39. Motocyklista

452 33 1
                                    


Wilkołak chwycił Dean'a przez co blondyn puścił swoją broń i rzucił nim w moją stronę. Na szczęście unniknęłam zderzenia z blondynem, który z hukiem uderzył o ścianę.
Spojrzałam na leżącą niedaleko broń, potwór też ją zauważył. Ruszyliśmy w tym samym czasie, ale ja byłam szybsza. Zrobiłam wślizg i chwyciłam pistolet. Wycelowałam w wilkołaka i posłałam mu trzy kulki w serce. Spojrzałam w kierunku Sam'a, który jeszcze chwilę siłował się z innym wilkołakiem, ale udało mu się z nim uporać wbijając mu srebrny nóż w serce.
Wstałam i otrzepując się podeszłam do jęczącego przy ścianie blondyna.

-Cały jesteś?

-Ta, tylko przeleciałem przez całe pomieszczenie jak szmaciana lalka.- wyciągnęłam do niego rękę i pomogłam mu wstać.-A ty?- wskazał na krwawiące rozcięcie nad moim okiem.

-Jestem cała. Oprócz rozciętego łuku brwiowego.- prawie oko straciłam, w ostatniej chwili uniknęłam pazurów wilkołaka, który się na mnie rzucił.

-Mówiłeś że było tylko trzech, ja tu widzę aż pięciu.- żachnął Sam podchodząc do nas i objął mnie ręką w pasie.

-W tej chwili to nie ma znaczenia, nie żyją.- wzruszył ramionami blondyn, ale skrzywił się z bólu.- Będą siniaki.

-Nie bądź zły na brata. On po prostu nie umie liczyć do pięciu.- zażartowałam przylegając bardziej do szatyna.

-Racja, zapomniałem że zatrzymał się na poziomie pięciolatka.- zaśmiał się Sam, a ja razem z nim.

-Ha, ha, ha, tak śmieszne że zapomniałem się zaśmiać.- pokręcił głową, ale zauważyłam że powstrzymuje się od uśmiechnięcia się.- Jesteście tak samo mało zabawni. Na prawdę dobrana z was para.

~

-Mhmm, tego właśnie potrzebowałem.- Dean wgryzł się w hamburgera i powiedział jakby to jedzenie było siódmym cudem świata.

-Dean, to tylko hamburger, zwykłe mięso i bułka.- powiedział Sam, a blondyn spojrzał na niego spod byka.

-Jak możesz tak mówić, to prawdziwe dzieło idealnie dobranych do siebie kompozycji smaków. Nie to co twoja sałatka. Ten hamburger z podwójnym serem i dodatkowym bekonem to prawdziwe jedzenie dla wojowników.

-Mówisz tak o każdym fast-food'zie.- szatyn skrzywił się gdy blondyn zrobił kolejnego kęsa nie zwracając uwagi na to że ubrudził się sosem.

-Ha, ha, z taką gadką może zaczniesz pisać poematy.- zaśmiałam się. Dean popatrzył na nas z oburzeniem.

-Nie wiecie co na prawdę jest dobre.

Sięgnęłam do talerza Dean'a i zabrałam mu jedną frytkę. Wzięłam ją do buzi.

-Frytki są dobre, to w końcu pokrojone ziemniaki.

-Masz rację.- powiedział z dumą do mnie blondyn. Wyciągnął dłoń bym przybiła mu piątkę. A gdy to zrobiłam skarciłam się bo nie zauważyłam, że ubrudził sobie też dłonie w sosie. Po prostu duży dzieciak z niego.

-Fuj, chyba nie potrafisz jeść jak człowiek.

Sięgnęłam po chusteczki i zaczęłam wycierać się. Obok mnie Sam zaśmiał się.

-Uważaj bo i ty zaraz się pobrudzisz.- powiedziałam do niego, a on posłał mi rozbawiony uśmiech.

-Chyba nie urządzisz w barze bitwy na jedzenie?

Wzruszyłam ramionami.

-No dobra, ja już się zbieram do motelu. Idziecie?- zapytał nas szatyn wstając od stolika.

-Idę z tobą.- powiedziałam wstając.

-Ja jeszcze zostanę.

-Udanej randki z kanapką.- rzuciłam w stronę blondynka.

-Już jest udana.

Zaczeliśmy iść między stolikami w stronę wyjścia z baru. Sam szedł pierwszy torując przejście. Zawsze wieczorami takie miejsca są przepełnione po brzegi.
Nagle jakiś facet idąc na przeciw nas pchnął Sam'a ramieniem jakby był ślepy że ktoś przed nim idzie. Szatyn prawie się przewrócił.

-Co za dupek.- powiedział Sammy.

Ten głupi oprych nawet nie przeprosił aż mi krew się zagotowała.

-Może jakieś przeprosiny grubasie!- mężczyzna zatrzymał się i odwrócił w naszą stronę. Jest bardzo postawny i wzrostu mojego wielkoluda, może trochę niższy. Wygląda jak typowy motocyklista, skórzana kamizelka, tatuaże, bliznę nawet ma.

-Lepiej uważaj co i do kogo mówisz laleczko.- powiedział i wzrokiem zeskanował mnie zatrzymując się na moim biuście, uśmiechnął się wstrętnie.

Poczułam jak wzbiera się we mnie wściekłość i jednocześnie obrzydzenie.
Zauważyłam za nim jakiś dziwny cień, który zaczął do niego przylegać. Odczułam zło, jakby pochodziło od tego kolesia. Przeczucie tak mi podpowiada.

-Chodźmy, nie jest tego wart.- Sam dotknął mojego ramienia i chciał poprowadzić do wyjścia, ale pogardliwy śmiech faceta mnie zatrzymał.

-Tak, niech laluś zabierze swoją pizdeczkę.

Wyrwałam się z chwytu Sam'a i podeszłam do tego wstrętnego oblecha.

-To ty nie wiesz kim jestem.

-Co chcesz się zabawić?

Uśmiechnęłam się w sarkastyczny sposób. Zamachnęłam się waląc pięścią w jego ryj, zachwiał się. Z wściekłym spojrzeniem na mnie spojrzał. Ponownie mu przywalił, a następnie kopnęłam w brzuch aż się zgiął w pół i łapiąc go za fraki pchnęłam na jeden z stolików. Ludzie przy nim siedzący odskoczyli od niego gdy grubas z hukiem na niego poleciał i go przewrócił.

-Cholera.- usłyszałam za sobą spanikowanego szatyna i gdy chciałam jeszcze dołożyć wstającemu powoli z ziemi grubasowi Sam mnie powstrzymał i tym razem udało mu się szybko wyciągnąć mnie na zewnątrz.

-Co to było? I czemu jesteś taka gorąca?

-Gorąca? Na flirt w takiej chwili ci się zebrał?- zapytałam i gniew powoli zaczął maleć.

-W sensie że masz gorącą skórę.- wytłumaczył.- Pamiętam że działo się też tak gdy uaktywniała się twoja druga strona. Czy wszystko z tobą w porządku?- zapytał z niepokojem i troską.

-Po prostu ten koleś zachował się jak dupek i nie wygląda na dobrego.- wręcz czuć od niego złą aurę.

-Ale to nie powód by nim rzucać. Jakim cudem to ci się udało? Koleś waży pewnie ze 100 kilo.

-Nie wiem, zdenerwowałam się i... jakoś tak wyszło.

-Jesteś pewna że nie ma nic o czym powinienem wiedzieć?- zapytał czujnie mi się przyglądając, a mi coś gardło ścisnęło.

Właściwie to jest coś o czym pewnie powinnam powiedzieć, ale jeżeli to zrobię Sam zamknie mnie jak księżniczkę w wierzy dla "mojego dobra" i zacznie świrować że coś złego się ze mną dzieje. Prawdą jest to że ja jestem ta zła. W końcu bycie w połowie demonem nie ma dobrych skutków.

-Nie.- powiedziałam starając się zabrzmieć naturalnie. Sam jeszcze chwilę przyglądał mi się jakby zastanawiał się czy aby na pewno mówię prawdę. Ale po chwili skinął głową i zaczęliśmy iść w stronę motelu.

Supernatural Life | S. W. | ZawieszonaWhere stories live. Discover now