12. Zgaduje, że wygrałam

2.3K 129 49
                                    

Tak szybko jak się budzę tak dopada mnie uczucie głodu. Spoglądam na poduszkę, z której podniosłam twarz. Dostrzegam na niej ślady po łzach i czuje się z tym źle. Nie powinnam płakać. Nie przez Theo. Nie przez własną głupotę.
Wstaję, ogarniam się i robię z włosów koka, albo raczej plątanine, która w zamyśle nim jest. Udaję się do kuchni sprawdzając po drodze wiadomości i media społecznościowe. Myślę o tym, że nie bardzo mam ochotę dziś na towarzystwo Theo, i zgaduje, że on również będzie mnie unikał dlatego piszę do Justina z propozycją, żeby wpadł na śniadanie. Następnie bawię się w masterchefa i zaczynam przygotowywać składający się z paru części najważniejszy posiłek dnia.
Gdy jestem jakoś w połowie pracy dostaje wiadomość zwrotną. Przyjaciel pisze mi, że jak tylko się ogarnie to przyjedzie.
Gdy odkładam telefon zauważam, że drzwi sypialni otwierają się i po chwili wielmożny książę manipulacji zaszczyca mnie swoją obecnością.
-Dzień dobry- odzywa się siadając jak zwykle przy blacie. Dla kogo dobry, dla tego dobry, myślę sobie. Nie patrzę na niego bo zwyczajnie nie mam ochoty.- Co to? Ładnie wygląda- rzuca obserwując ruchy moich rąk. Przelatuje wzrokiem od talerza z przygotowanymi, ale nie zrobionymi tostami, po miskę z sałatką, płatki z jogurtem i przygotowane ciasto na nie naleśniki ale jakieś bliżej nieokreślone placki.
-Moje śniadanie- na sekundy podnoszę wzrok na Theo. Ten odpowiada mi takim uśmiechem jakby wcale wczoraj chamsko mnie nie wykorzystał.
-Sama zjesz to wszystko?- unosi jedną brew jakby licząc, że zaproponuje, żeby zjadł ze mną.
-Justin wpadnie na śniadanie- wzruszam ramionami i zabieram się za pozbawianie truskawek szypułek.- Wybacz, ale raczej się nie złapiesz- mówię beznamiętnie.
-Wiedziałem, że tak będzie- kręci głową, ton ma nieco zbyt pretensjonalny.- Wiedziałem, że będziesz teraz obrażona.
Momentalnie piorunuje go spojrzeniem. Tak bardzo mam ochotę mu dogryźć. Jednak zamiast tego robię głęboki wdech, na moment wstrzymuje powietrze po czym je wydycham.
-Nie mam w obowiązku robić ci śniadań- mówię opanowany głosem.- Tym bardziej, że dziś twoja kolej- robię obrót o dziewięćdziesiąt stopni i stukam paznokciem w karteczkę, przyczepioną magnesem do lodówki. Jest to grafik przygotowywania posiłków.- Także ja bym się cieszyła na twoim miejscu, że jedyną osobą jaką musisz nakarmić jesteś ty sam.
Albo w sumie nie musisz, jak dla mnie możesz zdechnąć z głodu, myślę sobie i uśmiecham się pod nosem.
-Ja staram się być miły, ale księżniczka wredoty oczywiście musi się sadzić.
-Oh proszę mi wybaczyć wasza wysokość- udaję, że się kłaniam.- Nie wiedziałam, że książę piekła ogłosił dekret o tym, że kłamstwo i manipulację zaliczamy teraz dobrych uczynków- uśmiecham się najbardziej sztucznie jak potrafię.
-Przecież nie kłamałem!- obrusza się.- A tym bardziej nie manipulowałem tobą- krzyżuje ręce na piersi wyglądając jak obrażony dzieciak.- wszystko co zrobiłaś było z twojej własnej nieprzymuszonej woli. Ty chyba nigdy nie przestaniesz mnie postrzegać w ten sposób, co?- parska śmiechem. Nie daje mi dojść do słowa.- Widzisz i właśnie dlatego nie chciałbym z tobą być, ani teraz, ani w przyszłości, bo tak samo jak Ashley, nieustannie oskarżałabyś mnie o kłamstwo- mówi ostrym tonem który przyprawia mnie o gęsią skórkę. Jego słowa mocno mnie ranią. Wczoraj wbił mi nóż w serce a teraz właśnie dopchnął go tak, żeby przebił jeszcze płuco. Chłopak wstaje i rusza z powrotem do swojego pokoju.
-Pierdol się Raeken!- krzyczę za nim nie umiejąc ugryźć się w język. Wygląda na to, że tymi słowami jeszcze bardziej go wkurzyłam.
-Pierdol się ze mną Stilinski- odpowiada tym samym tonem odwracając się do mnie.
Czuję jak jeszcze bardziej podnosi mi się ciśnienie. Nie wytrzymuje i sięgam po pierwszą rzecz jaką leży przede mną i całej siły rzucam w Theo. Ten jednak we właściwym momencie uchyla się w bok i metalowa łyżka z brzękiem ląduje na ziemi. Chłopak spogląda na mnie wytrzeszczonymi oczyma.
-Uważaj sobie- grozi mi.- Bo długo tu nie pomieszkasz- kręci głową. Nie dając mi czasu na odpowiedź znika w drzwiach swojej sypialni. Słyszę trzask drzwi i w tym samym momencie chowam twarz w dłoniach i wybucham płaczem. Opieram się plecami o szafkę po czym osuwam się powoli na ziemię. Siedzę skulona z głową schowana miedzy kolanami, wydaje mi się, że gdy tylko się ruszę to zemdleje.
Po paru minutach Theo przemyka przez salon nie zwracając na mnie uwagi. Mam ochotę krzyczeć, że przepraszam jednak głos więźnie mi nie gardle. Theo zamyka drzwi a ja zostaje sama. I tak też się czuję.

Don't Let Me Down | Theo Raeken Where stories live. Discover now