-To smutne że starym ludziom tak odbija.- powiedziała przejęta blond włosa studentka.

Moją uwagę przykuł młody mężczyzna, który usiadł niedaleko nas przy stoliku. Chyba już go wcześniej widziałam, tak na dziedzińcu przyglądał mi się wtedy. Jeszcze dziwniejszym jest to że uśmiechnął się w moją stronę. Szturchnęłam blondyna i dyskretnie wskazałam głową chłopaka, który nam się przygląda.

-Załatwię to.- szepnęłam do Dean'a i wstałam ze swojego miejsca. Ruszyłam do stolika mojego obserwatora.

Przysiadłam się do mojego chłopaka i wyciągnęłam swoją odznakę.

-Agentka specjalna Sherron FBI. Czemu widzę cię już kolejny raz pierniczku, śledzisz mnie?- zapytałam poważnie. Był na początku uśmiechnięty ale gdy go o to zapytałam jego mina się zmieniła, wyglądało teraz jakby zawiódł się na czymś.

-Nie zaiskrzyło wtedy między nami?- zapytał. A mnie przytkało  jego pytanie. Co on ma na myśli?

-Kiedy?- nie za bardzo go zrozumiałam.

-Wybacz, myślałem że mieliśmy magiczny kontakt wzrokowy na dziedzińcu. Zobaczyłem cię tu i pomyślałem że poczekam aż skończysz spotkanie. I może moglibyśmy wtedy ... - powiedział zalotnie.

-Nie, nie było ... żadnego kontaktu. Jesteś ode mnie młodszy i ... To śledztwo federalne, jestem na służbie.- niezbyt komfortowy obrót spawy. Myślałam że facet nas śledzi i że może trochę się zabawie w złego glinę, ale na pewno nie chcę bawić się w ten sposób. W sumie to fajnie że się komuś podobam, ale ja nie jestem zainteresowana. Mam już kogoś innego na oku

-To ma sprawić że będziesz mniej interesująca?- zaśmiałam się nerwowo i schowałam odznakę.- Mam nadzieję że cię nie wystraszyłem.- dotknął delikatnie mojej dłoni, którą szybko zabrałam.

-W porządku obywatelu.- uśmiechnęłam się nerwowo i zeszłam z krzesełka odchodząc od stolika.

-Dobrej nocy.- machnął jeszcze do mnie.

-Tobie też... dobrej.

Ulotniłam się z klubu jak najszybciej mogłam. Podeszłam do Dean'a stojącego na parkingu przy Impali.

-I co?- zapytał gdy mnie zauważył.

-Spodobałam mu się.- odpowiedziałam zdawkowo. Blondyn zaśmiał się.

-A ty myślałaś że nas śledzi. Że się zabawisz w złego glinę, a nie spodziewałaś się że po prostu mogłaś mu się spodobać.- zarechotał blondyn wsiadając do auta.

-Zamknij się!- zaczerwieniły mi się policzki, usiadłam na siedzeniu obok blondyna.

-Dałaś może mu swój numer?- zapytał szczerząc się jak głupi.

-Wal się.- burknęłam.

-Wyluzuj, Sam dzwonił. Ktoś podobno go śledzi, jedziemy na parking dla gości. Tam mamy się spotkać.- powiedział już trochę poważniej blondyn.

~~~

Zaparkowaliśmy. Dean schował się w krzakach, a ja stoję przy samochodzie i czekam na Sama.

Gdy długowłosych podszedł do mnie, rozejrzałam się dyskretnie czy ktoś za nim nie szedł ale nikogo nie zauważyłam.

-Udawaj że spotkaliśmy się tu jako para.- powiedziałam do Sam'a, który o dziwo bardzo chętnie się zgodził.

Oparł dłonie o samochód po obu moich stronach i przycisnął mnie do pojazdu sprawiając, że musiałam oprzeć się plecami o Impale. Przybliżył swoją twarz do mojej.

-Może być tak?- szepnął mi zalotnie do ucha. Dreszcz przebiegł mi po plecach.

Mój oddech przyspieszył, a serce zaczęło łomotać. Jaką ja mam teraz ochotę go pocałować.
Nagle usłyszeliśmy jak z krzaków wylatuje i to dosłownie Dean po czym uderza w bok samochodu, w którym pękły szyby. Gdy upadł na twardy beton wydał z siebie głośny jęk i skomentował:

-Moja wątroba.

Odsunęliśmy się od siebie. Z krzaków wyszedł prawie trzymetrowy umięśniony facet, a raczej... golem? Tak bynajmniej mi się wydaje bo na pewno nie jest człowiekiem. Zaczął iść w naszą stronę. Sam zaczął pośpiesznie otwierać bagażnik auta, ja wyciągnęłam pistolet z kieszeni płaszcza i zaczęłam strzelać do tego wielkoluda. Ale to nic nie dało, nadal idzie w naszą stronę jakby nie zwracał uwagi na kule. które wbijają się w jego ciało. Gdy ustał przed Sam'em, długowłosy maczetę, którą wyciągnął wcześniej z bagażnika wbił w ramie golema, ostrze utknęło w nim gdy szatyn chciał je wyjąć. Wielkolud złapał go za szyję i podniósł do góry.

-Puść go gliniany wielkoludzie!- krzyknęłam na stwora strzelając mu w głowę, ale nawet to nie pomogło.

-Zostaw ich.- usłyszeliśmy czyjś głos, który spowodował że stwór wykonał ten rozkaz od razu, bez żadnych sprzeciwów.

Te słowa powiedział ten sam chłopak, który podrywał mnie w klubie. Ustał obok wielkoluda. Opuściłam swoją broń zaskoczona.

-Co to jest do diabła?- zapytał zszokowany Sam masując swoją obolałą szyję.

-Golem, mój golem.- powiedział chłopak.

Supernatural Life | S. W. | ZawieszonaTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon