• 29 •

159 16 7
                                    

Usłyszałam za plecami pojedyncze klaskanie i odwróciłam się szybko. Przez panującą dookoła ciemność, nie byłam w stanie rozpoznać tożsamości osoby stojącej kilka metrów ode mnie.

— Kim jesteś? — zapytałam niepewnie

— Ojej — odparła postać i pstryknęła

W jednym momencie ze środka nocy zrobił się jasny świt. Zmrużyłam oczy zaskoczona nagłą zmianą sytuacji. Zmusiłam się do otworzenia ich, do tego stopnia, abym mogła poznać przybyłą osobę. Wzięłam głęboki wdech i cofnęłam się o krok.

— Ty... — syknęłam, a dyrektorka ośrodka uśmiechnęła się tylko lekko

— Przyznam szczerze, że byłam przekonana, że bedzie więcej powikłań, ale pokazałaś się bardzo grzeczna. — W czasie kiedy mówiła pojawiły się koło niej kolejne postacie — Wszystko poszło gładko, szybko i przyjemnie.

Rozejrzałam się po zgromadzonych. Poczułam w głowie zawirowanie, kiedy uświadomiłam sobie kim byli ludzie. Wszyscy. Darren, Patrick, Morgana, Anislee, Scarlet oraz wszyscy patroni. Moi przyjaciele byli przerażająco bladzi, a ich wzrok - tępo wlepiony w ziemię.

— Co się dzieje? — zapytałam cicho

— Nic takiego skarbie, — odpowiedziała kobieta — bo przecież nie polemizowałaś kiedy odchodzili prawda? — zmarszczyłam brwi — Cóż, o patronach zapomniałaś, przyjaciół zostawiłaś na pastwę bestii, uciekając pierwsza zbyt przerażona żeby się obejrzeć, a Scarlet i Anislee zostawiłaś w jaskini.

— Ale... Ja... Ja nie wiedziałam. — powiedziałam zdezorientowana

— Gdybyś miała chociaż trochę rozumu, byłoby ci prościej.

Wzruszyła ramionami i zaczęła iść w moją stronę. Wystraszona, zaczęłam cofać się krok po kroku, aż moje plecy uderzyły o zimną skałę za mną.

— Pora to skończyć — powiedziała — Nudzisz mnie.

Wystawiła rękę w moją stronę, i wydobył się z niej ogromny blask.

— Nie! — krzyknęłam i również wyciągnęłam dłonie w geście obrony

Zacisnęłam zęby. Blask znikł, a dyrektor Moon zastygła w bezruchu. Jak potwór na polanie. Dokładnie tak samo. Spojrzałam na przyjaciół i natychmiast napięły mi się wszystkie mięśnie, kiedy Darren, jako jedyny, podniósł na mnie wzrok. Pobiegłam do niego. Wzięłam jego twarz w dłonie i patrzyłam przerażona na jego porcelanową twarz. Włożyłam za ucho kosmyk granatowych włosów który spadł mu na oczy. Skórę miał lodowatą.

— Weź jej naszyjnik — wyszeptał i chwycił mnie za nadgarstki zdejmując je z jego twarzy. — Weź go.

Poczułam zimne łzy spływające mi po policzkach. Przysunęłam się do niego i połączyłam nasze usta w delikatnym i krótkim pocałunku. Nie zareagował. Zamknęłam oczy i westchnęłam wydobywając z siebie drżący odgłos.Odwróciłam się zrezygnowana. Krzyknęłam i cofnęłam się o krok uderzając klatką piersiową chłopaka. Metr ode mnie stała Moon, uśmiechnięta od ucha do ucha.

— Nie tak łatwo mnie przechytrzyć kochanie. — powiedziała

Nie myśląc, wyciągnęłam szybko rękę, aby chwycić jej wisior z krukiem o szeroko rozpostartych skrzydłach, lecz była szybsza. Chwyciła moje dłonie i ścisnęła. Syknęłam z bólu i strachu. Nad moimi rękami zaczęła unosić się przezroczysta, mieniąca się kula, a z każdą chwilą robiło mi się coraz bardziej słabo.

— Tak jak powiedziałam. — usłyszałam — Nudzisz mnie.

Poczułam, że tracę wszystkie siły i nagle, jedyne co miałam przed oczami to ciemność. Bezsilność wygrała.

AtelierWhere stories live. Discover now