobaczyć się z ukochaną. Mieli też swoje plany, które mieli dziś skończyć.

— Avery, idź po Bellę. — poprosił Peter. Ślizgon uniósł brew i odwrócił się na pięcie, by zawołać pannę Black.

Chwilę później z pomieszczenia wyskoczyła w podskokach Bellatrix. Jej loki były w tradycyjnym nieładzie. Pocałowała mocno Petera w usta i uśmiechnęła się łobuziarsko.

— Jak zareagowali twoi – pożal się, Salazarze – kumple? Bardzo zaskoczeni? — zaśmiała się złośliwie i złapała dłoń chłopaka.

— Nie bardzo — skłamał.

— Och — wymknęło się Black. W głębi duszy chciała wywołać wojnę tym związkiem. Chciała zwrócić na siebie uwagę, chciała, żeby Gryfoni byli na nią wściekli. — Myślę, że to, co niedługo zrobimy, przerośnie ich oczekiwania — puściła mu oczko.

— Na pewno, kochanie. Idziemy?

Pokiwała głową, pomacała pasek spódnicy, wyczuwając różdżkę, której potrzebowała lada chwila. Gryfon też upewnił się, że ją posiada. Rozejrzeli się wokoło – nikogo nie było na horyzoncie. Bella zatrzymała się na chwilę i wychyliła zza miseczki biustonosza rąbek kartki.

— Masz? — zapytał z podekscytowaniem.

— No błagam cię, ja bym nie miała? — zaśmiała się. — Pochodzę z jednej z najbardziej znanych rodzin, więc mam wgląd do wszystkiego.

Wbiegli do łazienki. Planowali dokończyć to, co nie wyszło im miesiąc temu. Oboje byli strasznie podnieceni faktem, że są w stanie dokonać niebezpiecznego.

— Wyjmij różdżkę — zakomenderowała, zerkając na niego z ukosa. Wyjęła kartkę ze stanika i rozłożyła ją na łazienkowych płytkach przed nimi.

Posłusznie zrobił o co prosiła. Czuł narastające napięcie. Bellatrix kiwnęła głową.

— Lecimy.

Skupili się na dziwnym znaczku w centrum kartki. Dotknęli go końcami różdżek i wspólnie wypowiedzieli formułkę:

Propter quod obsecro vos. Statuam a nexu cum me. Service, amore, laude. *

Nic się nie zadziało. Spróbowali ponownie.

Propter quod obsecro vos. Statuam a nexu cum me. Service, amore, laude.

Znowu nic.

— Cholera, robimy coś źle! — jęknęła zrezygnowana Bellatrix. — To niemożliwe, żeby nawet teraz nam to nie wyszło!

Nagle znaczek rzucił zielono-czerwony blask na twarze pary. Panna Black uśmiechnęła się triumfująco.

— Połączenie zostało nawiązane.

___________
* – Wzywam cię. Nawiąż ze mną połączenie. Służba, miłość, uwielbienie.

No to jak, kogo shippujecie z kim?❤
Ach, tak często dodaję rozdziały ❤
Niedługo koniec Huncwotów, kochani ❤

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz