64. Malakit

289 20 1
                                    

Granatowowłosa zapukała w drzwi uspakajając myśli. Wszystko będzie dobrze, Dean da rade. To przecież Winchester, oni zawsze sobie radzą., powtarzała sobie w myślach by nie zacząć panikować.

Nagle dwuczęściowe drzwi zostały otworzone szeroko przez co Monic aż drgnęła w miejscu. Stanął w nich mężczyzna po trzydziestce w granatowym dobrze dopasowanym garniturze. Ale to nie był człowiek i granatowowłosa dobrze to wiedziała.

-Monic Salvatore? Wow, to naprawdę ty. Po tamtej akcji myślałem że się więcej nie zobaczymy.- powiedział demon zaskoczony, ale pozytywnie i przeskanował ją od stup po głowę posyłając zarozumiały uśmiech z odrobiną szaleństwa.- Co tutaj robisz moja droga?

-Mam do ciebie sprawę.

-Czyli interesy, lubię to choć z tobą wolałbym robić coś innego.- Monic musiała zachować spokój i przywołać na twarz sztuczny uśmiech mimo że miała ogromną ochotę zedrzeć mu ten arogancki uśmiech z twarzy i zadźgać go anielskim ostrzem, którego ciężar poczuła pod płaszczem i jeszcze bardziej korciło ją by to zrobić.- Wejdź do środka.- zaprosił ją gestem dłoni i zrobił miejsce by mogła wejść.

Monic weszła w głąb i rozejrzała się po wnętrzu. Nic się prawie nie zmieniło od ostatniego razu gdy tu była. Obszerny salon z dużym telewizorem, posągami i innymi ozdobami, kręte schody z czerwonym dywanem, szklana ściana po której płynie woda i tworzy wodospad, duży hol gdzie można by urządzać bale, dobrze wyposażona kuchnia, taras z widokiem na ogród. Wszystko wysokiej klasy dla typowego bogacza, a pomyśleć że to ona załatwiła mu to wszystko. Nie była wtedy moralna ani nie miała w sobie choć odrobiny dobroci wiec nie miała problemu z załatwieniem tego. A to co zrobiła było godne prawdziwego demona.

-Chcesz czegoś do picia? Wino, tequila, whisky, brandy? Albo wszystko na raz, w końcu stać mnie.

-Może być whisky.

-Już się robi, zaczekaj w salonie, skarbie.- demon mrugnął do niej po czym zniknął w kuchni, a Monic przeszła do salonu i usiadła na skórzanej sofie. Przyjrzała się palącemu się w kominku ogniu, płomyki błyskają jasnym światłem wydając z siebie charakterystyczny dźwięk palącego się drewna. Do pomieszczenia wszedł Malakit z szklankami i butelką alkoholu. Usiadł obok granatowowłosej i postawił wszystko na stoliku przed nimi. Otworzył butelkę i nalał do szklanek złocistego trunku. Jedną szklankę podał Monic, a drugą wziął sobie.

-Za naszą znajomość.- uniósł do góry swoją szklankę wznosząc toast po czym oboje upili alkoholu. Monic skrzywiła się czując jak jej przełyk aż zapłonął od trunku.- Mocne, nieprawdaż? Jak tam u twojego tatusia, przeżywa jakieś męki? Powiedz że chociaż odrobinę.

-Szczerze, to tak. Zaszłam mu trochę ostatnio za skórę.- granatowowłosa odstawiła szklankę na stolik i rozejrzała się po pomieszczeniu.- Widzę że za wiele nie zmieniałeś.

-A po co, zmieniłem tylko kilka drobnych detali. Wiec - demon upił trochę alkoholu po czym przysunął się bliżej Monic obserwując ją dokładnie.- czego ode mnie chcesz?

-Demonicznej krwi.- powiedziała wprost. Malakit odrobinę poczuł się zaskoczony, ale szybko przybrał swój arogancki uśmiech na twarz.

-Czyżby tatulek uciął ci kieszonkowe? W sumie to by się zgadzało, nie wyglądasz najlepiej. Ale znasz mnie, uratowałaś mi tyłek, załatwiłaś świetną kryjówkę, jak mógłbym ci nie odmówić pomocy? Ile potrzebujesz?

-Przynajmniej dwa litry.

-Aż dwa? To trochę dużo, ale da się załatwić.- przysunął się jeszcze bliżej i szepnął jej do ucha. - Będę ci się mógł odwdzięczyć.

Supernatural Life | S. W. | ZawieszonaWhere stories live. Discover now