Prolog

235 17 3
                                    

Charlie

Otworzyłem oczy. Było bardzo jasno, a pomieszczenie, w którym się znajdowałem, było bardzo małe. 

- Obudził się - usłyszałem cichy szept. 

- No nareszcie - baryton obił się o moje uszy i został mi na dłuższą chwilę w głowie, jakby odbijając się o ściany mózgu. Szybko przeanalizowałem sytuację. Siedziałem w kącie tej izolatki, uwiązany do krzesła liną grubą, prawie jak mój przegub. Poczułem się, jak w tych filmach. Wszystko było białe, nawet to, w co byłem ubrany. 

- Witaj, Charlie. Jak twoje samopoczucie? - ten sam głos, lecz twarzy nie sposób było dostrzec. Czarny kaptur był nasunięty daleko poza czoło, a czerwona chusta zakrywała usta i nos. Po masywnej budowie, szerokich ramionach i przerażająco niskim głosie, stwierdziłem, że przede mną stoi mężczyzna. Nie wiedziałem jeszcze, jakie ma co do mnie zamiary. 

- Ten sznur lekko wbija mi się tu i ówdzie - zaśmiałem się, nie wiedząc do końca co odpowiedzieć. Krzesło było tak twarde, że powoli czułem, jak drętwieją mi plecy. 
- Przeżyjesz - odezwał się drugi głos, ledwo słyszalnie. Kark bolał mnie tak mocno, że nie byłem w stanie rozejrzeć się po pomieszczeniu, by ocenić skąd dobiega odgłos. 

- Zamknij się, głupia! - ryknął mięśniak. A więc jestem w pomieszczeniu z kobietą, nieźle. - Masz jakieś pytania, Charls? - odezwał się głosem przeciekającym ironią. Zacząłem myśleć na poważnie. 

- Dlaczego się tutaj znajduję? Co właściwie się stało? - mój mózg był jakby oczyszczony z informacji. W głowie miałem obrazy zapłakanych ludzi, krew... Co się mogło wydarzyć?

- To długa historia...

Up All Night [Chardre Lenevries}Where stories live. Discover now