Rozdział siedemnasty

Start from the beginning
                                    

- Chłopaki mam dosyć - mruknęła. - Czas na zemstę - uśmiechnęłam się złowieszczo.

- Masz jakiś pomysł...

- ...Żeby jej dopiec?

- Pamiętacie Lockharta? - odezwałam się po chwili zastanowienia.

- Jak mielibyśmy nie pamiętać tej wielkiej gwiazdy? - skrzywił się Fred.

- Na jednej z lekcji wypuścił Chochliki Kornwalijskie. Wypuśćmy je do Hogwartu - zaczęłam skakać ze szczęścia jak głupia.

-Dobry pomysł - przybiliśmy sobie piątki i ruszyliśmy szybko na obiad. Usiadłam tak jak zawsze pomiędzy rudzielcami i nałożyłam sobie gulaszu.

- Ej ludzie - szepnęła Hermiona. Jak na zawołanie we trójkę podnieśliśmy głowy. - Chodzi o lekcje Obrony Przed Czarną Magią - mówiła dalej patrząc czy nikt nie podsłuchuje.

- Zgodził się? - zapytałam. Hermiona, Ron i ja namawialiśmy Harry'ego już jakiś czas, żeby uczył nas zaklęć obronnych.

- Tak - potwierdziła brunetka.

- O co chodzi? - bliźniacy odezwali się równocześnie.

- Wytłumaczę wam później - obiecałam i popatrzyłam się na Różowa Flądrę, która właśnie wciągała kluski spaghetti. - Bleee... - skrzywiłam się.

- Ten widok...

- ...Na zawsze...

- ...Pozostanie w mojej pamięci... - wzdrygnęliśmy się we czwórkę.

~*~

- Gotowi? - zapytałam trzymając rękę na klatce, żeby ją zaraz otworzyć.

- Wypuszczaj! - uśmiechnęli się. Otworzyłam drzwiczki klatki i ponad setka małych niebieskich stworzonek rozleciała się w różne strony. Rzuciłam zaklęcie kameleona na naszą trójkę i z zadowoloną miną obserwowałam raban, który robiły chochliki. Po chwili za kotary wyłoniła się Umbridge. "KTO TO ZROBIŁ?! PYTAM KTO TO ZROBIŁ!" Krzyczała. Stworzonka dostrzegły Landrynę i rzuciły się na nią, a ona piszczała z przerażenia. Moment po tym nauczyciele przybiegli zobaczyć co się dzieje, a zaraz za nimi uczniowie. Nie czekając chwili dłużej, by wmieszać się w tłum zdjęłam zaklęcie, a grupka krukonów z pierwszego roku podskoczyło z zaskoczenia. Puściłam im oczko i posłałam uśmiech.

- O Merlinie - powiedział MacGonagall.

- NIECH KTOŚ COŚ ZROBI!!! - wrzeszczała Umbridge otoczona niebieskim stadem.

- Peskipisi pestronomi - mruknął Snape, a chochliki znieruchomiały. Umbridge stała na środku sali otoczona tłumem w podartej różowej sukience, żakiecie, bez swojego włochatego czepku i jednego buta.

- JAK SIĘ DOWIEM KTO TO ZROBIŁ ZOSTANIE WYRZUCONY Z HOGWARTU! - krzyczała. Nikt nie raczył się odzywać. Wszyscy milczeli.

- Rozejść się do swoich dormitoriów. Wychowawcy zaraz do was przyjdą - nakazała zastępczyni dyrektora. Bez słowa uczniowie zaczęli wracać do swoich pokojów wspólnych. Każdy miał uśmiech na twarzy. Umbridge się oberwało i wszystkim się to podobało. Usiadłam z bliźniakami na kanapie czekając na wychowawczynię. Weszła po chwili i stanęła na środku salonu.

- Fred, George, Meghan - spojrzała na nas. - Chcecie mi coś powiedzieć? - popatrzyliśmy na nią z niewinnymi minami - Wiem, że to wasza sprawka.

- Pani profesor, nie ma pani dowodu, że to oni - odezwała się Angelina wychodząc przed tłum. Po pomieszczeniu zaczęły rozbrzmiewać zdania typu: "Ma rację", "Właśnie".

- Nie ma pani dowodu - uśmiechnęliśmy się zwycięsko.

- Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. Moglibyście wymyślić coś równie dobrego - dodała tak cicho, że praktycznie nikt nie usłyszał i wyszła z wieży Gryffindoru. Każdy nam gratulował genialnego pomysłu i wykonania. Nawet Hermiona się uśmiechała.

Przez wiele dni krążyły tylko i wyłącznie plotki o naszym kawale. Byliśmy naprawdę zadowoleni, że nasz wybryk zdobył tak wielkie uznanie wśród uczniów. Już następnego dnia w Proroku Codziennym znalazła się informacja o naszym wybryku i zapewnienie Umbridge, że takie sytuacje się już więcej nie powtórzą pod jej nosem. Syriusz wysłał nam list, w którym gratulował nam zdobytej "popularności", a Pani Molly stwierdziła, że powinniśmy w jakiś sposób przeprosić Umbridge. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że nigdy czegoś takiego nie zrobimy.

- Chłopcy jutro jest spotkanie -przypomniałam, a bliźniacy popatrzyli na mnie dziwnie. - Obrona Przed Czarną Magią - wytłumaczyłam widząc ich zdziwione miny. - Musicie zapamiętać - usiadłam zrezygnowana na kolanach Freda.

- Spokojnie przyjdziemy - powiedzieli jednocześnie.

- Zorganizowaliście kogoś jeszcze? - zapytałam po chwili.

- Lee,

- Angelina,

- Katy - wyliczali bliźniacy na palcach.

- Dobra. W Świńskim Łbie o dwunastej. Pamiętajcie. Ja muszę iść z Harry'm, Ronem i Hermioną.

- Dobra, dobra nie martw się - zaczął mój chłopak.

- Obiecaliśmy, a my zawsze dotrzymujemy słowa - dokończył jego brat.

-Luzuj banany - uśmiechnęłam się i wtuliłam w Freda.

~*~

Hermiona przedstawiła ogólny zarys zajęć, a Harry opowiedział na kilka pytań, niekoniecznie przyjemnych, ale jednak. Znaleźli się ludzie, którzy nie byli zbytnio przychylni naszej idei, ale po jakimś czasie postanowili wziąć udział w tajnych lekcjach OPCM. Było nas trzydzieści pięć osób. Pozostało nam tylko znaleźć miejsce spotkań.

- To co idziemy teraz na kremowe piwo? - zapytałam bliźniaków wychodząc wraz z nimi ze śmierdzącej knajpy.

- No jasne - powiedział Fred i objął mnie w talii.

Po dość krótkim czasie dotarliśmy do Trzech Mioteł, gdzie zajęliśmy sobie wolny stolik. Zamówiliśmy po kremowym piwie i czekaliśmy na zamówienie. Po jakimś czasie dosiedli się do nas Braian, Evelyn, Eva i Julia. George spiął się trochę. Od początku roku kręcił się koło brunetki i chyba byli na kilku randkach. Kto wie czy nie są już razem... Szczerze wątpię. Powinien powiedzieć swojemu bratu i mi. Braian cały czas wpatrywał się w brunetkę, na co Weasley miał lekki grymas na twarzy. W sumie to nawet dobrze nam się gadało, nie licząc zdenerwowanego Georgea. Po jakimś czasie wyszliśmy z knajpy i udaliśmy się do Miodowego Królestwa. Kupiłam bliźniakom trochę słodyczy w podziękowaniu za pomoc w kawale. Wstąpiliśmy również do sklepu Zonka, gdzie rudzi kupili kilka gadżetów i powolnym krokiem zaczęliśmy wracać do Hogwartu.

- Nienawidzę takiej pogody. Chodźmy trochę szybciej - marudziłam. Przyspieszyliśmy kroku.

- Niedługo Święta - zaczął George.

- Jedziemy do Kwatery - dodał Fred.

- I dobrze. Nie chcę spędzać Świąt z tym Różowym Potworem - zaczęłam trochę zwalniać. Nie słyszałam co mówili dalej chłopcy. Wpatrywałam się w nich, ale nic do mnie nie docierało. Stanęłam w miejscu. Odwrócili się i coś mówili. Wzrok zaczął mi się rozmazywać. Widziałam tylko zarysy ich sylwetek. Po chwili pochłonęła mnie ciemność.

To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now