• 26 •

262 28 14
                                    

Usłyszałam trzask pękanych skał. Jeden po drugim, a każdy coraz głośniejszy od poprzedniego. Powinnam uciekać czy czekać? Nim zdążyłam podjąć decyzję, ostatnia rozerwała się na dwie części, a kamienny odłamek uderzył mnie w czoło. Syknęłam z bólu i cofnęłam się o krok.

— Jeszcze tego brakowało. — mruknęłam do siebie

Przyłożyłam sobie dłoń do skroni i zobaczyłam cieknące po mojej ręce stróżki krwi. Zrobiło mi się słabo. Wytarlam ciecz o spodnie i spojrzałam przed siebie. W skale wyżłobiło się coś na kształt tunelu zwężającego się ku górze.  Nie miałam nic do stracenia. Nie myślałam o konsekwencjach, niebezpieczeństwie, strachu. Nie myślałam już w ogóle. Czułam się jak wrak człowieka podążający według czyjegoś planu. Weszłam do środka. Powoli zanurzałam się w ciemności. Było przyjemnie. Panowała tam nieco wyższa temperatura i nie wiał wiatr, co było tylko dodatkowym powodem, by do głowy mi nie przyszło zawrócenie się. Stąpałam obojętnie do przodu czekając na zwrot akcji, ktorego byłam pewna. Ściany tunelu stopniowo się rozszerzały, aż rozwidliły się do tego stopnia, że stworzyły swego rodzaju grotę. Stanęłam w okrągłej jaskini i rozejrzałam się. Była zupełnie pusta. Nagle usłyszałam swoje imię. Ktoś je cicho szeptał z tyłu. Odwróciłam się szybko, lecz nikogo za mną nie było. Ponownie usłyszałam czyjś głos, z drugiej strony, ale wtedy również byłam sama. W pewnym momencie głosy zaczęły mówić moje imię jednocześnie, z każdej strony. Nachodziły na mnie i mimo próśb, nie cichły. Stały kurczowo przy swoim a ja kręciłam głową próbując znaleźć źródło. Chwyciłam się za głowę. Dostawałam obłędu. Wariowałam.

AtelierWhere stories live. Discover now