11. Szybko się zaczęło i równie szybko się kończy

2.5K 133 50
                                    

Wstałam znacznie wcześniej niż Theo i zdążyłam się już wykąpać. Wychodzę z łazienki i z powrotem siadam na łóżko. Zastanawiam się, czy to się dzieje naprawdę, czy to po prostu sen. Chłopak nadal śpi i wygląda tak uroczo i niewinnie, że nie mam ochoty go budzić.
Siedzę jeszcze chwilkę po czym zaczynam błądzić palcami po jego torsie, po prostu nie mogę się powstrzymać.  Przez moment wydaje mi się, że Theo lekko się uśmiechnął i zaczynam zastanawiać się czy to przez sen czy chłopak już się rozbudził. Postanawiam więc to sprawdzić. Pochylam się nad nim i zaczynam składać maleńkie pocałunki zaczynając od klatki piersiowej a następnie przechodząc coraz wyżej. Gdy dochodzę do jego ust całuje go subtelnie ale zmysłowo. Czuję jak na skutek moich działań Theo się uśmiecha. Czyli jednak już nie śpi.
-Mógłbym się tak budzić codziennie- szepcze na co ja uśmiecham się promiennie.- I po co komu słońce za oknem jak się widzi taki uśmiech na dzień dobry- słodzi mi gładząc mój policzek kciukiem. Spuszczam wzrok czując, że się rumienię.

Theo idzie wziąć kąpiel, ja za to mając na sobie jedynie jego koszulkę i majtki idę do salonu. Tam włączam muzykę i tanecznym krokiem pokonuje odległość od kanapy do lodówki. Kręce się po kuchni próbując wymyślić, co zrobić na śniadanie. Trochę tracę poczucie czasu i przez kilka piosenek po prostu przemieszczam się po mieszkaniu śpiewając.
Stoję przy otwartej lodówce i mierzę wzrokiem wszystkie półki gdy nagle czuję czyjś dotyk na biodrach.
Theo splata dłonie na wysokości mojego brzucha zostawiając mi jednak wystarczająco przestrzeni żeby się obrócić. Kieruje twarz w stronę chłopaka, który niemal od razu przyciska swoje usta do moich. Wymieniamy kilka pocałunków i odrywając się od siebie oboje, niemal równocześnie się uśmiechamy.
-To... jak się spało, księżniczko?- chłopak chwali się równymi, białymi ząbkami.
-Lepiej niż kiedykolwiek- zarzucam mu ręce na szyję.
Chłopak znów mnie całuje. Trzymając dłonie na moich biodrach popycha mnie lekko w tył. Gdy moje plecy napotykają przeszkodę Theo przesuwa ręce niżej i podnosi mnie po czym sadza na kuchennym blacie. Nie przestajemy się całować, to tak trochę jakby każde z nas oddawało poprzedni pocałunek i nie chciało by był on tym ostatnim.
Nagle słyszę głośne kaszlnięcie. Moje całe ciało spina się na myśl o tym, że to może być Stiles. Theo odsuwa się ode mnie i oboje spoglądamy w stronę drzwi wejściowych. Justin stoi w progu z założonymi rękoma.
-Chyba wam przeszkadzam…- zaczyna.
-Troszeczkę- odpowiada mu Theo.
Mój przyjaciel zamyka drzwi i zmierza do nas, do kuchni, wyjmując po drodze z kieszeni telefon.
-Do kogo powinienem zadzwonić?- mruczy pod nosem.- Do Connora, Stilesa a może do Ashley…- podnosi wzrok na mnie i Theo jakbyśmy mu w czymś przerwali a nie na odwrót. Nie mam mu tego za złe ani nic, przecież to tylko dziwny zbieg okoliczności, i niezamknięte drzwi. Zastanawia mnie tylko jego reakcja.
-Dlaczego do Connora?- pytam.
-Bo on też zawalił- rzuca.
-Niby co?- Theo odzywa się patrząc na mnie.
-Mieli nas pilnować, żeby do niczego między nami nie doszło- tłumaczę pośpiesznie.
-No to zawaliliście po całości- odwraca wzrok w stronę Justina.
Szturcham go lekko w ramię. Tak naprawdę przyjaciel mógł tylko podejrzewać, że ze sobą spaliśmy, nakrył nas w końcu tylko na całowaniu. Tymi słowami Theo tylko potwierdził jego domysły.
-I powiedzcie mi, co ja mam teraz zrobić?- dostrzegam, że Justin ma wewnętrzną rozterkę.
Spoglądam na Theo i chłopak niemal od razu orientuje się o co mi chodzi. Kiwa głową i zostawia mnie sam na sam z Justinem.

Zajmuje miejsce obok chłopaka.
-Możesz mi proszę wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi?- pyta w kółko przerzucając telefon z jednej ręki do drugiej.
-Sama nie wiem- wzdycham ciężko i opieram się bokiem o blat.
-Jesteście znowu razem czy jak?-ciągnie.
-Chyba… nie wiem, nie rozmawialiśmy o tym.
-Zgaduję, że byliście zajęci czymś innym.
-Kompletnie nie rozumiem czemu cię to tak dotknęło, sam mi mówiłeś jeszcze trzy tygodnie temu, że do tego dojdzie.
-Bo wtedy jeszcze mnie nie obchodziło to jak się będziesz czuła.
-Przecież czuję się dobrze! Nawet świetnie, odkąd tu przyjechałam nie czułam się lepiej.
-A co będzie jak on cię oleje za parę dni, bo pogodzą się z Ashley?
-Wydaje mi się, że zerwali.
-Powiedział ci tak?
-Nie- spuszczam wzrok.
-Widzisz. Theo otwiera sobie kolejne drzwi nie zamykając poprzednich. Odkąd go znam zawsze tak robił.
-Chryste Justin co ja mam ci powiedzieć, ja rozumiem, że się o mnie martwisz ale jestem dorosła. Jeśli dokonam złych wyborów to poniosę konsekwencję, tak działa życie.
-To Chryste to ci się chyba od Stilesa wzięło- zauważa.- Ale co ja mam powiedzieć twojemu bratu?
-Na razie nic- mówię zdecydowanie- pogadam o tym z Theo.
-Niech ci będzie- wzdycha i uśmiecha się niewyraźnie.
Nagle drzwi wejściowe znów się otwierają a moje ciało znów przeszywa fala niepokoju. Na całe szczęście, to znów nie mój brat, tym razem to Connor. Chłopak wchodzi i mierzy mnie wzrokiem do momentu w którym nie staje obok.
-Wyglądasz jakbyś była po seksie, i tak też pachniesz- mówi jakby to była zupełnie normalna rzecz, jaką mówisz ludziom na powitanie.
Chwytam kołnierzyk t-shirtu i przykładam go do nosa.
-Pachnę żelem pod prysznic- stwierdzam.
-Nieistotne- kręci głową- ja i tak już wszystko wiem.
-Justin…- odwracam się do chłopaka i piorunuje go wzrokiem.
-Jest moim partnerem w tej akcji, nie mogę mieć przed nim tajemnic- broni się chłopak.
-Nie mam pojęcia co on ci powiedział, ale z tego co mi wiadomo to on nadal jest z Ash- Connor odzywa się cicho.
-A niby skąd to wiesz?- mrużę oczy i krzyżuje ręce na piersi. Chłopak ignoruje moje pytanie.
-Theo jest dupkiem Em, on cię chciał tylko wykorzystać- mówi i jest przekonany o tym, że ma rację. Ciekawe, że niby się kumplują a mają o nim takie zdanie. Akurat gdy kończy to zdanie Theo dołącza do nas. Zauważa Connora i posyła mi pytające spojrzenie.- Ej- blondyn znów się odzywa i szturcha Theo - co byś zrobił jakbym teraz pocałował Em?
-Dwa dni temu ustaliliśmy, że bardzo nie chciałbyś tego robić- odpowiada mu.
-Ale jakbym teraz jednak chciał? Albo ktokolwiek inny?- ciągnie. Zastanawiam się co chce osiągnąć tym jakże profesjonalnym wywiadem.
Theo przenosi wzrok na mnie a potem na chłopaka i znów na mnie.
-Emily może robić co chce, jakoś mnie to nie obchodzi- mówi z poważną miną wzruszając przy tym ramionami. Przez chwilę patrzy mi w oczy z zupełną pustką w swoich a ja czuję, że chyba zaraz wybuchnę śmiechem, albo się rozpłaczę. Albo jedno i drugie.
-A teraz musicie mi wybaczyć- wymija mnie i zaczyna iść w kierunku wyjścia.- Ale idę spędzić czas ze swoją dziewczyną, o ile przypadkiem przez któregoś, z was idioci, już nią nie jest- odwraca się jeszcze na moment po czym opuszcza mieszkanie.
-Bardzo mi przykro Em, ale chyba miałem rację- tuż po dźwięku zamykanych drzwi słyszę głos Connora.
Zaciskam pięści i czuję, że zaraz nie wytrzymam. Biegiem rzucam się w stronę swojego pokoju. Tam wciągam pierwsze lepsze szorty i wkładam za dużą koszulkę w spodnie. Chwilę później już jestem przy drzwiach i zakładam buty.
-Co robisz?- pyta jeden z moich przyjaciół.
-Mam zamiar rozpierdolić mu ten jego kurwa idealny związek- mówię przez zaciśnięte zęby walcząc jednocześnie ze sznurówkami.- Opowiem Ashley wszystko- dodaje ze sztucznym uśmiechem.- z najmniejszymi szczegółami.
Odwracam się się wychodzę z mieszkania trzaskając drzwiami tak mocno, żeby sąsiedzi na ostatnim piętrze wiedzieli, jak bardzo jestem zła. Nie nie chwila, ja nie jestem zła, mnie wkurwienie rozpierdala od środka.
Idę przez hol w stronę windy i nawet już mnie nie obchodzi, że nie zabrałam ze sobą telefonu.
Nagle czyjaś dłoń łapie mnie i wciąga w boczny korytarz. Natychmiast zostaje przygwożdżona do ściany przez nikogo innego jak Theo. Mam ochotę solidnie walnąć go w twarz jednak on przytrzymuje moje nadgarstki.
-Szybka jesteś- rzuca z uśmiechem.
-Słucham?
-No nie mów, że się na to nabrałaś- snuje przybliżając się do mnie.- Po cudownej nocy, z fantastyczną dziewczyną, po tym jak powiedziałem jej, że mi na niej zależy, miałbym jej powiedzieć, że mnie nie obchodzi?
-Chyba właśnie to zrobiłeś- rzucam beznamiętnie.
-Ale nie mówiłem szczerze, to chyba jasne.
-Nie mówiłeś szczerze, że ci zależy czy że cię nie obchodzę?- mrużę oczy.
-No a jak myślisz?
-Myślę, że powinieneś iść do tej swojej dziewczyny- odwracam wzrok od chłopaka, wydaje mi się, że ze mną pogrywa i bardzo mi się to nie podoba.
-Właśnie przy niej stoję- szepcze i składa na moich ustach delikatny pocałunek. Chyba jednak jestem w stanie uwierzyć, że to było tak na pokaz. Moje ciało dotychczas napięte rozluźnia się i cała złość spływa ze mnie ustępując miejsca dziwnemu uczuciu. Jest trochę podobne do tego które czułam wtedy, kiedy ja i Theo zaczynaliśmy być razem. Z jednej strony to naprawdę cudowne uczucie, ale z drugiej strony niepokoi mnie. Co jeśli Theo jednak nie jest ze mną szczery? Co jeśli to tylko chwilowa zmiana i prędzej czy później, stwierdzi, że jednak z Ashley było mu lepiej? Tak czy siak, już jest za późno. Zakochałam się w nim na nowo.

Don't Let Me Down | Theo Raeken Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ