— Lily, śpisz?
Rudowłosa otworzyła jedno oko. Gdy zobaczyła, że to Molly Prewett – dziewczyna, która zajmuje przeważnie sąsiednie łóżko – podniosła głowę.
— Stało się coś? Która godzina? — zmrużyła oczy, chcąc uchronić się od światła różdżki.
Molly przegryzła nerwowo wargę.
— Chodź ze mną do Pokoju Wspólnego. Jakieś dziwne dźwięki stamtąd dochodzą...
Lily przymknęła oczy i głośno westchnęła. Następnie spojrzała na okno – była szarówka, oznaczająca, że może być gdzieś koło piątej rano. Po jej głowie krążyły najróżniejsze opcje, jednak najprawdopodobniejszą z nich było to, że Huncwoci znów coś odwalają.
— Lily? — przywołała ją do rzeczywistości panna Prewett.
— Tak, tak, już idę.
Dziewczyny wyszły z dormitorium i schodząc po schodach z różdżkami w rękach, nasłuchiwały szeptów, chichotów i innych bliżej niezidentyfikowanych odgłosów. Starały się stąpać jak najciszej, by nie wystraszyć "sprawców". Gdy były przed wejściem do Pokoju Wspólnego Gryfonów, wspólnie powiedziały 'Nox' i nastała ciemność.
— Syriusz, weź to tu przyczep, no — polecił jakiś głos, najprawdopodobniej należący do Petera.
— Genialne! — pochwalił Remus. Jego głos wszędzie się da poznać, więc nie było wątpliwości, że Lupin to Lupin.
Lily i Molly wypuściły powietrze. Evans układała już sobie powoli wszystko w głowie...
— BLACK, POTTER, PETTIGREW, LUPIN! O WY, DO CHOLERY JASNEJ, ZNOWU WYPRAWIACIE?!
Nastała cisza.
— Nox — mruknął pewnie Potter. — Evans, daj spokój...
— Nie, na Merlina, jest piąta rano! — zirytowana przewróciła oczami. — CHCECIE, ŻEBYŚMY STRACILI KOLEJNE PUNKTY?!
Rozległo się chrząknięcie.
— Panno Evans, minus pięć punktów dla Gryffindoru za zakłócanie jeszcze trwającej ciszy nocnej — przemówiła surowym tonem McGonagall. Wszystkie oczy zwróciły się na nią. Wicedyrektorka miała potarganego warkocza, była ubrana w szlafrok i puchate kapcie. — Co się z tobą dzieje, Lily?
— Przepraszam, pani profesor. — spuściła głowę, rumieniąc się wściekle.
Wzrok nauczycielki przeniósł się na Huncwotów, którzy w tym momencie nie wiedzieli co ze sobą zrobić, więc chcieli cichaczem wrócić do swojego dormitorium.
— Potter, Lupin, Black, Pettigrew! Mało wam jeszcze atrakcji?!
— Pani profesor, bo my... — zaczął nieśmiało Remus.
— Nie mogliśmy spać... — pokiwał głową Syriusz.
— I sobie tak tutaj... — James przebiegł wzrokiem po kanapie.
— Przyszliśmy posiedzieć... — skończył Peter.
— Skaranie boskie z wami! — westchnęła. Gdy wychodziła, mruczała coś jeszcze o kanaliach i nastoletnich gówniarzach.
— Obudziliście nas — syknęła Lily.
— Oj, Marchewko, przestań. — Black podszedł do dziewczyny i ją przytulił. — Wiesz przecież, że to niespecjalnie...
— Black, skończ te swoje memoriałki, pastorałki i gorzkie żale i lepiej powiedz, co tym razem chcieliście odwalić — uśmiechnęła się Molly.
CZYTASZ
Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)
Fanfiction"- Czym jest przyjaźń według ciebie, Lily? - zapytał Syriusz, gdy weszli do dormitorium. - Na pewno nie tym, co czuję do Pottera. - warknęła dziewczyna, siadając na łóżku." Opowiadanie za czasów szkolnych Huncwotów, pisane w 3. osobie. Lily Ev...