Rozdział 33 - Zgrzyty międzydomowe.

2.4K 153 101
                                    

Droga Mamo i drogi Tato,
piszę do Was pierwszy raz od dość długiego czasu. Dużo nauki, w dodatku jestem w związku z Lily, której poświęcam naprawdę duuuużo czasu.
Przejdę do sedna: ja, Lily i moi kumple rozmyślaliśmy nad tym, gdzie spędzimy tegoroczne święta, które, jakby nie patrzeć, będą za dwa tygodnie.
Moglibyśmy je spędzić u nas w domu (liczę na to, że się zgodzicie)?
Dajcie odpowiedź jak najszybciej. Najlepiej od razu, żebyśmy w razie czego skombinowali inną miejscówkę.
Kocham Was,
James

Zalepił kopertę gryfońskim lakiem i podał sowie o wdzięcznym imieniu Carmen.

— Leć do moich rodziców. — powiedział do niej i otworzył okno, przez które wleciało do środka mroźne powietrze.

— Napisałeś? — spytała Lily. Kiwnął głową.

Do Pokoju Wspólnego Gryffindoru cichutko weszła Dorcas Meadowes. Stanęła obok kanapy.

— Cześć wam — odezwała się. Jej głos był słaby. — Mogę się dosiąść do was?

Para wymieniła zdziwione spojrzenia.

— Oczywiście, że możesz, Dor. — James poklepał miejsce obok siebie.

— Proszę, nie mówcie już na mnie "Dor". Tak mówili na mnie... mówili... — jej oczy zrobiły się szkliste i spuściła głowę. — Tak na mnie mówili rodzice.

— Jasne — Lily potarła ją po plecach.

Ktoś z łoskotem wypadł z męskiego dormitorium.

— Jest tu Dorcas?! — krzyknął Syriusz. Spotkał się ze zdziwionym spojrzeniem innych uczniów.

Gdy zobaczył twarz ukochanej, chciał do niej podejść, ale ona podbiegła do niego i wskoczyła na jego tors. Uwiesiła się mu na szyi. Uśmiechnął się łobuziarsko, dokładnie tak, jak uwielbiała. Nie widzieli się od paru dni. Panna Meadowes nie wychodziła z dormitorium, nie chciała nikogo widzieć. Oboje byli za sobą stęsknieni.

— Peter znów gdzieś wybył? — zapytała.

Black zacisnął szczękę.

— Tak, zapewne liże się po kątach z moją jakże ukochaną kuzyneczką, którą udusiłbym przy najbliższej okazji, ale niestety więzy rodzinne mi na to nie pozwalają, więc muszę znosić jej fałszywą mordę na drzewie genealogicznym w domu oraz na korytarzach w szkole. — wypowiedział na jednym tchu.

— Przecież mieszkasz teraz u mnie, uciekłeś z domu — zauważył James.

— Co nie zmienia faktu, że ciągle wszędzie ją widzę — burknął.

— Dorcas! Wspaniale cię znów widzieć! — Remus przytulił ją od tyłu i podniósł. — Jak się czujesz?

— Może być — mruknęła. Automatycznie została przytulona i wycałowana przez Claire, która przyszła tu z Remusem.

Gruba Dama wpuściła kogoś do środka. Wszystkie spojrzenia Gryfonów skupiły się na Peterze i Bellatrix, stojących i gapiących się w podłogę. Zapewne nie spodziewali się tylu osób.

— Obściskiwanie się piętro niżej — warknął Syriusz przez cały Pokój.

— I kto to mówi — wypluł Peter. — Sam miziasz się z Dorcas w pierwszym lepszym miejscu!

— Kochany kuzynie, zluzuj pasek od spodni — Bellatrix spojrzała na niego wrednie.

— SPOKÓJ! — wykrzyknęła Dorcas.

— Zamknij się, to nie twoja sprawa! — syknęła Bella, stając twarzą w twarz z dziewczyną Syriusza.

— Zaraz wybuchnę — mruknął Łapa do Pottera.

— Spokojnie, załatwię to. — Przyjaciel poklepał go po ramieniu.

To, co się po chwili stało, trudno ubrać w słowa. James wyskoczył przed Syriusza z różdżką, zgrabnie nią wymachując i wykrzykując klątwy na Petera i jego śliską dziewczynę. Bellatrix warknęła do nich, że to jeszcze nie koniec i przy najbliższej okazji, gdy się na siebie natkną, nie będą mieli szans z nią i Peterem.

— Chcielibyśmy w to wierzyć — zaśmiała się głośno Lily. — Dobra, koniec zabawy, wynocha stąd.

— Jeszcze się policzymy.

***
Kolacja. Cała społeczność Hogwartu zebrała się w Wielkiej Sali, by zjeść ostatni posiłek dnia. Jednak zanim Huncwoci zdążyli wziąć do ust choćby jeden kęs, przerwał im profesor Dippet, który zamierzał coś ogłosić.

— Jako, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, razem z całym ciałem pedagogicznym chcielibyśmy zorganizować wam bal. — Na jego słowa na sali można było usłyszeć piski, krzyki i oklaski. — Spokojnie. Cieszę się, że nasz pomysł spotkał się z takim zaangażowaniem z waszej strony. Impreza odbyłaby się dwudziestego drugiego grudnia, przeddzień waszego wyjazdu do domów.

— Myślę, że właściwe byłoby poproszenie o pomoc Prefektów w organizacji balu. Oczywiście my również dołożymy od siebie co nieco. — dodała McGonagall. — Dziewczęta ubierają się w suknie wieczorowe, chłopcy w smokingi. Bal zaczyna się o ósmej wieczorem.

— To wszystko, smacznego!

Wszystkie cztery stoły były podekscytowane imprezą. Dziewczęta od razu zaczęły się naradzać co założyć.

Syriusz nachylił się do Jamesa i Remusa:

— No to panowie, zakładamy to, co zawsze?

— Pfff, jasne. Jeszcze czego, żebym specjalnie kupował smoking. — mruknął Remus.

__________
Tak jak mówiłam – napisałam!
Dziś już nie chce mi się nic pisać. Wieczór i noc poświęcę na czytanie "Baby I'm A Sinner". Myślę, że jutro wstawię ostatni rozdział i epilog.

Jako, że robię tak z każdym zakończonym fanfikiem, mam dla was zadanie:
Napiszcie pytania w komentarzach (jeśli macie) do:
– autorki (mnie)
– Lily
– Jamesa
– Petera
– Syriusza
– Claire
– Dorcas
– Remusa.
Odpowiedzi na pytania zamieszczę dzień po epilogu lub jeśli będzie ich wystarczająco dużo, w dzień epilogu.

Buźka! xx

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz