7. Chyba wracamy do normy

2.4K 140 32
                                    

Nie minęło piętnaście minut a ktoś zaczął się odbijać do mojego pokoju. Założę się, że Stiles kazał Theo przyjść mnie przeprosić. Drzwi otwierają się i w progu staje właśnie on. Spogląda na Connora chcąc coś powiedzieć.
-Tak tak już wychodzę- odzywa się chłopak uprzedzając prośbę Theo.
-Przyszedłeś z własnej woli czy Stiles ci kazał? -pytam patrząc na niego lekceważąco.
-I jedno i drugie- rzuca zamykając drzwi i siada na skraju łóżka. Co on z tym ma?
-Słucham cię- mówię i daje mu znak ręką żeby mówił. Nie mam zamiaru czekać nie wiadomo jak długo aż szanowny lingwistyk ułoży sobie idealną wypowiedź.
-Nie rozumiem dlaczego się tak wkurzyłaś.
Szczerze mówiąc oczekiwałam przeprosin.
-Bo to zabrzmiało tak, jakby jedyną rzeczą która kiedykolwiek była między nami było jak to ładnie ująłeś ruchanie- tłumaczę.
-Przecież wiesz, że to nie prawda- mówi z pełnym przekonaniem.- Przepraszam. Nie lubię jak jesteś na mnie zła- wyznaje patrząc mi w oczy co sprawia, że czuje się trochę nieswojo.- Zawsze wtedy czuję się winny. Mimo, że nie jesteśmy razem to chyba nadal mi to zostało- wzrusza ramionami i lekko się uśmiecha.
Mam w to uwierzyć? Nie wygląda jakby kłamał ale z drugiej strony on i poczucie winy? W takim razie gdzie ono jest gdy zdradza swoją dziewczynę?
-Wiesz co jeszcze ci zostało?- podejmuje.- To że jak jest między nami dobrze to ty zawsze musisz to spieprzyć.
-Ałć- krzywi się jednak wyczuwam, że ma to być żartobliwie.- Chociaż nie masz racji, nie zawsze to ja dawałem ciała. I jestem prawie pewien, że za pierwszym razem ty wszystko spieprzyłaś.
-Ah tak?- unoszę lekko brew i krzyżuje ręce na piersi. Jakoś sobie nie przypominam.
-A co może ja się zacząłem umawiać z Alexem?- wygarnął mi.
-Hej hej! ale tuż przed tym nieustannie kłamałeś i manipulowałeś mną, ja bym to zaliczyła jako całkiem solidne spieprzenie.
-Wtedy jeszcze niewiele było do spieprzenia. Z resztą naprawdę mamy zamiar się licytować kto bardziej wszystko spieprzył? Prawda jest taka, że oboje to robiliśmy i to nieustannie.
-Później było przecież idealnie, przynajmniej tak mi się wydawało- mówię pod nosem i wzruszam ramionami- ale ZNÓW ty wszystko spieprzyłeś.
-Dobra niech ci będzie, moja wina- unosi ręce w geście poddania się.- To jak, już nie jesteś zła? Między nami wszystko okej?
-Taa- wzdycham- wszystko okej- zmuszam się do delikatnego uśmiechu.
-To świetnie- podnosi się- buziaka na zgodę?- mówi pochylając się w moim kierunku na co ja natychmiast odsuwam się w bok i rzucam ciche "spierdalaj'.- Żartowałem- prostuje się i kącik jego ust wędruje w górę. Jeszcze przez chwilę na mnie patrzy po czym wychodzi.
Idiota.

Siedzę jeszcze chwile w pokoju gdy przez uchylone drzwi słyszę że ktoś przyszedł. Po chwili odgaduje po głosie, że to Justin. Uradowana, że mój nowy przyjaciel przyszedł energicznie podnoszę się i idę do drugiego pokoju.
Chłopak wita mnie szczerym uśmiechem na co ja odpowiadam mu tym samym. Słyszę, że Stiles rozmawia z Theo i Connorem na temat dzisiejszego dnia. Wsłuchuje się w rozmowę.
-Więc będziemy tylko my?- pyta Stiles pozostałych.
-I Ashley- dodaje Theo.
-A co z Simonem?- mój brat spogląda na Connora.
-Nie będzie go, wyjechał. Ale nadal nie ustaliliśmy najważniejszego, co z jedzeniem?
-Connor, w tym przypadku jedzenie nie jest najważniejsze- Theo kręci głową.
Jak na razie zupełnie nie łapie o czym mowa.
-To ty pojedziesz po swoją dziewczynę i spotkamy się na miejscu- Stiles zwraca się do Theo. Chłopak zaczyna się zbierać jakby do wyjścia.
Nadal nie przywykłam do stanu rzeczy w którym Theo ma dziewczynę i nie jestem nią ja. A w sumie nie jestem nią od roku. Czy to znaczy że nadal nie pogodziłam się z tą sytuacją? A z reszta nie powinnam sobie zaprzątać głowy, ja i Theo to już przeszłość. Definitywna.
-O co chodzi?- pytam Stilesa.
-Wpadłem na pomysł, żeby posiedzieć dzisiaj na plaży tak całą ekipą i pooglądać fajerwerki wieczorem, a potem robimy małą imprezkę.
-My wpadliśmy na pomysł- poprawia go Connor. Mój brat tylko wzdycha w odpowiedzi.
-Cała ekipa czyli kto?-dopytuję.
-Ja, ty, Theo, Connor, Justin i Ashley.
-Ooo a czym sobie zasłużyłam na bycie w tej "ekipie"?- Przekręcam lekko głowę.
-Bo trochę mi cię żal siostrzyczko, w końcu nie masz tu w LA żadnych przyjaciół- uśmiecha się w taki sposób, że nie umiem odczytać czy cieszy się z tego, że nie mam przyjaciół czy może z tego, że robi coś dla mnie i mu z tym dobrze na sercu. Stwierdzam, że ostatnio mam problemy z odczytywaniem emocji innych ludzi. Swoich własnych w sumie też.
-To za niedługo wychodzimy- dodaje po chwili.
-To ja idę się przebrać- rzucam cicho bardziej do siebie niż do niego.
-A co jest nie tak z tym co masz na sobie?- woła gdy jestem już w połowie drogi do pokoju.
Staję i szybko odwracam się w kierunku brata, robię skonsternowaną minę i unoszę jedną dłoń do góry.
-To jest moja piżama- odpowiadam i znów się odwracam.

Don't Let Me Down | Theo Raeken Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt