Rozdział 4 - Animagowie.

3.9K 234 143
                                    

James krzątał się po swoim dormitorium w poszukiwaniu planu szlabanów. Wiedział, że dziś sobota i ma odpracować karę, ale nie pamiętał, o której godzinie, z kim i gdzie. Jego umysł zajmowały ważniejsze rzeczy niż jakieś szlabany. Na przykład Lily i dowcipy z przyjaciółmi.

— Luniaaak! — jęknął.

Lunatyk podniósł głowę znad eseju z Obrony Przed Czarną Magią.

— Co? — spytał zirytowany, gdyż to, że przez chwilę spojrzał na Rogacza, spowodowało spory czarny kleks na jego wypracowaniu.

— Gdzie jest ta kartka?

— James, naprawdę mógłbyś być bardziej zorganizowany — mruknął pod nosem i wskazał kawałek pergaminu przyczepiony do ściany nad łóżkiem Rogacza.

— Spadaj — parsknął. — Kiedy pełnia?

Remus zamarł nad pisanym słowem. Następnie powoli przeniósł wzrok na przyjaciela.

— Nie wiem... — szepnął. — Cholera!

— Spytam się Trelawney, ona powinna wiedzieć takie rzeczy. — powiedział Potter i wyszedł z dormitorium.

Na twarzy Lupina wciąż malował się szok. Jak mógł zapomnieć o liczeniu dni i księżyców?! Przecież od tego zależy jego życie i bezpieczeństwo otoczenia!

***
Potter wbiegał po schodach. Po chwili stał przed salą od Wróżbiarstwa, a tam Trelawney przesiaduje większość swojego życia.

Wpadł do sali bez pukania, bo po co?

— Pani profesor! — wydyszał.

— O, James Potter? — popatrzyła na niego przez grube szkiełka okularów, przez które jej oczy wydawały się 5 razy większe niż normalnie.

— Kiedy jest pełnia księżyca?

— Pełnia księżyca? Po co ci to wiedzieć, Potter? — mówiąc to, podeszła do jakiegoś kalendarza.

— Emm, chcę wziąć Lily na randkę — wymyślił. — To kiedy jest?

— Za 2 dni. — oświadczyła. James odetchnął z ulgą. — Na pewno wszystko dobrze?

— Tak, tak. Dziękuję, do widzenia.

Po chwili znów był w męskim dormitorium Gryfonów i przekazał wiadomość przyjacielowi.

— Remus, wiesz co to oznacza? Że ja, Łapa i Glizdek musimy sobie zrobić trening przemiany w animagów, by ci pomóc. Wtedy nie będzie tak, że któregoś z nas możesz zabić, czy coś.

— Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne, dzięki. Tylko weź pod uwagę to, że nie za bardzo będzie kiedy. Jest po dziewiątej, o czternastej masz szlaban z Glizdogonem i Lily. Sprzątanie zajmie wam dobre cztery godziny, a mi, Dorcas i Łapie ogarnianie Pokoju Życzeń też mniej więcej tyle samo. Gdy skończymy, już będzie ciemno. Jakiś plan, Sherlocku?

— Tak. Zbierzmy ekipę teraz i idźmy do Wrzeszczącej Chaty.

— Teraz? — zdziwił się Lunatyk.

— No teraz, bo potem nie będzie kiedy. Gdzie jest Mapa?

Lupin rozejrzał się.

— Na łóżku Petera.

James zaraz ją pochwycił i mruknął:

Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego!

Następnie otworzył Mapę Huncwotów i chwilę jeździł wzrokiem po niej, aż zobaczył imiona dwojga przyjaciół.

— I gdzie są? — spytał Remus.

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Where stories live. Discover now