Rozdział dwudziesty pierwszy

Começar do início
                                    

- Ale Freddieee - również zrobiłam maślane oczy. - Trzeba się uczyć - uśmiechnęłam się sztucznie.

- Ale ja nie chcę...

- Nawet jak chcecie prowadzić ten swój sklep musicie coś umieć - spojrzałam na niego poważnie.

- Naumiem się później, chodźmy - westchnęłam głośno i zaczęłam pakować książki do torby. Fred automatycznie ożył i z wielkim bananem na twarzy czekał, aż skończę. Wstałam niechętnie i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. - Kocham cię! - powiedział zadowolony Weasley i chwycił mnie za rękę.

- Też Cię kocham Fred, też Cię kocham - popatrzyłam na niego jak na wariata. - To gdzie idziemy w takim razie?

- Dzisiaj są walentynki głuptasie - zaśmiał się rudzielec. - Hogsmeade.

- Co? Dzisiaj już są walentynki?! - przestraszyłam się. - Ja nic dla ciebie nie mam! - zaczęłam panikować. Fred wybuchł śmiechem.

- Meg, skarbie... Walentynki są w przyszłym tygodniu - śmiał się dalej.

- Ty mendo! Jak śmiesz?! Nie strasz mnie! - Fred złączył nasze usta w pocałunku. Kocham tego wariata.

Tydzień później tak jak powiedział Fred ruszyliśmy do wioski czarodziejów, żeby spędzić razem święto zakochanych.

- To gdzie najpierw? - w podskokach szłam z rudzielcem do Hogesmed.

- A gdzie byś chciała? - zaśmiał się.

- Obojętnie, tam gdzie poprowadzisz będzie dobrze - uśmiechnęłam się.

- Co powiesz na kawę u pani Puddifoot? - zaczęłam się śmiać. - No co? - zdziwił się.

- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że chcesz siedzieć w tej przesłodzonej herbaciarni - mówiłam śmiejąc się.

- Dlaczego ty mnie tak dobrze znasz? - pokręcił głową.

- Trzy Miotły? - zapytałam.

- Nie. Najpierw kawa - znowu zaczęłam się śmiać.

- Ale jesteś dzisiaj uparty - Fred złapał mnie za rękę i pociągnął w boczną uliczkę do herbaciarni.

- I tak mnie kochasz - wyszczerzył się i otworzył drzwiczki.

- Patrz - szepnęłam. - Tam jest Harry i Cho - Fred zaczął się rozglądać. Po chwili zobaczył parę.

- Ale zakochańce - puszył śmiesznie brwiami, za co oberwało mu się w ramię. - Musimy koło nich usiąść. Tylko tam jest wolne miejsce - pociągnął mnie w stronę stolika.

- To może Trzy Miotły Fred? Nie przeszkadzajmy im - nalegałam.

- Dobra - żachnął się bliźniak. - Ale bierzemy kawę na wynos.

- Okej - przytaknęłam i podeszliśmy do lady. Fred złożył zamówienie, a ja rozglądałam się po lokaliku. Napotkałam wzrok Harry'ego. Na jego twarzy zagościło zdziwienie. Wskazałam głowa na Freda tłumacząc najście. W tej samej chwili bliźniak się odwrócił i od razu spojrzał na bliznowatego. Poruszył sugestywnie brwiami, za co oberwał ode mnie kuksańcem w zebra. Podał mi kawę w papierowym kubku i ruszyliśmy do wyjścia. Kiedy wyszliśmy już na zewnątrz wzięłam łyk gorącego napoju.

- Smakuje? - Fred objął mnie w pasie.

- Yhymmm - przeciągałam rozkoszując się smakiem kawy. Drzwi lokalu Pani Puddifoot otworzyły się nagle i wściekła Cho wyszła z herbaciarni.

- Harry coś spierdzielił - mruknął Weasley i wziął łyk swojej kawy. Zaraz potem chłopak stał już obok nas.

- Co zrobiłeś? - zapytałam z czystej ciekawości.

To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOnde histórias criam vida. Descubra agora