40. Ostra zabawa

412 41 1
                                    


Przewróciłam się na plecy nadal nie mogąc zasnąć. Od ponad czterech godzin próbuję z marnym skutkiem. Ciągle po głowie chodzi mi ten cień przy tym kolesiu, którego nadal mam ochotę zatłuc na śmierć. Stop. Czemu mam taką okropną ochotę go zabić? Czuję że jest zły, ale żeby od razu go... Podniosłam się do pozycji siedzącej. Samym już dawno zasnął, a Dean jeszcze nie wrócił, obstawiam że nie tylko z kanapką miał randkę.
Rozejrzałam się po pokoju, w którym panuje mrok. I włosy stanęły mi dęba gdy zauważyłam cień znacznie ciemniejszy niż panująca tu ciemność. Poruszył się i zaczął kierować w stronę drzwi, a następnie zniknął za nimi. Spojrzałam jeszcze raz na śpiącego szatyna. Może nie zauważy że się wymknęłam?
W pośpiechu ubrałam się nie robiąc przy tym zbędnego hałasu i wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się, cień znajduje się po drugiej stronie ulicy jakby na mnie czekał. To co właśnie teraz robię jest bardzo ryzykowne i głupie. Ale czy posłuchałam się głosu rozsądku? Nie, właśnie zaczęłam iść za tym cieniem. Minęliśmy bar, w którym niedawno pobiłam tamtego grubasa i ruszyliśmy w stronę uliczki, gdzie światło z latarni nie dochodzi. Wchodząc tam usłyszałam szloch. A trochę dalej zobaczyłam tamtego parszywego kutasa, który przyciska do ściany płaczącą kobietę. Zakrył jej usta dłonią i z wstrętnym uśmiechem zaczął jeździć scyzorykiem po jej dekolcie, ale nie raniąc jej.
Cień ponownie do niego przylgnął. Jeszcze bardziej się zbliżyłam w ich stronę.

-Puść ją.- rozkazałam chłodnym i stanowczym tonem, którego sama nie rozpoznałabym że jest mój.

Mężczyzna spojrzał w moją stronę.

-No proszę, kogo my tu mamy, suka z baru.- warknął i puścił kobietę.- Chyba jednak z tobą się zabawię.- powiedział wskazując mnie scyzorykiem.- I odwdzięczę się za tamto.

Skinęłam głową do przerażonej kobiety by zmykała jak najszybciej stąd. Odsunęła się od mężczyzny i ruszyła w moim kierunku. Gdy przechodziła obok z płaczliwym głosem podziękowała mi i uciekła.

-Lubisz ostrą zabawę?

-Nawet nie wiesz...- facet nie dokończył bo upadł na kolana upuszczając scyzoryk i nie potrafiąc się wysłowić. Cień zaczął go oplatać.

Podeszłam po woli do niego, a ten spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.

-Mówiłam że nie wiesz kim jestem, a nie jestem zwykłym człowiekiem. Wierzysz że istnieją demony?- szarpnęłam go za koszulę, a ten wybełkotał coś niezrozumiałego.- Może łaskawie odpowiesz, czy może mamusia nie nauczyła cię manier?- gniew znowu zaczął we mnie wrzeć.- Więc ja cię nauczę.

Przywaliłam mu w twarz, ponowiłam to jeszcze kilka razy aż krew zaczęła płynąć jak strumieniem z jego nosa. Przestałam gdy zaczął tracić kontakt z rzeczywistością. Potrząsnęłam nim by spojrzał w moje oczy.

-Zaraz pokażę ci coś bardzo złego.- przyłożyłam dłoń do jego czoła i pokazałam rzeczy, które cień w jakiś sposób mi nakazał.

Mężczyzna upadł na ziemię dygocząc, jakby miał napad. Z przerażeniem spojrzał na mnie.

-Cz-czym ty-ty jesteś?- zapytał jąkając się.

-Następnym razem jeśli nawet pomyślisz by zrobić komuś krzywdę pamiętaj że znajdę cię i zabiję.- ostry i wręcz mrożący ton mojego głosu rozniósł się echem po uliczce.

Mężczyzna wstał chwiejnie i potykając się o własne nogi zaczął uciekać. Spojrzałam na stojący niedaleko cień, który po chwili rozmył się w powietrzu, a mi w tej samej chwili przeszedł gniew i chęć zabicia. Potrząsnęłam głową jakbym dopiero co odzyskała racjonalne myślenie. Co to było? Czym jest ten cień? I co ja takiego pokazałam temu kolesiowi? Nigdy wcześniej nie robiłam czegoś takiego. Wchodziłam w czyjś umysł, ale nie umiałam przekazywać jakiś obrazów.

.

Jak najciszej otworzyłam drzwi od motelowego pokoju i wślizgnęłam się do środka. Jest ciemno więc Sam pewnie nadal... Nie dokończyłam myśli bo ktoś zapalił światło, a mnie na moment ono oślepiło.

Poczułam zdenerwowanie. Sam łagodnie mówiąc niezadowolony stoi przy stoliku z założonymi na piersi rękoma.

-Gdzie byłaś?

-Ja...- zaczęłam szukać jakiegoś sensownego wytłumaczenia. Szatyn marszcząc brwi spojrzał na moją dłoń, na której kostkach znajduje się trochę krwi. Po ciele przeszedł mi dreszcz gdy Sam podszedł do mnie i chwycił moją dłoń aby ją dokładniej obejrzeć. Na chwilę jego twarz przybrała zmartwienie, ale gdy wytarł chusteczką krew zobaczył że wcale nie jestem ranna i doszedł do wniosku że nie należy ona do mnie.

Zabrałam rękę i spuściłam wzrok czując palące spojrzenie Sam'a.

-Co zrobiłaś?- zapytał, a ja poczułam się jak dziecko, które coś przeskrobało, tyle że sytuacja jest znacznie poważniejsza.

-Spotkałam tamtego motocyklistę.- powiedziałam dość cicho, ale wystarczająco głośno by mnie usłyszał.

Poczułam jak Sam'owi napinają się mięśnie i zaczyna nerwowo oddychać.

-Chyba go nie...

-Nie.- szybko zaprzeczyłam patrząc mu w oczy, zauważyłam że mu trochę ulżyło.- Ale jest coś... Nie powiedziałam ci. Myślałam że to nic takiego, do teraz.

-Okłamałaś mnie.- w jego tonie usłyszałam zawiedzenie.

-Ja tylko...- co ja będę próbować się tłumaczyć, ma rację skłamałam.- To dotyczy mojej drugiej części. Czasami widzę coś i gdy to widzę mam ochotę... wściekam się i to mówi mi co robić, ale tego nie słyszę tylko czuję, przekazuje mi werbalnie. Robię coś choć nie wiem jak.

Powiedziałam mu jeszcze co zrobiłam z tamtym kolesiem w uliczce.

-Jak mogłaś mi tego wcześniej nie powiedzieć?! Mogłaś go zabić, a może nawet odbiło mu i teraz mógł się zabić ze strachu!- podniósł ton, a ja poczułam się urażona tym że na mnie krzyczy.

-Nie rozumiesz.-szepnęłam.

-Niby czego? Też kiedyś piłem demoniczną krew więc wiem jak to jest.

-Nie! Nie wiesz. Ona cię wtedy zmieniała w demona. A ja jestem nim i krew daje mi więcej siły, napędza moje moce. Ona mnie nie zmienia bo ja już taka jestem. Jestem potworem.

-Nie mów tak. Damy radę razem, pomożemy ci i będzie dobrze.

-Pomożemy?! To nie jest pieprzona choroba, Sam! Jestem potworem i nic tego nie zmieni! Więc nie próbuj mówić mi że sprawisz że przestanę nim być! Jestem częścią świata, do którego ty nie należysz. Normalnie jesteśmy wrogami i któreś z nas powinno zabić drugiego.

-Przestań pieprzyć takie głupoty! Bo to ty kurwa nie rozumiesz! Tak jesteś demonem, ale też i człowiekiem. Robiłaś złe rzeczy, zabijałaś, a wiesz co jeszcze robiłaś? Ratowałaś ludzi, dzięki tobie teraz żyją i mogą cieszyć się tym.- chwycił mnie za dłonie i przysunął do siebie.- Kocham cię wiedząc co robiłaś i nadal będę. Możesz wybrać dobro i walczyć albo się poddać i dać wygrać złu. Ale jeśli byś wybrała to drugie, nie pozwoliłbym ci na to. Cierpiałabyś bo nawet gdyby demoniczna połowa przejęła kontrolę nad ludzką, ta ludzka nadal by tam była i żyłabyś w agoni nie mogąc pogodzić tych dwóch. Więc ci pomogę bo razem damy radę, wierzę w to. Tylko proszę cię nie okłamuj mnie.

Oczy mi się zaszkliły. Przytuliłam się do Sam'a, a ten objął mnie szczelnie.

-Przepraszam.- wyjąkałam, a moje łzy zaczęły moczyć koszulę szatyna.

-Już dobrze, będzie dobrze obiecuję.- pocałował mnie w czubek głowy i zaczął głaskać po plecach cierpliwie czekając aż się uspokoję.

Gdy tak się stało odsunęłam się trochę by spojrzeć mu w te jego cudne oczy.

-Dziękuję za wszystko. I ja też cię kocham.

Sam pochylił się i czule mnie pocałował.

Nie wiem jak to dalej będzie, ale dzięki Sam'owi mam nadzieję. Dziękuję Bogu za to że go spotkałam, za to że mnie nie odrzucił, a pokochał wiedząc kim naprawdę jestem.

Supernatural Life | S. W. | ZawieszonaWhere stories live. Discover now