28.

3.7K 215 11
                                    

Szłam plażą i czułam ziarenka piasku pod stopami. Patrzyłam w stronę morza gdzie w tafli wody odbijało się słońce mieniące się w odcieniach różu, czerwieni i pomarańczu. Piękny zachód. Przede mną pojawił się chłopak. Był odwrócony tyłem ale i tak go rozpoznałam.
-Nie wiem jak ci to powiedzieć... -Szeptał.-Ja…
Zanim zdążył dokończyć zostałam wyrwane z tego jakże pięknego snu. Otworzyłam oczy i ten sam chłopak pochylał się nade mną. Chciałam się uśmiechnąć ale przypomniałam sobie co jest rzeczywistością a co było tylko moim snem.
Podniosłam się i rozejrzałam po pomieszczeniu. Musiałam zasnąć na kanapie. Odchrząknęłam.
-Gdzie Eleonor?
-Pojechała do domu.-Odpowiedział Theo siadając obok mnie.
-Tak szybko? Dlaczego?-Wypytywałam.
-Raczej nie mam ochoty mieć swojej babci na głowie, biorąc pod uwagę ile się ostatnio dzieje.-Wzruszył ramionami.-Poza tym sama wiesz, bywam dość przekonujący.-Uśmiechnął się jakby oczekując, że odpowiem tym samym. Przyglądał mi się uważnie, chyba chciał sprawdzić czy nadal jestem zła.
Spojrzałam na zegarek na nadgarstku. Dopiero teraz zauważyłam, że jego szybka była zbita. A tak go lubiłam.
-Chyba już pójdę do domu.-Podniosłam się dość szybko przez co przed oczami pojawiły mi się mroczki. Lekko się zachwiałam ale mimo to nie miałam zamiaru znów siadać.
-Masz zamiar iść dwa kilometry w tym stanie?
-Czuję się dobrze.-Skłamałam.
-Zawiozę cię.-Nalegał Theo.
-Nic już od ciebie nie chcę.-Fuknęłam.
-Oho, czyli jednak ci nie minęło.-Rzucił.
Oparłam się o ścianę żeby złapać równowagę.
-Jeśli liczysz, że możesz robić ze mnie idiotkę i tego nie zauważę, bądź nic z tym nie zrobię, to grubo się mylisz.
-Przecież ja…
-Kończę z tym, rozumiesz, nie mam zamiaru dalej trzymać się fałszywej nadziei, że coś się zmieni.-Powiedziałam na tyle głośno na ile pozwalał mi płytki oddech i na tyle stanowczo na ile potrafiłam.- Najwyraźniej każde z nas chce czegoś innego…
Uznałam, że stanie i mówienie jednocześnie za bardzo mnie męczy i ostatecznie znów usiadłam.
-Jeśli to ma znaczenie, to ona pocałowała mnie a nie ja ją.
-Theo, mnie już nie chodzi tylko o to.-Westchnęłam.-Dobra, jestem przez te sprawę zła ale…-Urwałam. Zostałam skutecznie uciszona delikatnym a nadal odbierającym oddech pocałunkiem. Niech szlak trafi te jego usta, pomyślałam. Oparłam dłoń o jego pierś i zdecydowanie go odepchnęłam.
-Cholera Theo!-Uniosłam głos.-Tym razem tak tego nie załatwisz, sprawy zaszły za daleko, albo się zaangażujesz albo to koniec. Definitywny.-Wreszcie postawiłam sprawę jasno.
Chłopak westchnął głęboko.
-Nie mogę ci niczego obiecać… ale jesteś jedyną osobą, z którą na prawdę lubię spędzać czas i nie chce tego stracić.
Jego słodkie słówka były tym co chciałam usłyszeć ale czy były prawdą? Nie wiedziałam tego ale wiedziałam, że też nie chce tak łatwo odpuszczać, mimo tego, co podpowiadał mi głos rozsądku. 
-Dobra, niech Ci będzie.-Rzuciłam.-Postaram się już nie być na ciebie zła.-Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Chyba mam na to sposób.-Stwierdził po czym pochylił się nade mną i pocałował.

Nadszedł odpowiedni moment, żebym wróciła do domu. Wszyscy pewnie odchodzili od zmysłów.
Podczas jazdy jak zwykle w zamyśleniu spoglądałam za okno, wsłuchując się w ciche melodie dobiegające z radia.
-Zbyt łatwo to poszło…-Pomyślałam głośno. Spojrzałam na Theo który posłał mi pytające spojrzenie.-Zbyt łatwo ci wybaczyłam.-Stwierdziłam.-Powinieneś najpierw trochę pocierpieć.
-Jesteś świadoma, że jako takie cierpienie mnie nie dotyka…
Wzruszyłam ramionami. Zastanawiałam się dalej aż coś wymyśliłam.
-Nie możesz mnie dotykać.-Rzuciłam.
-Co?
-Dopóki ci na to nie pozwolę.-Powiedziałam stanowczo.-To twoja kara.
-Wiesz, że to może i by miało sens gdybym miał pięć lat, a ty byłabyś zabawką, którą bym kogoś uderzył.
-Dla mnie ma sens.-Wzruszyłam ramionami.
-Niech ci będzie, ale sądzę, że nie potrwa to długo.-Uśmiechnął się cwaniacko.-Jeszcze będziesz mnie prosić o chociażby najmniejszy dotyk.

Theo podjechał tuż pod mój dom, wysiadł, obszedł samochód i otworzył mi drzwi. Miło. Gdy byliśmy w połowie drogi do drzwi, te nagle otworzyły się. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Stilesa.
-Do środka.-Powiedział. Tak zrobiłam.-Ty też.-Rzucił do Theo co nieco mnie zdziwiło.
W salonie stali jeszcze Scott, Malia i Liam. Panowała napięta atmosfera. Wszyscy skierowali swój wzrok na mnie.
Usiadłam sobie na kanapie, bo nadal momentami kręciło mi się w głowie. Po chwili ich uwaga przeszła na Theo. Jednak nikt się nie odezwał i znów skupili się na mnie.
-Co tam się stało?-Zapytał Stiles.-Co ty tam w ogóle robiłaś?-Dorzucił.
-Potrzebowali mojej pomocy.-Odezwałam się.
-Pomocy w czym?-Naciskał mój brat.
-Mieliśmy nadzieję, że uda jej się wyciągnąć z Theo jakieś informacje.-Wytłumaczył Liam.-Nie spodziewaliśmy się tego co się stało.
-Czyli czego?-Wtrąciła się Malia. Wydawało się, że Stiles miał zamiar zadać to samo pytanie.
-Rozległ się ten okropny dźwięk. Ogłuszył nas wszystkich. Gdy się ocknęliśmy Emily już nie było.-Odezwał się Scott. Słychać było poczucie winy w jego głosie.
-Ale ja nadal nie rozumiem co się stało.-Denerwował się Stiles.
-Doktorzy strachu mnie porwali.-Powiedziałam wreszcie, choć z trudem przeszło mi to przez gardło.-Nie pamiętam prawie nic, straciłam przytomność.
-Jak się…
-Theo mnie uratował.-Uprzedziłam następne pytanie mojego brata. Stiles zmierzył go wzrokiem.
-I przypadkiem wiedział gdzie jesteś?-Wysunął podejrzliwie.
-Czy to ważne?-Powiedziałam dosyć głośno.-Równie dobrze mógł mnie tam zostawić ale nie zrobił tego, mógłbyś już przestać tak się go czepiać.
-Bronisz go?-Zapowiadało się na rodzinną kłótnie.
-Przynajmniej coś zrobił. Z tego co widzę wy nawet nie zaczęliście mnie szukać, gdy on mnie znalazł byłam w tak fatalnym stanie, że nawet ręką nie mogłam ruszyć. Jakbyście wy mnie znaleźli… nie wiem czy byłabym jeszcze żywa.-Wybuchłam. Zmarnowałam na to tyle energii że znów zakręciło mi się w głowie.
-Nie wyglądasz tak źle.-Odezwał się Liam.
-Widziałbyś mnie kilka godzin temu.-Westchnęłam.
-Kilka godzin?-Stiles nie umiał się choć raz zamknąć.-Gdzie byłaś?-Nic nie odpowiedziałam.-Dlaczego nie przyjechałaś od razu do domu?
-Bo nie miałam siły i ochoty na tę rozmowę.
-Nie przyszło ci do głowy, żeby ją tu przywieźć?-Znów czepiał się się Stiles.
-Nikt ci nie mówił, że jak dziewczyna czegoś nie chce, to się tego nie robi?-Całkiem uroczo zabrzmiało to w ustach Theo.
-Co ty tutaj jeszcze robisz?-Odezwał się mój brat. Theo wyraźnie miał dość tej sytuacji i ruszył do wyjścia. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
-Emily, co jest ostatnio z tobą nie tak?!-Kontynuował Stiles. Na oczy zaczęły mi się cisnąć łzy.
-Stiles już wystarczy.-Upomniał go Scott. Jednak on wydawał się mieć jeszcze dużo do powiedzenia. Malia chwyciła go dosyć mocno za nadgarstek.
-Zaraz padnie o jedno słowo za dużo, i będziesz tego żałował.-Szepnęła do niego. Posłuchał i jakby próbował się uspokoić.-Na pewno dobrze się czujesz?-Zapytał po chwili.
-Tak.-Odpowiedziałam wstając i kierując się do swojego pokoju.
_______________________
Hey! Hi! Hello! Znów to zrobiłam, kazałam wam tyle czekać, ja wiem jestem złą osobą ;-;
Dajcie znać czy się podoba i do następnego 👋💞

Don't Let Me Down | Theo Raeken Where stories live. Discover now