24."Nic, a nic. Taka magia."

2.7K 179 17
                                    

-Remus Lupin – rękę podał mi dość wysoki mężczyzna z siwiejącymi już włosami.

-Sara, dzień dobry – odwzajemniłam gest.

-A to jest Nimfadora – rzekł Lupin, po czym wskazał na kobietę o różowych włosach.

-Nie mów do mnie Nimfadora – odrzekła kolorowowłosa. Na oko miała tak może od dwudziestu do dwudziestu pięciu lat. – Jestem Tonks – podała mi rękę, którą uścisnęłam.

-Nimfadora Tonks, która woli by zwracało się do niej po nazwisku – rzekł Remus.

-Też byś wolał, gdyby twoja matka nazwała cię Nimfadorą – powiedziała.*

-Dobra, skończcie już te miłosne sprzeczki, zaraz musimy się zbierać. Dochodzi już 19. – rzekł mój wuja, po czym przedstawił mi resztę osób, których było dość sporo.

-Okej, to ja idę na górę po mój kufer. – rzekłam i pobiegłam na górę.

Gdy wróciłam wszyscy byli już uszykowani. Wyszliśmy przed dom, gdzie Lupin pomógł mi przymocować bagaż do mojej miotły, a po chwili wznieśliśmy się w powietrzu.

Jeszcze nigdy tak daleko nie latałam... W zeszłe wakacje grałam jedynie w Quidditcha (albo jedynie próbowałam, ale liczą się chęci no nie?), a wczoraj wracałam z wujem od Diggorych i to były moje „najdalsze dystanse".

Wznosiliśmy się na miotłach już z jakąś niecałą godzinę, gdy nagle zobaczyłam mugolską dzielnicę. To pewno Little Whinging. Nadeszło zbawienie! Uwielbiam latać na miotle, ale co za dużo to nie zdrowo... Zresztą jestem początkująca, muszę nabrać wprawy i w ogóle...

Wylądowaliśmy przy Privet Drive 4, po czym zeszłam z miotły i czułam, że cała ścierpłam. Chyba muszę trochę potrenować zanim przystąpię na ochotnika do drużyny Puchonów, bo nie dam rady.

Zaraz... A ciotka i wuj Harry'ego? Co jak będą w domu? Potter nie raz mi o nich opowiadał... Ponoć nienawidzą magii i lepiej by nie słyszeli niż o Hogwarcie.

-Eeee, wuju, a nie ma tu rodziny Harry'ego? No wiesz... - zapytałam niepewnie.

-Nie ma się o co martwić, Tonks zajęła się sprawą – odpowiedział, a ja zmarszczyłam czoło.

-Napisała list do państwa Dursley'ów z informacją, że wygrali konkurs na najlepszy ogród i muszą się stawić do godziny dwudziestej, by odebrać nagrodę – rzekł Lupin.

-Sprytnie...- mruknęłam.

-To idziemy do środka – odezwał się wuja.

-Jak chcesz wejść do środka Alastorze? Drzwi są zamknięte – powiedziała Tonks.

-Nie żyjemy w świecie mugoli Tonks, mamy zaklęcia. – rzekł, a po chwili wycelował różdżką w drzwi, które otworzyły się z hukiem.

Weszliśmy do środka, a Tonks na dzień dobry zbiła jakąś doniczkę. W sumie to się jej nie dziwie, było dość ciemno, a gdybym ja szła na jej miejscu pewno zrobiłabym to samo. Jesteśmy dość podobne... Tak samo nieogarnięte i w ogóle. Zresztą Nimfadora również była Puchonką. Opowiadała mi o tym podczas naszego lotu na miotle, dowiedziałam się również, że jest metamorfomagiem.

Staliśmy przed drzwiami od pokoju Harry'ego, a po chwili jakiś mężczyzna w niebieskiej szacie uczynił to samo z tymi drzwiami, jak wcześniej mój wuja z wejściowymi. Wejście było teraz wolne, a my zobaczyliśmy Harry'ego z różdżką w ręce skierowaną prosto na nas. Stałam z tyłu więc za dużo nie widziałam.

-Profesor Lupin, profesor Moody? – rzekł Potter. – Co tu robicie?

-Zbieraj się chłopie, jedziemy do kwatery głównej Zakonu Feniksa. – powiedział mój wuja. Kwater, to była kwatera, a nie kryjówka! Zawsze zapominam...

-Ale po co...?

-Nie czas na pytania Harry – rzekł Lupin, a ja przecisnęłam się na początek.

-Sara! – krzyknął Harry, po czym podbiegł do mnie i mnie uścisnął.

-Też się cieszę, że cię widzę Harry, ale wiesz trochę brak mi powietrza... - powiedziałam, po czym mnie puścił, a reszta się roześmiała.

-To pakuj się, a my będziemy czekać na dole. Saro, Nimfadoro możecie tu zostać i mu pomóc – odezwał się Alastor, a po chwili reszta odeszła zostawiając naszą trójkę.

-Tonks – kolorowowłosa podała rękę Potterowi.

-Harry – odwzajemnił gest.

-Zaskoczyliśmy cię trochę, co? – rzekła.

-No musze przyznać, że się tego nie spodziewałem.

-To pakowanie zajmie ci wieczność, daj pomogę ci – powiedziała, a po chwili wzięła różdżkę w rękę i wypowiedziała zaklęcie. Wszystkie rzeczy Harry'ego znalazły się w kufrze, może nie były idealnie poskładane, ale grunt, że były w środku.

-No, myślałam, że pójdzie mi lepiej, ale cóż. Lepsze to niż nic – zaśmiała się.

-To idziemy na dół? – zapytałam. – Wezmę Hedwigę.

-Dobra, lecimy do Kwatery? – zapytał Lupin, zauważając nas schodzących po schodach.

-Oczywiście, nie ma czasu do tracenia – rzekł mój wuja.

***

Staliśmy przed przy Grimmauld Place, lecz nigdzie nie widzieliśmy z Harry'm numeru dwanaście, tylko jedenaście i trzynaście,

-Masz, przeczytaj to – Remus dał Harry'emu jakąś kartkę, po czym chłopak przeczytał co na niej piszę, a budynki rozsunęły się ukazując budynek numer dwanaście.

-Oni nic nie czują? – zapytałam patrząc na mugoli w sąsiednich blokach.

-Nic, a nic. Taka magia – odpowiedział Lupin. – To zapraszam do środka.

-Już tylko kufry – rzekł Harry i udaliśmy się w stronę naszych bagaży.

-My z Tonks je weźmiemy, no już wchodźcie – powiedział Remus.

***

*ta część jest prawie identyczna jak ta w książce, właśnie prawie. Dlatego nie uznałam to za cytat.

Witam was kolejnym rozdziałem! Może wyszedł jak wyszedł, ale chyba nie jest taki zły, co?

I tak, zmieniłam okładkę. Została ona wybrana większością głosów i muszę wam powiedzieć, że była o wiele, wiele "wyżej" niż ta druga. No i dziękuję wam za takie zaangażowanie w głosowanie na okładkę♥ Rozdział o wyborze okładki jest już usunięty, jak pisałam wcześniej, bo nie chcę niepotrzebnie zawalać książki. 

Nowy rozdział | Sara Moody [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now