Rozdział 8 - Prawda zawsze wyjdzie na jaw.

419 31 0
                                    

 Dzisiaj musiałem odnieść Clary do Przyziemnego szpitala na życzenie Clave któremu ktoś z uczniów doniósł o Przyziemnej w Instytucie. Niech ja tego kogoś znajdę, krew będzie się lała.

 Po śniadaniu poszedłem do skrzydła szpitalnego aby wziąć naszą "pacjentkę". Przechodząc przez korytarz usłyszałem jakieś głosy z pokoju Illany i gdy do moich uszu doszło moje imię postanowiłem podsłuchać rozmowę. Podszedłem do drzwi, przyłożyłem do nich ucho i nasłuchiwałem:

- Szczerze, nie myślałam że tak łatwo pójdzie. - Głos Illi. Ciekawe o czym gadają.

- Tak. Ten pomysł z listem był świetny, że też wcześniej o tym nie pomyśleliśmy tylko chcieliśmy ją wynieść.- No oczywiście Victor i zapewne całą spółka. No to już wszystko wiadomo, jak tylko wrócę to sobie to wyjaśnimy a przy okazji wkopie ich przy Maryse na apelu w poniedziałek.

- Ale dobrze że Izzy ten plan zmodyfikowała, byłoby ciężej udawać Maryse niż wysłać skargę jako uczniowie. - Co?! Izabell też? A ja myślałem że ona jest ze mną. Widać pozory mylą, ciekawe czy Alec i Anna też są w to wmieszani. Po chwili znów odezwała się Illana:

- A co do dzisiejszego przeniesienia, zrobiłam coś aby wyglądało to bardziej wiarygodnie...- Dalej już nie słuchałem tylko pobiegłem do skrzydła szpitalnego żeby zobaczyć co ta suka zrobiła Clary.

Gdy tam dobiegłem to co zobaczyłem mnie przeraziło całe łóżko rudowłosej było w krwi, rany zostały otwarte a cały opatrunek leżał pocięty i odrzucony na bok - Zabiję ją, po prostu zabiję. - Powiedziałem do siebie. Najszybciej jak mogłem zabrałem z półki jakieś bandaże i opatrzyłem rany - Oj Illy bój się, bo jak wrócę to się tobie za nią odpłacę.

***

Kiedy przeszedłem z Clary przez portal do szpitala, użyłem mojej świetnej gry aktorskiej aby udawać spanikowanego. Wbiegłem do szpitala krzycząc:

- Potrzebuje pomocy! Niech mi ktoś pomoże! - Podbiegła do mnie pielęgniarka i spytała - Co się stało.- Odpowiedziałem jej łamiącym głosem.

- Nie wiem. W-wracałem z apteki, kupiłem do domu jakieś leki i bandaże gdy zauważyłem tę-tę dziewczynę leżącą na chodniku i jęczącej z bólu w k-kałuży krwi. Postanowiłem ją opatrzyć jako że jeszcze była przytomna i ...

- Zaraz, dlaczego nie zadzwonił pan po karetkę tylko przyniósł ją na rękach? Przecież mogła w drodze umrzeć. - Powiedziała lekko zirytowana.

- Ponieważ stało się to niedaleko, a-a z resztą wtedy jak mówiłem jeszcze była przytomna. Straciła przytomność jakąś minutę temu. Dajcie tego lekarza do cholery bo się tu wykrwawi! - Powiedziałem to na tyle ostro aby poszła bez gadania.

- Dobrze już idę. Proszę poczekać.- I pobiegła. Po chwili pojawił się tu lekarz z kilkoma pielęgniarkami i noszami wzięli ode mnie Clary:

- Panie doktorze?

- Słucham? - Odwrócił się w moją stronę a ja się mu przyjrzałem. Był to starszy mężczyzna około, pięćdziesiątki, ale jego włosy nie były jeszcze ani trochę siwe tylko bardziej takie ciemno-brązowe, był raczej niski, około 1,75m wysokości, że tak powiem był taki przygrubawy i nosił okulary.

- Czy ja mogę z nią zostać?

- A jest pan członkiem jej rodziny?

- Nie, nie znam jej.- odpowiedziałem z goryczą w głosie.

- W takim razie niestety nie może pan. Tylko rodzina może odwiedzać pacjentów.- Ci przyziemni są jacyś dziwni. Przyniosłem ją tu a nawet nie mogę jej odwiedzić i dowiedzieć się co nią.

Miasto Niewiedzy - Dary AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz