Rozdział dziesiąty

Start from the beginning
                                    

- Witaj przepiękna niewiasto - powiedział ktoś. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka z Dumstrangu.

- Cześć - uśmiechnęłam się do niego i wzięłam łyk kremowego piwa.

- Co taka piękna dzie...

- Nawet nie zaczynaj - przerwałam mu.

- Dlaczego? - poruszył śmiesznie brwiami i usiadł na krześle obok mnie.

- Rude tsunami zaraz nadciągnie i nie wiem czy wyjdziesz z tego cało - zaśmiałam się cicho.

- Rude tsunami? - zdziwił się. Przytaknęłam mu tylko głową. - No to zaryzykuję. Jestem Robert - Przedstawił się.

- Robert? - zdziwiłam się

Przede mną siedział wysoki brunet z karmelowymi oczami. Przyglądaliśmy się sobie już dobre kilka minut. Znałam tą twarz..

- Meghan? - zapytał, na co przytaknęłam głową. Na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. -Jak ja Cię dawno nie widziałem - bez zastanowienia się do niego przytuliłam.

- Ekhem - odchrząknął ktoś obok nas. Odwróciłam się i moim oczom ukazała się Emily Baka-Boro, ślizgonka z czwartego roku.

- Tak? - zapytałam.

- Mogłabyś się odkleić od mojego faceta? - wycedziła. Zaczęłam się śmiać na jej słowa. Czy mój kochany Robert naprawdę jest na tyle głupi, żeby chodzić z dziewczyną z domu węża?

- Bracie, serio ślizgonka? - mruknęłam cicho.

- Tylko ona była wolna - powiedział szeptem. Na mojej twarzy pojawił się zwycięski uśmiech. Wiedziałam, że mój kuzyn nie jest na tyle głupi, żeby zadawać się z kimś takim.

- Robert, idziemy - warknęła Emily.

- Wiesz co Em.. Jakoś wolę posiedzieć tutaj - odparł i pomachał jej na pożegnanie. Próbowałam ukryć śmiech udając kaszel.

- Pożałujesz - odwróciła się napięcie udając się na drugi koniec Wielkiej Sali.

- Kuzynie przyznam szczerze, iż nie sądziłam, że zostało w tobie tyle chamstwa. - powiedziałam poważnie.

- Och droga kuzynko sądzę, że w tobie też się go ostało - odpowiedział i wybuchliśmy śmiechem.

- Meghan, kto to jest? - usłyszałam. Odwróciłam się i przede mną stał Fred z niezadowoloną miną.

- Freddie - zaczęłam. - To jest mój kuzyn Robert. Robert to Fred, moja niańka - dodałam, na co chłopak się zaśmiał. Panowie podali sobie ręce.

- Nie sądziłem, że ktoś oprócz mnie jest w stanie Cię niańczyć.

- Mam aż dwie niańki. Fred ma brata bliźniaka, Georga - przewróciłam oczami. Znowu zaczęliśmy chichotać.

-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że masz kuzyna w Dumstrangu? - oburzył się Weasley.

- Nie wiedziała o tym, dopiero dzisiaj się spotkaliśmy - wytłumaczył Robert.

- Szkoda, że nie wiedziałam, że tu jesteś - zwróciłam się do kuzyna. - Mogliśmy spędzić tyle czasu razem, naprawdę dawno cie nie widziałam.

- Nie sadziłem, że też jesteś czarownicą - chłopak posłał mi rozbawione spojrzenie.

- Nie jest czarownica tylko wiedźmą - poprawił go Fred.

- Ależ wy się kochacie - zaczął się śmiać chłopak.

- Panowie bardzo milo mi się z wami rozmawiało, ale jestem zmęczona i udam się już do mojego dormitorium - powiedział jak na damę przystało i ukłoniłam się, na co z Robertem wybuchliśmy śmiechem. Zaraz potem przytuliłam go mocno na pożegnanie.

- Nie idź jeszcze - poprosił Fred.

- Zobaczymy się jutro - pocałowałam go w policzek i ruszyłem ku wyjściu.

~*~

Fred's pov

- Czasem naprawdę nie rozumiem kobiet - powiedziałem do Roberta. Razem z Georgem przemyciliśmy kilka butelek ognistej i wraz z szanownym panem Rogerem popijaliśmy ją rozmawiając na wszelkie tematy.

- Ja tez nie - czknął George. - Zaprosiłem taką Julie na bal, podoba mi się, ale ona powiedizął, że mogę sobie tylko pomarzyć, dlaczego mi odmówiła? - wypił wielkiego łyka alkocholowego trunku.

- Zrobiłeś jej coś? - zapytał Robert.

- No właśnie nie! - krzyknął George. - Nic jej nie zrobiłem, a ona traktuje mnie tak jakbym zabił jej matkę, albo gorzej. Naprawdę mi się podoba - westchnął.

- Powiedz jej to - podsunąłem.

- Kto to mówi?! Ty wciąż nie powiedziałeś Meghan wprost, że ci się podoba do kurwy nędzy! - wrzasnął.

- Meghan ci się podoba? - zmarszczył brwi Robert.

- Żebyś go widział, kiedy Cedrik zapraszał ją na spacer, Angelina mi wszystko opowiedziała - śmiał się mój brat.

- Cedrik jest rozpieszczonym lalusiem - zacząłem się bronić.

- Oj juz nie udawaj, że to tylko dlatego - powiedział George, a Robert rozlał ostatnia butelkę.

Przyznaję, że nawaliłem się w trzy dupy. Naprawdę nie czułem zbyt dobrze. Postanowiłem wrócić do łóżka. Kiedy jednak przechodziłem obok dormitorium mojej księżniczki stwierdziłem, że będzie mi wygodniej na jej łóżku. Bez zastanowienia wparowałem do sypialni dziewcząt z czwartego roku. Nikogo poza Meghan nie było w środku. Siedziała na parapecie patrząc na krajobraz za oknem. Chciałem podejść do niej jak najciszej się dało. Niestety przez moją nieuwagę wywaliłem się przez kufer. Dziewczyna szybko się odwróciła. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie i strach jednocześnie. Podbiegła do mnie szybko, ale prze nieuwagę również wywinęła orła. Upadła idealnie obok mnie. Zacząłem się śmiać.

- Oj przymknij się - fuknęła.

- Nie denerwuj się, Tygrysie. Uwielbiam tą twoją niezdarność - powiedziałem i odwróciłem głowę w jej stronę.

- Piłeś? - zapytała choć znała odpowiedź. Sufit wydał mi się nagle naprawdę interesujący. Meghan podniosła się do pozycji siedzącej i pochyliła się nade mną. - Fred idź do łóżka.

- Z tobą zawsze chętnie - wypaliłem bez zastanowienia, za co oberwałem w głowę.

-Chodź, zaprowadzę Cię do twojego dormitorium.

- Ale ja wole zostać tuuu - marudziłem. Dziewczyna tylko westchnęła i pokręciła głową. Usiadłem po turecku. Bez oporu pocałowałem ją w policzek i poderwałem się do góry. Potem momentalnie walnąłem się na jej łóżko.

Dziewczyna lekko zirytowana wstała i podeszła do swojego wcześniejszego miejsca na parapecie. Usiadła i ponownie zaczęła wpatrywać się w krajobraz. Minęło pięć minut jak tak siedziała.

- Megggggggg - zacząłem. Nic. - Meghannn - ponowiłem próbę. Wciąż milczała. - Tygrysieeee  -Cisza. Zaczęło mnie to denerwować. Chciałem się do niej przytulić, a ona siedziała tak daleko ode mnie. - Kocie tęsknię - szepnąłem na tyle głośno, żeby mogła mnie usłyszeć. Poskutkowało. Westchnęła i odwróciła się do mnie. - Chodź do mnie, proszę - Dziewczyna niechętnie wstała i położyła się na drugim końcu łóżka. Bez chwili zastanowienia podsunąłem się do niej i położyłem rękę na jej tali. Nic nie powiedziała. Pocałowałem jej czoło i położyłem się normalnie. - Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. -Szepnąłem odpływając do krainy Morfeusza.

To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now