Epilog

3K 148 89
                                    

1 miesiąc później 

Zaczęłam pierwszy semestr na uczelni. Po zajęciach, tak samo jak przez ostatnie parę dni Theo czeka na mnie przed budynkiem. Gdy idę w jego stronę uśmiecha się i całuje mnie czule na powitanie. Chłopak łapie mnie za rękę i zaczyna iść. Pozwalam mu spleść nasze palce i ruszam za nim poprawiając torbę, którą mam na ramieniu. 
-Wiesz co- podejmuję- powoli zaczynam sobie uświadamiać jak bardzo się wkopałam. Wszyscy już zapowiadają jakieś testy, zaliczenia i cholera wie co jeszcze. 
-Zachciało ci się zostać śledczą to teraz masz.
-Nie nie nie, ja chciałam tylko siedzieć sobie w małym laboratorium i przelewać jedne zlewki i probówki do drugich.
-A ja chciałem sobie tylko biegać po ulicy z bronią w kieszeni- odpowiada mi żartobliwie.
-Nie, chciałeś zadośćuczynić za całe zło jakie wyrządziłeś, poprzez pomaganie ludziom- poprawiam go. 
-Dzięki skarbie, prawie o tym zapomniałem- rzuca oschle. 
-No weź- zatrzymuję go i spoglądam mu w oczy.- Wiesz, że nie to miałam na myśli. Kocham cię razem z twoją przeszłością.- Theo patrzy na mnie z lekkim zdziwieniem. Wykonuję udawany odruch wymiotny.- Zbyt słodko.
-Stanowczo zbyt słodko- śmieje się. Ciągnie mnie w swoją stronę i znów zaczyna iść przez siebie.- Obiecaj mi jedną rzecz.
-Co takiego?
-Że nigdy, przenigdy, nie zostaniemy tą słodką parą, która obściskuje się przy każdej możliwej okazji i mówi tylko o tym jak bardzo się kochają.
-I kłócą się tylko i wyłącznie o to, kto kogo bardziej kocha- dodaję.- Proszę cię, nie zniosłabym tego psychicznie.
-Cieszę się, że się zgadzamy- uśmiecha się i spogląda na mnie, ja również patrzę na niego zamiast na drogę i o mało co nie wpadamy na jakąś dziewczynę idącą z naprzeciwka. 
Blondynka cofa się gwałtownie po czym mierzy wzrokiem Theo a potem mnie i zatrzymuje spojrzenie na naszych splecionych dłoniach. Dopiero gdy odgarnia włosy z twarzy rozpoznaję ją. Ashley. Uśmiech natychmiast schodzi mi z twarzy i robię niewyraźną minę. 
-O! Cześć wam...- odzywa się niepewnie.
Uśmiecha się nerwowo po czym stwierdza, że nas po prostu wyminie. Na moje nieszczęście kilka sekund później jednak się cofa i staje przede mną.
-W zasadzie to chciałam was przeprosić- przeskakuje wzrokiem na Theo po czym znów patrzy na mnie.-A ciebie w szczególności Em. Nie miałam prawa cię tak źle potraktować, a tym bardziej cię uderzyć. Na prawdę jest mi głupio- uśmiecha się niewyraźnie. Posyłam jej sztuczny uśmiech, chociaż niewyobrażalnie świerzbi mnie prawa ręka. Chcę jej coś odpowiedzieć, żeby już sobie poszła, bo sama jej osoba działa mi na nerwy, jednak jej jak zwykle buzia się nie zamyka.- Ale jestem zaskoczona, że jesteście razem. Dziwię się, że się nie boisz, że zrobi ci to samo co mnie- mówi i mam wrażenie, że to już nie wynikło z dobroci serca i poczucia winy, tylko chciała mnie tym wkurzyć. 
Jeśli tak to gratuluję, udało jej się. Biorę głęboki wdech i powoli wypuszczam powietrze ale to nic nie daje. Nadal z udawanym uśmiechem robię nieduży zamach i wymierzam cios z otwartej dłoni w jej policzek. Moja dłoń po zderzeniu z twarzą blondynki natychmiast zaczyna niewyobrażalnie piec, więc zaczynam delikatnie nią machać żeby nieco złagodzić pieczenie. Ashley chwyta swoją twarz w miejscu gdzie właśnie dostała liścia i patrzy na mnie z zaskoczeniem, a może nawet przerażeniem.
- Powinnam była to zrobić od razu- patrzę na nią z radością. 
Ta nie ma szansy nic mi odpowiedzieć, ponieważ Theo zaczyna mnie odciągać najpierw w bok a potem prowadzi mnie przed siebie. 
-Zemsta to jednak cudowne uczucie- wyrzucam z siebie z uśmiechem.
 -Emily co w ciebie wstąpiło?- wyrywa mu się. Gdy już oddalamy się wystarczająco zatrzymuje się, łapie mnie za ramiona i patrzy mi w oczy z niedowierzaniem.
-Zgaduję, że jestem po prostu złą osobą- wzruszam ramionami nie czując ani krzty wyrzutów sumienia za to, co właśnie zrobiłam.
-Możesz częściej to pokazywać- stwierdza z cwaniackim uśmiechem.- To jest cholernie podniecające.
Na jego słowa mimowolnie się uśmiecham. 
-To gdzie moja zła księżniczka ma ochotę pójść?
-Pozwalam tobie zdecydować.
-Stilesa nie ma do późna, więc moje mieszkanie brzmi idealnie. 
-I co niby chcesz tam robić?- śmieję się. 
-Oj ty już dobrze wiesz co- kącik jego ust wędruję w górę i znów ciągnie mnie za sobą.

Don't Let Me Down | Theo Raeken Where stories live. Discover now