62.

231 19 0
                                    

Dean z dwiema dużymi torbami zszedł po schodach po czym przeszedł dalej do pomieszczenia w głąb bunkra gdzie przy stole zastał siedzącą Monic, wokół której jest pełno książek. A ona sama wygląda jakby miała zaraz zasnąć na siedząco i nawet nie usłyszała jak blondyn wrócił z zakupów, na które go wysłała.

-Hej, Sam jeszcze nie wstał?- starszy Winchester odłożył torby na stół. Granatowowłosa podniosła wzrok znad czytanych papierów Ludzi Pisma, które znalazła w zakamarkach bunkra.

-Po tym co mu dałam powinien przespać co najmniej 10 godzin.- odłożyła papiery po czym przetarła twarz dłonią.

-Co mu dałaś?- Dean usiadł na krześle na przeciw niej.

-Ledwo przespał dwie godziny w nocy. Wyglądał jak zombie wiec podałam mu w koktajlu środki nasenne, po których obudzi się jak nowo narodzony. Kupiłeś?

-Tak, choć gdy kupywałem te leki, których nazw w ogóle nie rozumiem i nawet ciężko je wypowiedzieć na głos, ekspedientka dziwnie się na mnie patrzyła i niezbyt chętnie mi je sprzedała. Co to właściwie jest?- blondyn przysunął torbę z lekami w stronę Monic. Kobieta zaczęła przeglądać jej zawartość.

-Najważniejsze żeby postawiły mnie na nogi, tyle musisz wiedzieć.- Dean sięgnął przez stół i zabrał granatowowłosej torbę.- Ej, oddaj.

-Nie, gadaj co to za świństwa.- zajrzał do środka, wyjął małe pudełeczko i przeczytał na głos widniejącą na nim nazwę.- Kodena, zawiera śladowe ilości opioidów. Co to do cholery? Jakieś narkotyki, jeśli tak to teraz bym zrozumiał dziwne spojrzenia tamtej ekspedientki.

-Właściwie to niektóre zawierają narkotyki, ale zanim coś powiesz to jest bezpieczne. Oczywiście jeżeli wiesz ile powinno się tego brać.

-A ty skąd to niby wiesz?- spytał mrużąc oczy. Monic wywróciła oczami.

-Byłam na studiach medycznych przez dwa lata i miałam staż w szpitalu wiec wiem to i owo. Nie martw się to nie dla Sammy'ego. Dla niego są w tej drugiej torbie.

-Ale tam jest jedzenie i jakieś proszki.

-I to mu wystarczy, a teraz oddaj.- Monic wyciągnęła wyczekująco dłoń, blondyn niechętnie oddał jej torbę.

-Gdy Kevin'owi kupiłem tabletki to byłaś zła że go tym faszeruje, a teraz sama sobie to robisz.

-Po pierwsze, nie wiedziałam co dokładnie mu kupiłeś, pewnie były to pierwsze lepsze tabletki z brzegu i nawet pewnie nie sprawdziłeś ich składu. A po drugie, tylko to może w jakimś stopniu poprawić mój stan.- Monic wstała od stołu i chwyciła w dłonie torebki.- Jak coś będę w kuchni.- powiedziała i wyszła z pomieszczenia. 

-I będziesz faszerować się lekami, nie na mojej warcie.- powiedział cicho pod nosem Dean.

~~~~

Monic skończyła kroić owoce i włożyła je do miksera. Dodała jeszcze naturalny jogurt po czym założyła pokrywę i włączyła urządzenie. Wcześniej spożyła kilka tabletek i może teraz powiedzieć że czuję się trochę lepiej, ból złagodniał, a jej ciśnienie wróciło do normy. Z dnia na dzień dochodzą kolejne objawy, ostatnio zaczęło jej szumieć w głowie i trzy razy wymiotowała czarną mazią, ale o tym nie mówiła nikomu. Bo po co dokładać im więcej trosk. Sammy jeszcze bardziej by się martwił i nie opuszczał by biblioteki w poszukiwaniu jakiegoś sposobu by  jej pomóc. A dobrze wiedzą jakie jest jedyne rozwiązanie. 

Monic usiadła przy stole obserwując jak maszyna miksuje produkty na koktajl odżywczy dla Sam'a. Już dwa stoją i chłodzą się w lodówce, każdy ma inny skład i przeznaczenie. Przynajmniej w ten sposób może mu jakoś pomóc i dbać o jego zdrowie, które pogarsza się. Monic boi się że po ukończeniu tych prób jego stan może wcale się nie poprawić, a nawet pewna myśl dręczy ją że to nie skończy się dobrze. Przymknęła oczy na moment odganiając z myśli strach przed utratą go. Wstała z miejsca i podeszła do półki gdzie schowała leki, które kupił jej Dean. Nie do końca była z nim szczera. Mają jej poprawić stan, ale nie fizyczny tylko psychiczny, przy tym mogą nawet jeszcze bardziej zaszkodzić jej zdrowiu. Ale przynajmniej nie czuje już takiego bólu jak wcześniej i czuje się spokojniejsza. Wzięła do reki kilka tabletek i połknęła je popijając szklanką wody. Odetchnęła głęboko. 

Supernatural Life | S. W. | ZawieszonaWhere stories live. Discover now