6. Prawie jak przyjaciele

6.6K 377 59
                                    

W ostatniej chwili uciekłam głową w bok przez co przycisnął wargi do mojego policzka.

–Dobra, tylko mnie puść.-Wyswobodziłam się z jego rąk.

–Dziękuję.-Uśmiechnął się szeroko i trochę zakłopotany moim ruchem.-Emm..

–Chodźmy na lody.-Zaproponowałam.

–Nie, dzięki.-Nie wydawał się przekonany.

–Na peeeewno?-Spytałam specjalnie przeciągając "e" i uśmiechając się zachęcająco.

–No dobra.-Uśmiechnął się.

Ruszyliśmy w stronę najbliższej lodziarni. Max znów wziął rower.

–Więc poznałaś moich rodziców?

–Tak. Jesteśmy na Ty.

–Serio?–Zaśmiał się.–Też bym chciał.

–Nie. XD –Zaśmiałam się.

–Ładnie się śmiejesz.–Czułam jak moje policzki robią się różowe.

–Dzięki. Wiesz co? To był pierwszy komplement jaki kiedykolwiek od Ciebie usłyszałam.

–To trzeba to zapamiętać.

–Więc nie będziesz mi już dokuczał?–Spytałam bo byłam naprawdę tego ciekawa.

–hmm.. Jeszcze zobaczę..– Zaśmiał się. Żartował oczywiście.

–A dlaczego zepsułeś mi rower?–Teraz on się zakłopotał.

–Wiesz.. To było głupie i ten plakat. To wszysto jest tak zagmatwane, że nie potrafię Ci tego wyjaśnić. Jeszcze tamta sytuacja w szatni. Przepraszam. Tak bardzo Cię przepraszam. Gdyby nie ja nie miałabyś tych blizn.– Był szczery. W jakimś stopniu mu współczułam. Nie wiem jak to jest być NIE sobą. Udawać przez całym światem swoją prawdziwą osobowość.

–Nie przepraszaj mnie za to, że się zapędziłeś w kogoś kim nie jesteś.–Westchnęłam.–Wybaczam Ci.–Podeszliśmy do okienka. Przejęłam rower, a Max wyciągnął portwel i kupił dwa lody czekoladowe z maszyny. Usiedlismy na ławce. Zjedliśmy w ciszy.

–Dzięki. –Powiedział.

–Ja też dziękuję. Pyszny był.–Zaśmiał się.

– Chodzi mi o to, że mi wybaczyłaś.

–Aa.. –Zachichotałam.

–Wiesz co? Chodźmy na imprezę. Dzisiaj.–Zaproponował entuzjastycznie.

–To nie jest najlepszy pomysł.

–Czemu?

–Ja nie chodzę na imprezy.–Wytrzeszczył oczy.

–Nigdy nie byłaś?!–Pokręciłam głową.– Czemu?

–Cóż, nikt mnie nie zapraszał, nie umiem tańczyć.

–Pierdolisz! Każdy umie tańczyć. Nawet Ja!–Zaśmiałam się na jego słowa, wyobrażając go sobie na parkiecie.

–Myślę, że sobie dzisiaj odpuszczę imprezowanie. Nawet ciuchów nie mam.

–Weź mi tu nie ściemniaj. Każda baba tak gada, a jak otworzy się jej szafę to ciuchy lecą z półek.–Wyrzucił ręce w górę. Zaśmiałam się głośno z jego głupiej miny. Po chwili oboje się śmialiśmy w niebo głosy. Gdy jedno się uspokajało to wystarczy, że spojrzy na drugie i znów mu lecą łzy ze śmiechu. Zapewne wyglądaliśmy dla osób postronnych jak dwa debile, lecz nie przejmowaliśmy się tym. Prawie jak przyjaciele..

Uspokajaliśmy się dobre z 10 minut.

–Gabi?

–Hmm?

–Kiedy się dowiedziałaś, że Twoja siostra ma raka?–Spoważniałam.

–Ponad 3 lata temu, a co?

–Moja kuzynka też miała raka. Nie chciała się leczyć. Byliśmy naprawdę blisko.

–Przykro mi. To dlatego masz to.–Wskazałam na jego nadgarstek.

–Między innymi. –Zmarszczył brwi w niezadowoleniu.–Chyba będziemy już się zbierać do domu, co? Zaraz zacznie lać.–Spojrzeliśmy w niebo. Faktycznie, zaszło chmurami i nawet nie wiem kiedy, co i jak. Czas z Maxem zleciał mi tak szybko, że minęły 3 godziny, a ja miałam być niedługo w domu.

–Masz rację. Lecę do domu.

–Pa mała. Dzięki za rozmowę.–Uśmiechnął się szczerze.

–Nie ma za co.–Przeanalizowałam jego wypowiedź jeszcze raz.–Mała to jest Twoja pała, a ja jestem duża.–Złapał się teatralnie na serce. Zaczęłam się śmiać.

–Jeszcze zobaczsz, że nie taka mała.

–Oby nie. Pa!–Zaczęłam odchodzić.

–Pa Maleńka!–Przewróciłam oczami na jego dziecinność.

***
Gdy doszłam do domu okazał się pusty. Rodzice musieli wyjść w pośpiechu bo zauważyłam, że zupa stoi na gazie jeszcze ciepła, a warzywa w niej były twarde. Laptop taty otwarty na stole. Co tu się stało. Wyglądało to jakby coś ich wyrwało od zajęć.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam, że mam 5 nieodebranych połączeń od taty i 13 od mamy. Zaniepokojona całą sytuacją zauważyłam, że miałam wyciszony głośnik. Czym prędzej zadzwoniłam do mamy. Tuż po trzecim sygnale odebrała.

–H-Halo?– Szlochała.

–Mamo to ja. Czemu płaczesz? Co się stało?–Pytałam próbując nie wyciągać pochopnych wniosków.

–Skarbie, chodzi o Kate.–Wciąż pociągała nosem. Zjechałam plecami po ziemi i upadłam na tyłek. Nie...

–Co z nią?– Musiałam wiedzieć.

–To już, Gabi.–Zanosiła się płaczem.–Ona odeszła. Muszę kończyć skarbie.–Dźwięk zakończonego połączenia rozniósł się echem po mojej głowie.

Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i ziemia się podemną zapadła.

Uwaga! KUJON!✔Where stories live. Discover now