Rozdział 13 - Kolejna para do kolekcji.

2.9K 210 142
                                    

— Zostaw mnie, zostaw mnie!

Syriusz podniósł się ze śpiwora. Patrzył na wijącego się Petera we śnie. Wszyscy smacznie spali, totalna cisza w domu.

— Glizdogonie, obudź się. To tylko sen. — Łapa potrząsnął jego ramieniem.

— Zostaw mnie, mój panie. — wydyszał, zanim się rozbudził. — Łapo...

— Już, spokojnie, Glizdku. Nie jestem twoim panem. Idź spać.

Ciemnota w mieszkaniu. Musiało być między drugą a trzecią. Black miał się z powrotem położyć, gdyby nie to, że z pokoju dziewcząt usłyszał szloch. Wzniósł oczy ku górze i po cichu uchylił drzwi. Jego oczom ukazała się Dorcas. Mimowolnie się uśmiechnął. Zawsze lubił tą ciemną. Była słodka według niego. Przykucnął, by spojrzeć w jej zapłakane oczy.

— Dor? — zagadnął.

— Zostaw mnie, Black — syknęła, znowu zanosząc się płaczem.

— "Zabolało — pomyślał. — Nie spodziewałem się tego po Dorcas."

— Co się stało? — złapał jej rękę w swoje dłonie. Była zimna.

Musiał poczekać z dobre dwadzieścia minut, zanim panna Meadowes raczyła się odezwać.

— Nie mogę patrzeć na ich wszystkich — szepnęła. — Na Alicję i Franka, na Lily i Jamesa, który jest tak ślepo zapatrzony w nią. Chciałabym, żeby ktoś patrzył na mnie w ten sposób, jak James na Lily. Nawet nie mogę patrzeć na Glorię i Ksenia, bo mimo tego, że on ją kocha –

— Dor — przerwał jej.

— ...a ona nie odwzajemnia jego uczuć, to jednak wciąż zna –

— Dorcas...

— ...to uczucie, jak to jest –

— Dorcas, do cholery! — stracił cierpliwość.

— ...być kochanym przez kogoś — dokończyła głosem cichszym niż szept.

— Przestań. Skończ. — wysyczał. Nienawidził, gdy ktoś tak mówił o sobie. Nazywał to typowym użalaniem się, którego demonstrację niejednokrotnie przeprowadził przed chłopakami. Wyglądało to wtedy tak: "Och, mam najgorzej. Och, nie porównuj mnie do siebie, mam gorsze problemy! Jak śmiesz nazywać to problemami? Mam najgorzej, nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi!".

— Syriuszu, ale nie wiesz jak to jest być porzuconym dzieckiem — powiedziała łamiącym głosem.

— Tak się składa, że mam o tym dość spore pojęcie, Meadowes.

Zatrzymała wzrok na jego twarzy.

— Ty?

— Tak, ja. Nie jesteś sama. Po co komu miłość? To tylko niepotrzebne zobowiązania.

— Zobowiązania?! Co nazywasz zobowiązaniem? Miłość, wierność, zaufanie? — wypaliła, czego zaraz pożałowała. Łapa rzucił jej zdezorientowane spojrzenie. — Co ty w ogóle możesz wiedzieć o miłości?!

Trafiła w czuły punkt.

— Masz rację, nic nie wiem. — złapał jej twarz w dłonie i przycisnął swoje usta do jej ust.

— Black, nie powinniśmy — wysapała między pocałunkami.

— Przestań — uśmiechnął się huncwocko i pocałował ją namiętnie.

Łapa wyszedł z pokoju dziewczyn po piętnastu minutach. Wspólnie stwierdzili, że nie chcą obudzić Lily, Molly i Alicji. Pokierował się do łazienki z zamiarem ochłonięcia. W lustrze zobaczył swoje odbicie. Jego czarne loki były w jeszcze większym nieładzie niż zwykle, na bladej skórze twarzy wykwitły delikatne rumieńce, w niemalże czarnych oczach tańczyły wesołe iskierki. Usta były lekko opuchnięte od pocałunków.

Musiał przyznać jedno: Dorcas Meadowes potrafi niesamowicie całować.

***
— Dor, coś ty taka zadowolona? — spytała ze śmiechem Lily.

— A nie wiem, tak po prostu — skłamała. Czekała tylko, aż wszystkie będą mogły wyjść z pokoju, by w końcu mogła zobaczyć Syriusza. To co się zadziało dzisiejszej nocy między nią a Łapą, znacząco wpłynęło na jej uczucia. Przedtem traktowała go jako przyjaciela, do którego miała miłosne skłonności, a teraz czuła się zakochana. Mogłaby iść za Syriuszem na koniec świata.

Gdy Molly otworzyła drzwi, Dorcas wybiegła z pokoju. Gnała na łeb, na szyję, na spotkanie z Blackiem. Trudno by było posądzić resztę przyjaciół o to, że nic nie podejrzewali. Dor ciągle nawijała wieczorami o Syriuszu i o tym, o jakiej ona miłości marzy, a Syriusz wciąż opowiadał chłopakom, że "ciemna chyba mi się podoba". Gdy Evans zobaczyła, jak Meadowes rzuca się na szyję Huncwota, zaczęła klaskać, tak jak reszta. Cieszyła się, że chociaż jej najlepsza przyjaciółka kogoś ma. Molly też niedługo pewnie będzie z Arturem. Dogadują się naprawdę świetnie, widać też, że bardzo ich do siebie ciągnie. Alicja ma Franka. A Lily? Lily sama nie wie. Peter kocha czekoladę, a Remus chce zaczekać na miłość, jednak też wszyscy podejrzewają, że ktoś mu się podoba. Dziewczyny uważają, że to Krukonka, chłopaki obstawiają, że Puchonka. Z czasem przyjdzie odpowiedź.

Ze schodów zeszła Petunia. Akurat zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę i po chwili jej twarz rozjaśnił uśmiech. Wiadomo – Vernon.

Wszyscy dookoła są w związkach, Lily tak naprawdę to tylko z Peterem może sobie podać rękę. Jednak jak to mówią? "Każda zmora ma swojego amatora". A kto jest amatorem Lily? James Potter.

— Wychodzę i nie wiem, kiedy wrócę. — oświadczyła dumnie, zakładając palto. Daria Evans zmierzyła córkę wzrokiem.

— Petunio –

Matce Lily i Petunii przerwało trzaśnięcie drzwi.

— Przepraszam was za nią. Zwykle się tak nie zachowywała.

Rozległy się pomruki w stylu "Yhm", "Nic się nie stało". James spojrzał dziwnie na Syriusza i Dorcas. Był trochę zniesmaczony całą tą sytuacją. Gdy kolejny raz dziś para się pocałowała, Potter po prostu opuścił kuchnię, nie mając zamiaru patrzeć na nich.

Czy był zazdrosny?
Skądże. Po prostu wiedział, że prawdopodobnie nigdy nie doświadczy tego z Lily.

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Where stories live. Discover now