• 27 •

159 20 4
                                    

Wybiegłam z groty. Tunel wydawał się być dużo węższy niż poprzednim razem. Z trudem przedostałam się na zewnątrz i wzięłam haust zimnego powietrza. Obejrzałam się za siebie nadal stawiając kroki w przeciwną stronę.

— Castrid! — usłyszałam nagle przepełniony ulgą głos i poczułam silne, obejmujące mnie ramiona.

Wyrwałam się z uścisku i odwrociłam. Posiadaczką silnych ramion i donośnego głosu okazały się być Scarlet oraz Anislee.

— Skąd wy się tu wzięłyście? — zapytałam zszokowana

— Po tym jak zaczęliśmy uciekać - zaczęła Anislee - Tabry jakby straciły nami zainteresowanie. Mają na nas jakąś pułapkę, inaczej dogoniłyby nas i zrobiły... nawet nie chce wiedzieć co.

— Widziałaś Morganę, Darrena i Patricka? — wtrąciła się Scarlet zmieniając temat

— Jestem sama. — odparłam krótko

— Dziwne, z nami też ich nie było. Najwyraźniej się rozbieglismy.

— Z jakiego powodu mielibyśmy się rozbiegać? — kontynuowałam rozmowę — To nie miałoby żadnego sensu. Biegliśmy gęsiego i nagłe zmienianie kierunku byłoby bezcelowe.

— To jaki masz inny pomysł?

Popatrzyłam na Anislee, która w międzyczasie usiadła na ziemi i zerwała garść trawy, żeby zająć czymś ręce.

— Nie wiem, biegłam pierwsza. Byliście za mną, w jaki sposób zniknęłam wam z oczu?

— Po prostu biegałaś szybciej.

Westchnęłam i poszłam w ślady czarnowłosej i również usiadłam na zimnej ziemi.

— To co robimy? Czekamy na Morganę, Darrena i Patricka, szukamy ich, idziemy dalej? — zapytałam

— Nie wiem, ale jestem wykończona. Zostańmy tu na noc i odpocznijmy.

— To zawsze się źle kończy — odpowiedziała Scarlet — Patronów gdzieś wcięło, jeśli nie rozpalimy ogniska zamarzniemy w nocy. Nie lepiej iść dalej i poszukać chociaż lepszego schronianienia?

— Jakiego schronienia? — Anislee podniosła głos zirytowana — Widzisz tu jakieś schronienie? Jesteśmy na polu, obok nas jest ogromna góra, a już się ściemnia. Jesteś niepoważna.

Nabrałam zimnego powietrza w płuca.

— Właściwie to wiem, gdzie mogłybyśmy się dzisiaj przespać.

Dziękuję wszystkim za wsparcie mimo długich przerw w publikacji. To dla mnie bardzo ważne i przepraszam za kolejny okres nieobecności.
Pozdrawiam
Blessed Peas

AtelierWhere stories live. Discover now