Rozdział 16

377 31 26
                                    

Koleiny raz przed rozdziałem chciałbym Wam wszystkim podziękować, z jakiej okazji? A no takiej że po opublikowaniu ostatniego rozdziału wybiło 100 głosów na to opowiadanie. Jest to dla mnie ogromna liczba ponieważ przez pierwsze 5 rozdziałów misłem może po jednej max dwóch głosach i praktycznie zero komentarzy. Patrząc na moją sytuacje teraz mam niewiele rozdziałów z liczbą głosów poniżej pięciu a pod każdym z nich mam zaufaną liczbę komentującyvch na których zawsze mogę liczyć że coś napiszą, raz pochwalą, raz będą chcieli mnie zabić (ekhm Ciri?)  ale zawsze ten komentaż od nich jest. I za to Wam dziękuję że ze mną jesteście i mam nadzieje że dalej będziecie.

A teraz zapraszam do czytania rozdiału

---

***Clary***

Po wyjściu z biblioteki Ania zapriponowała mi zobaczenie piętro mieszkalne które znajdowało się na drugim piętrze, przytaknęłam więc ruszyłyśmy w strone schodów. Po drodze Ania przerwała panującą między nami ciszę:

- Clary? - Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.- Miałaś kiedyś styczność z bronią białą?

- Jasne, jak miałam może z dziewięć lat to Annabeth zapisała mnie na łucznictwo. Trenowałam z pięć lat i wygrałam kilka zawodów i turniejów. W międzyczasie od jedynastego do czternastego roku życia tenowałam szermierkę, dzięki szermierce nauczyłam się robić uniki i dlatego nie zostałam zadźgana podczas pewengo nieprzyjemnego wydarzenia o którym pewnie Jace ci opowiedział. - Popatrzyła na mnie współczującym wzrokiem który jednak po chwili zminił się w taki hmm, no nie wiem na jakiś z dawką respektu czy coś takiego? No mniejsza.

- Tak mówił o tym, w ogóle to jesteś strasznie odważna. Nie wielu odważyło by się walczyć gołymi rękami z uzbrojonym wrogiem, jestem pewna że nawet jakaś część Neffilin by prędzej wolało uciec niż walczyć bez broni.

- Tsia, to akurat najmądrzejsze nie było bo sama wiesz co ze mną było potem.- Spuściłam głowę żeby Ania nie widziała pchających mi się do oczu łez, nie lubię płakać ale nie umiem tego powsztrzymać choćbym bardzo chciała.

- Rzeczywiście patrząc z tej strony nie to nie było zbyt mądre posunięcie...

- Dzięki wielkie wiesz? - Podniosłam głowę i uśmiechnełam się.- Bardzo miała jesteś. - Ania odwazajemniła uśmiech.

- Zawsze do usług w sprawach grzecznościowych.

- Pani psycholog, Pani uważa bo ma strasznie niegrzeczną pacjętkę.- Zaczęłyśmy się śmiać na całego.

- Hmm, Pani Clarisso najbliższe badania odbędą się na sali treningowej a ich tematem będzie "Czy wpierdziel od przyjaciółki może wpłynąć na poprawe zachowania" - Mówiąc to Ania starała się mówić poważnie co nie zbyt jej wychodziło wywołując kolejną dawkę śmiechu.

- Mam tylko pytanie kto mi ten "wpierdziel" spuści ? - Ania spojrzała na mnie jak na idiotkę i dalekj się śmiejąc powiedziała.

- No ja ty chochliku rudawy.

- Ej no taka niska nie jestem a po za tym, Ania proszę Cię ty mnie pokonasz? Nie mam mowy.

- Clary ja mam 1.70 a ty mi sięgasz do ramion więc tak jesteś chochlikiem a co do naszej kłótni to mogę się założyć że pokonam Cie do dziesięciu minut. - Patrzyła na mnie wyczękująco a ja się zastanawiałam jaką stawkę mi da i czy mi się to opłaca ale w końcu doszłam do wniosku że ryzyk fizyk.

- Zgoda, jaka stawka? - Ania się zamyśliła ale po chwili na jej twarzy zagościł uśmiech który nie wrużył nic dobrego dla mnie.

- Jeśli wygram pocałujesz Jace'a. - Zrobiłam wielkie oczy na co Ania szybko dopowiedziała - Nie musi być w usta, no chyba że chcesz.- Puściła do mnie oczko a ja się zaczerwieniłam. - Może być policzek czy coś, byle by całus był na twarzy i to widoczny czyli musisz posmarować usta szminką a i ma to być na stołówce podczas najbliższego posiłku. - Myślałam że ją uduszę, no ale co miałam zrobić dała warunek więc taki a nie inny a więc ja wymyśliłam coś - jak myślę - gorszego.

Miasto Niewiedzy - Dary AniołaWhere stories live. Discover now