16.Zakochuję się w Tobie

4.8K 308 47
                                    

Rodzice spojrzeli po sobie by później przenieść pytający wzrok na mnie. Uśmiechnęłam się lekko zawstydzona.
Wstałam i podeszłam do drzwi dobrze wiedząc kto tam za nimi stoi. Otworzyłam je na oścież i wpuściłam Maxa. W jednej ręce miał plecak, a w drugiej dwa bukiety kwiatów. Jeden składał się z róż, a drugi z żółtych tulipanów. Spiekłam buraka w momęcie, w którym Brunet pocałował mnie w policzek na przywitanie, podawał mi kwiaty i jednocześnie rodzice wyszli na korytarz sprawdzić kim jest mój gość.

-Dzieńdobry.-Pierwszy odezwał się Max.

-Dzieńdobry.-Przywitali się jednocześnie. -Kim jesteś?- Zapytała mama. Chłopak się do mnie uśmiechnął widząc, że zaczęłam lekko panikować. Podszedł do mamy i wręczył jej kwiaty.

-Nazywam się Maxymilian Debbrin i jestem chłopakiem Państwa córki.-Powiedział dumnie się prostując. Ich miny były bezcenne.

-Czemu my nic o tym nie wiedzieliśmy?- Zmarszczył brwi tata.

-Jakoś tak wyszło.-Mruknęłam.- Max przyszedł dać mi lekcje.- Dopowiedziałam szybko widząc, że już chciał coś mówić. Złapałam Maxa za rękę i pociągnęłam na górę do mojego pokoju by uniknąć potencjalnego przesłuchania.

-Dziękuję za kwiaty. Nie musiałeś..-Powiedziałam po zamknięciu drzwi.

-Pomyślałem, że tak by wypadało..-Podrapał się w tył głowy.-Nie jestem jakoś doświadczony..

-Przecież miałeś multum dziewczyn.-Pokręciłam głową. Podeszłam do szafki i włożyłam bukiet do stojącego tam wazonu. Kto by pomyślał, że mi się do czegoś przyda poza zbieraniem na sobie kurzu? Zerknęłam na niego. Podszedł i usiadł obok, na łóżku.

-Możesz nie uwierzyć ale żadnej nie pytałem o chodzenie. Jesteś poniekąd moją pierwszą.-Uśmiechnął się.-Dziwnie to brzmi.

-Wcale nie!-Zaprzeczyłam.-Ty też jesteś moim pierwszym.-Oznajmiłam nieśmiało.-Nie licząc tych dwudziestu, z którymi..

-Nie kończ.-Przerwał mi.

-Żartuje.-Zaśmiałam się.-Chyba nie myślisz, że ktoś by mnie chciał. Ty jesteś wyjątkiem i myślę, że jesteś -Przyciągnął mnie do siebie i posadził na swoich kolanach. Przestałam mówić.

-Jestem jaki?-Zapytał szeptem.

-Jesteś..-Zapomniałam co miałam powiedzieć. Zmarszczyłam brwi.

-No..?-Dopytywał.

-Szczerze to nie pamiętam.-Przyznałam. Poprawił mnie sobie na kolanach.

-To ja Ci powiem co miałaś na myśli.-Wyszczeżył się. Skinęłam głową, ale miałam ochotę przewrócić oczami.-Chciałaś powiedzieć, że jestem niezwykle rozwinięty intuicyjnie, że rozkochałem w sobie taką mądrą i piękną kobietę. Zgadza się?-Zapytał zadowolony.

-Po części.

-Czemu?

-Bo powiedziałeś, że to Ty rozkochałeś mnie w sobie. Znaczyło by to to, że nic do mnie nie czujesz.-Spuściłam głowę.-No chyba, że to prawda..

-Gab.. Spójrz na mnie.-Powiedział gdy nie zmieniłam swojej pozycji jakiś czas. Położył dłoń na mój policzek i dopiero wtedy wykonałam jego prośbę. -To nieprawda. Czuję coś do Ciebie, ale trudno mi to określić. Nigdy nie byłem z kimś na tyle blisko, żeby mówić o miłości. Zrozum, że naprawdę to wszystko jest bardzo trudne bo jest po prostu nowe. Zakochuje się w Tobie, al..-Przerwałam mu jego wywód pocałunkiem. Gdy się od niego oderwałam spojrzał się na mnie w niezrozumieniu.-Czemu mi nie dałaś dokończyć?

-Bo powolne ale prawdziwe zakochiwanie się w kimś jest lepsze niż złamanie później swojego serca oczukanym uczuciem..-Przytulił mnie i westchnął głęboko.

-Dziękuję.

-Bierzmy się do roboty bo nigdy nie nadrobię zaległości.-Zaśmiałam się wstając i podchodząc do biurka.

Wyciągnęłam wszystkie zeszyty i rozłożyłam się z nimi na podłodze. Max usiadł obok ze swoim plecakiem.

-Od czego zaczynamy?-Zapytał wesoło.-Spojrzałam na niego z ukosa i przyłożyłam mu rękę do czoła.

-Dobrze się czujesz?-Zapytałam.-Od kiedy Ty tak rwiesz się do nauki?-Strzepnął moją dłoń.

-Od wtedy, kiedy mogę to robić z Tobą.-Uśmiechnęłam się.

-Jesteś słodki.-Zmarszczył nos.-Jak tak robisz to już sam cukier.

-Nie prawda.-Zaprzeczył.

-Prawda. Jesteś bardzo słodki.-Wywrócił oczami najwyraźniej chcąc skończyć temat.-Bierz Chemię, ja zajmę się matmą.-Skinął głową w porozumieniu.

Po jakimś czasie ciszy usłyszałam pukanie do drzwi.

-Proszę..-W drzwiach pojawiła się mama lekko się uśmiechając na nasz widok siedzących na podłodze pośród zeszytów.

-Głodni? -Wzruszyłam ramionami patrząc na Maxa. -Za pół godziny będzie obiad. Mamy nadzieję, że z nami zjesz Max.

-Chętnie.-Uśmiechnął się słodko do mamy, która wyszła zerkając na mnie przelotnie.

-Lubią Cię.-Powiedziałam wracając do pisania. Widziałam kontem oka jak się uśmiecha.

Po upłwie wyznaczonego czasu przez mamę usłyszeliśmy jej wołanie.-Dzieciaki! Chodźcie!

***
Mam nadzieję, że Was tu nie zanudziłam😉 i jeszcze do mnie wrócicie💖

Gwiazdka?/Komentarz?

Uwaga! KUJON!✔Where stories live. Discover now