Wybiegłam z groty. Tunel wydawał się być dużo węższy niż poprzednim razem. Z trudem przedostałam się na zewnątrz i wzięłam haust zimnego powietrza. Obejrzałam się za siebie nadal stawiając kroki w przeciwną stronę.
— Castrid! — usłyszałam nagle przepełniony ulgą głos i poczułam silne, obejmujące mnie ramiona.
Wyrwałam się z uścisku i odwrociłam. Posiadaczką silnych ramion i donośnego głosu okazały się być Scarlet oraz Anislee.
— Skąd wy się tu wzięłyście? — zapytałam zszokowana
— Po tym jak zaczęliśmy uciekać - zaczęła Anislee - Tabry jakby straciły nami zainteresowanie. Mają na nas jakąś pułapkę, inaczej dogoniłyby nas i zrobiły... nawet nie chce wiedzieć co.
— Widziałaś Morganę, Darrena i Patricka? — wtrąciła się Scarlet zmieniając temat
— Jestem sama. — odparłam krótko
— Dziwne, z nami też ich nie było. Najwyraźniej się rozbieglismy.
— Z jakiego powodu mielibyśmy się rozbiegać? — kontynuowałam rozmowę — To nie miałoby żadnego sensu. Biegliśmy gęsiego i nagłe zmienianie kierunku byłoby bezcelowe.
— To jaki masz inny pomysł?
Popatrzyłam na Anislee, która w międzyczasie usiadła na ziemi i zerwała garść trawy, żeby zająć czymś ręce.
— Nie wiem, biegłam pierwsza. Byliście za mną, w jaki sposób zniknęłam wam z oczu?
— Po prostu biegałaś szybciej.
Westchnęłam i poszłam w ślady czarnowłosej i również usiadłam na zimnej ziemi.
— To co robimy? Czekamy na Morganę, Darrena i Patricka, szukamy ich, idziemy dalej? — zapytałam
— Nie wiem, ale jestem wykończona. Zostańmy tu na noc i odpocznijmy.
— To zawsze się źle kończy — odpowiedziała Scarlet — Patronów gdzieś wcięło, jeśli nie rozpalimy ogniska zamarzniemy w nocy. Nie lepiej iść dalej i poszukać chociaż lepszego schronianienia?
— Jakiego schronienia? — Anislee podniosła głos zirytowana — Widzisz tu jakieś schronienie? Jesteśmy na polu, obok nas jest ogromna góra, a już się ściemnia. Jesteś niepoważna.
Nabrałam zimnego powietrza w płuca.
— Właściwie to wiem, gdzie mogłybyśmy się dzisiaj przespać.
Dziękuję wszystkim za wsparcie mimo długich przerw w publikacji. To dla mnie bardzo ważne i przepraszam za kolejny okres nieobecności.
Pozdrawiam
Blessed Peas
YOU ARE READING
Atelier
AdventureKiedy tylko ludzie w czarnych garniturach zabierają Castrid do ciemnego samochodu, jest wściekła na siebie, że była zbyt słaba, by się postawić. Wiedziała, że to jej zdolność była tego powodem, ale nie wiedziała kto by ją chciał. Była bezużyteczna...