Rozdział 10 - Kim jest ten Tom Riddle?, mecz Quidditcha.

3.3K 198 81
                                    

Sobota. Lily nie spała praktycznie całą noc. Myślała o sytuacji, jaka teraz jest w domu. Dlaczego jej ukochana babcia musiała umrzeć? Była dobrym człowiekiem, nigdy nie miała z nikim zatargów. Dlaczego ci najlepsi zawsze umierają pierwsi, a ci źli żyją wiecznie?

— Petunio, dlaczego akurat teraz uciekłaś? Teraz, kiedy rodzice najbardziej cię potrzebują, bo mnie nie ma w pobliżu? — mówiła do siebie.

W poniedziałek pogrzeb. Rodzice pewnie latają po mieście załatwiając różne sprawy z nim związane.

Dziś przez tę godzinę, gdy spała, znów śnił się jej Tom Riddle. Dziewczynie robiło się niedobrze, gdy zabijał niewinnych ludzi na jej oczach we śnie. Nie rozumiała, dlaczego zakłóca jej sny. Przecież McGonagall mówiła, że to był tylko zwykły uczeń, który ukończył szkołę 19 lat temu. Jeśli ten sen to prawda, to czy nauczyciele wiedzieli, że uczą mordercę?
O, nie. Miarka się przebrała. Lily postanowiła sama poszukać informacji o tym dziwnym Tomie Riddlu. Postara się wykorzystać do tego książki z biblioteki, nauczycieli i duchy Hogwartu.

Otworzyła książkę zatytułowaną "Osiągnięcia uczniów Hogwartu — lata 1940–1960". Spojrzała w spis treści. Cóż, myślała, że będzie trudniej.

Thomas Marvolo Riddle (ur. 31.12.1926r.) — ukończył Hogwart w 1943r. Uczeń Slytherinu. Wybitny w dziedzinie Eliksirów, Transmutacji i Zaklęć. Potrafił rozmawiać z wężami; prawdopodobny Dziedzic Salazara Slytherina. Interesował się czarną magią. Miał zadatki na świetnego czarodzieja. Krążą plotki, że otworzył Komnatę Tajemnic, która więzi bazyliszka.

— No, droga profesor McGonagall, okłamała mnie pani — syknęła w duchu Lily, szybko obliczając w pamięci, że Tom Riddle nie ukończył szkoły 19 lat temu, lecz 32. Teraz jest po pięćdziesiątce, a nie po trzydziestce.

Czyli Tom Riddle był Ślizgonem. I interesował się czarną magią. A i prawdopodobny Dziedzic Salazara Slytherina. Lily przestraszyła się nie na żarty. Nie wiedziała nawet jak on wygląda, gdyż we śnie pojawiał się jak śmierć – w czarnym płaszczu włóczącym się po ziemi i kapturze na głowie.
Zaraz.
Chwila.
Był wężousty.
We śnie obok niego wił się wąż, jakiś pyton.
Za każdym razem zabijał Avadą Kedavrą lub za pomocą węża.

Lily wychyliła się, by sprawdzić, czy pani Pince jest zajęta. Niestety, bibliotekarka coś spisywała, więc nie było szans, by dostać się do Działu Ksiąg Zakazanych i poszukać czegoś o czarnej magii. Uśmiechnęła się jednak – przecież przyjaźni się z Huncwotami. Chłopcy pomogą włamać się jej do tego działu, a ona rozwiąże tę zagadkę, która ją nurtuje od... no w sumie to od lipca. Od końca lipca. Wtedy przyśnił się jej po raz pierwszy.

Włożyła księgę na regał i wyszła z biblioteki. Spotkała na swojej drodze sir Nicolasa. Chciała go zapytać o Riddle'a, ale stwierdziła, że to nie jest najlepszy pomysł. Skoro McGonagall ją okłamała, duch zapewne też to zrobi.
Wbiegała szybko po schodach, co trzeci stopień. Zdyszana stanęła w Pokoju Wspólnym Gryfonów, przed dormitorium męskim. Weszła bez pukania, bo po co? Zastała tam jednak tylko Petera i Remusa.

— Hej, chłopcy! — przytuliła Lunatyka.

— Witaj, Lily. Co cię do nas sprowadza? — zapytał grzecznie.

— Gdzie reszta? — zignorowała jego pytanie, widząc, że nie ma Jamesa i Syriusza.

— Mają trening. O jedenastej jest mecz. Z Ślizgonami. — wyjaśnił Peter.

Z Ślizgonami.
Z Ślizgonami.
Zaraz.
Moment.

— Black jest w drużynie?! Która jest godzina?!

Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)Where stories live. Discover now