13."Niezłe wejście"

Start from the beginning
                                    

-Trzymaj, damy to moim rodzicom - podał mi jedno srebrne pudełko, a on trzymał takie same tylko czarne.

-My?

-Wiesz, że niby złożyliśmy się na prezent do nich.

-Ja pierdole, zapomniałam o prezentach - rzekłam, a Draco się ponownie zaśmiał.

-Grzeczniej tu się wyrażać proszę.

-Wiesz, nawet dla ciebie nie mam prezentu.

-To da się załatwić - nastawił policzek.

-Mam cię uderzyć? Nie ma sprawy!

-Bardzo zabawne, a teraz chodź na kolacje - powiedział blondyn.

Szliśmy chyba z pięć minut (ten dom jest serio ogromny!), a ja z każda sekundą coraz bardziej się stresowałam. A co jak mnie nie polubią?

-Dobry wieczór - powiedziałam na powitanie.

-Witaj Saro - odezwał się ojciec Dracona.

-Dobry wieczór - uśmiechnęła się pani Malfoy.

Trochę oficjalnie tutaj... To zdecydowanie nie moje klimaty, powinnam teraz grać w jakąś grę z bliźniakami i resztą jedząc przy tym chipsy.

-Siadajcie do kolacji - oznajmiła matka Malfoya.

Jedzenie było no... Wyrafinowane? Chyba to odpowiednie słowo. Powtarzam się, ale to nie moje klimaty, gdzie moja zapiekanka z makaronem?!

-A więc Saro, przyjaźnicie się z Draconem? - zapytał Lucjusz Malfoy.

-Eeee, tak, tak - nie miałam pojęcia co mu powiedzieć, serio.

-Jaki jest twój ulubiony przedmiot w Hogwarcie? - kolejne pytanie z ust pana domu.

-Wydaje mi się, że obrona przed czarną magią - odparłam.

-Draco uwielbia Eliksiry, a raczej uwielbiał. W tym roku macie okropnego nauczyciela.

-Czy ja wiem, profesor Slughorn jest bardzo miły i widać, że wie co robi - szybko pożałowałam tej odpowiedzi gdy ujrzałam wyraz twarzy ojca blondyna.

-Ah, tak...

Po kilku minutach skończyliśmy jeść. Kolacja była dość sztywna... O wiele lepiej rozmawiało mi się z panią Malfoy niż z jej mężem.

Teraz miałam udać się z Draconem na górę, wielki czas. Może w końcu normalnie pogadamy. Przed tym jednak jego mama go zatrzymała, aby coś mu powiedzieć.

-Idziemy? - zapytał się mnie, a ja odpowiedziałam kiwając twierdząco głową.

Na górze poszliśmy do jego pokoju. Nareszcie mogę odpocząć od tej napiętej atmosfery.

Gdy weszłam do środka to od razie zdjęłam buty i usiadłam na fotelu.

-A ty co? - zaśmiał się siadając na fotelu obok.

-Te buty to jakiś żart.

-To po co je zakładałaś?

-Wrażenie najważniejsze. Uwierz mi, że z chęcią przyszłabym w trampkach.

-I tak byś ładnie wyglądała.

-Ej ty się czymś stresujesz czy co?

-Czemu tak myślisz? - zapytał.

-Widać po twoim głosie.

-Nie wiem czy ci mówić, jednak mama stwierdziła, że powinienem...

-To mów! - rzekłam.

-Ojciec zaprosił Voldemorta.

-Co?!

-Chcę mu się przypodobać, a że jesteś w naszym domu to wiesz.

-Czyli twój ojciec chce przekazać mnie Voldemortowi?

-Na to wygląda - odpadł Draco. - Ale nie martw się, wszystko z matką obmyśleliśmy.

-Zamieniam się w słuch.

-Jak tylko on wejdzie do domu to po przywitaniu z nim natychmiast przejdziemy na strych, tam jest nieużywany kominek, jadnak nadal działa. Stamtąd przedostaniesz się do Weasleyów.

-Dobra, rozumiem.

Później jeszcze chwilę rozmawialiśmy o szkole, quidditchu, wszystkim. W między czasie wpadła mama blondyna z gorącą czekoladą.

-Draco, czemu nie pójdziemy już teraz na ten strych? - zapytałam.

-Voldemort musi cię zobaczyć, inaczej będzie przekonany, że tata go oszukał, a wtedy... Nawet boję się myśleć co by było.

Nagle usłyszeliśmy jak ktoś woła nas na dół. To teraz.

-Boisz się?

-Nie. - skłamałam.

Gdy szłam na dół to nogi miałam jak z waty. Gdy znaleźliśmy się na miejscu prawie zemdlałam, przede mną stał  V o l d e m o r t  w towarzystwie dwóch śmierciożerców.

Najpierw przywitał się z rodziną Malfoyów, widać było, że Draco jest przerażony. Na koniec zostałam ja, niczym wisienka na torcie.

-Czy to ta słynna Sara Moody? - zapytał i wyszczerzył swoje brzydkie zęby.

-T t t tak - odrzekłam.

-Miło mi cię w końcu poznać. - powiedział, jednak ja siedziałam cicho.

Voldemort patrzył się na mnie dłuższy czas, to było straszne. Miałam wrażenie, że jego wzrok przejrzał mnie na wylot.

Nagle mężczyzna uniósł różdżkę do góry i chciał coś powiedzieć, jednak Draco złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.

-Biegniemy! - oznajmił mi.

-BRAĆ JĄ! - usłyszałam krzyk Voldemorta i liczne kroki za nami.

-Drętwota! - rzucił zaklęcie Draco. - Szybko na górę!

Weszliśmy na górę po drabinie i od razu skierowaliśmy się do kominka.

-Sara szybko zanim nas znajdą - rzekł Draco.

-A ty? Chcesz tu zostać?

-A mam jakiś wybór? - zadał pytanie jakby sam sobie.

-Możesz iść ze mną.

-Nie będę uciekał z domu, ojciec mnie znienawidzi.

-A co się stanie po tej akcji? Nic ci nie zrobią?

-Nie martw się, wszystko będzie dobrze.

-Gdzie oni są!? - na dole było słychać rozmowy i nawet pierwsze kroki na drabinie.

-Teraz Sara?

-Co!?

-JUŻ!

-Do Nory! - krzyknęłam, a za mgłą zobaczyłam dwóch gości, którzy weszli na górę.

***
Mam nadzieje, że rozdział taki zły nie jest, zwłaszcza, że pisałam go na telefonie, więc mogą być drobne błędy przez autokorektę. (Btw pierwszy raz pisałam rozdział na telefonie)

Nowy rozdział | Sara Moody [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now