— Jak mogłeś... jak mogłeś Z MOJĄ KUZYNKĄ?! — oburzył się Syriusz, wyrzucając ręce w powietrze.
— Uspokój się, Łapo. — mruknął cicho Peter. — Myślałem, że nie masz nic przeciwko...
— Ja?! Ja nie mam nic przeciwko?! Bratasz się z wrogiem!!!
Gdyby to było możliwe, z uszu Syriusza leciałby dym. Był wściekły, bo wiedział, że związek przyjaciela z wrogiem to początek wojny międzydomowej.
— Zaledwie ponad miesiąc temu nic nie mówiłeś! Obracałeś to w żart, a teraz masz do mnie aluzje o to?
— Myślałem, że to przelotna znajomość! — warknął. — Nie pokazuj mi się na oczy.
Pettigrew wyszedł z dormitorium, upewniając się, że głośno trzasnął drzwiami. Był wzburzony takim obrotem sprawy. Nie spodziewał się, że przyjaciele nie zaakceptują jego miłości do Ślizgonki. W dodatku, nikt o tym nie wiedział, ale zaczął przyjaźnić się z Lucjuszem, Severusem oraz Narcyzą. Spotkania z nimi były lepsze niż przyjaźń z Huncwotami. Po tym wszystkim, zaufanie do Gryfonów spadło o kolejne pół.
Zbiegł na dół, do Lochów. Potrzebował zobaczyć się z ukochaną. Mieli też swoje plany, które mieli dziś skończyć.
— Avery, idź po Bellę. — poprosił Peter. Ślizgon uniósł brew i odwrócił się na pięcie, by zawołać pannę Black.
Chwilę później z pomieszczenia wyskoczyła w podskokach Bellatrix. Jej loki były w tradycyjnym nieładzie. Pocałowała mocno Petera w usta i uśmiechnęła się łobuziarsko.
— Jak zareagowali twoi – pożal się, Salazarze – kumple? Bardzo zaskoczeni? — zaśmiała się złośliwie i złapała dłoń chłopaka.
— Nie bardzo — skłamał.
— Och — wymknęło się Black. W głębi duszy chciała wywołać wojnę tym związkiem. Chciała zwrócić na siebie uwagę, chciała, żeby Gryfoni byli na nią wściekli. — Myślę, że to, co niedługo zrobimy, przerośnie ich oczekiwania — puściła mu oczko.
— Na pewno, kochanie. Idziemy?
Pokiwała głową, pomacała pasek spódnicy, wyczuwając różdżkę, której potrzebowała lada chwila. Gryfon też upewnił się, że ją posiada. Rozejrzeli się wokoło – nikogo nie było na horyzoncie. Bella zatrzymała się na chwilę i wychyliła zza miseczki biustonosza rąbek kartki.
— Masz? — zapytał z podekscytowaniem.
— No błagam cię, ja bym nie miała? — zaśmiała się. — Pochodzę z jednej z najbardziej znanych rodzin, więc mam wgląd do wszystkiego.
Wbiegli do łazienki. Planowali dokończyć to, co nie wyszło im miesiąc temu. Oboje byli strasznie podnieceni faktem, że są w stanie dokonać niebezpiecznego.
— Wyjmij różdżkę — zakomenderowała, zerkając na niego z ukosa. Wyjęła kartkę ze stanika i rozłożyła ją na łazienkowych płytkach przed nimi.
Posłusznie zrobił o co prosiła. Czuł narastające napięcie. Bellatrix kiwnęła głową.
— Lecimy.
Skupili się na dziwnym znaczku w centrum kartki. Dotknęli go końcami różdżek i wspólnie wypowiedzieli formułkę:
— Propter quod obsecro vos. Statuam a nexu cum me. Service, amore, laude. *
Nic się nie zadziało. Spróbowali ponownie.
— Propter quod obsecro vos. Statuam a nexu cum me. Service, amore, laude.
Znowu nic.
— Cholera, robimy coś źle! — jęknęła zrezygnowana Bellatrix. — To niemożliwe, żeby nawet teraz nam to nie wyszło!
Nagle znaczek rzucił zielono-czerwony blask na twarze pary. Panna Black uśmiechnęła się triumfująco.
— Połączenie zostało nawiązane.
___________
* – Wzywam cię. Nawiąż ze mną połączenie. Służba, miłość, uwielbienie.No to jak, kogo shippujecie z kim?❤
Ach, tak często dodaję rozdziały ❤
Niedługo koniec Huncwotów, kochani ❤
CZYTASZ
Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)
Fanfiction"- Czym jest przyjaźń według ciebie, Lily? - zapytał Syriusz, gdy weszli do dormitorium. - Na pewno nie tym, co czuję do Pottera. - warknęła dziewczyna, siadając na łóżku." Opowiadanie za czasów szkolnych Huncwotów, pisane w 3. osobie. Lily Ev...