23."W sumie to co mi szkodzi"

2.9K 192 31
                                    

Czas spędzony u Diggory'ch był jednym z najlepszych w moim życiu. Większość chwil spędzałam z Cedrikiem na dworze. Często siedzieliśmy nad jeziorem, od czasu do czasu graliśmy w Quidditcha, wygłupialiśmy się, czy zwykle rozmawialiśmy. Raz nawet pojechaliśmy z ojcem bruneta do Hogsmeade na kremowe piwo, a przy okazji pochodziliśmy również po wiosce i odwiedziliśmy wiele okolicznych sklepów.

Ten tydzień zleciał tak szybko... Chciałabym to powtórzyć, więc powiedziałam Cedrikowi, że następnym razem to on przyjeżdża do mnie, tylko nie wiem kiedy. Brunet bez wahania się zgodził i stwierdziliśmy, że termin się jeszcze ustali.

-To następnym razem to ja przyjeżdżam do ciebie? – zapytał Cedrik, opierając się o futrynę drzwi.

-Dokładnie – odpowiedziałam wyciągając ubrania z szafy.

-Pomóc ci? – zapytał.

-Jeśli chcesz... - rzekłam, a Cedrik zaraz pojawił się obok mnie.

Wraz z brunetem pakowaliśmy ubrania do bagażu. Nie obyło się bez śmiechu, gdyż Cedrik cały czas opowiadał jakieś kawały.

-Nie rozumiem jednego – zaczął.

-No czego?

-Po co ci tyle ubrań? – zapytał pakując ostatnie rzeczy do kufra.

-To zrozum. Jestem dziewczyną. To chyba wiele wyjaśnia – zaśmiałam się.

-No ale po co tyle...

-Mój drogi, przypominam ci tylko, że to nie jest wszystko, gdyż co najmniej dwa razy tyle mam jeszcze w domu. – wyszczerzyłam się.

-Wiem, że teraz się powtórzę, ale ja naprawdę tego nie rozumiem.

-Bywa. – powiedziałam, na co Cedrik głośno westchnął, a ja się zaśmiałam.

-Saro, Cedriku pan Moody już się pojawił! – usłyszeliśmy ojca bruneta.

-Zaraz zejdziemy tato! – krzyknął Cedrik. – To do zobaczenia...?

-Pa – rzekłam i przytuliłam przyjaciela, co odwzajemnił. Staliśmy tak może z pięć minut kiedy nagle ocknęliśmy się, że przecież mój wuja czeka na dole.

-Pomóc ci? – zapytał Cedrik, po czym wskazał głową na kufer.

-Jakbyś mógł...

-To okej – powiedział i wziął wcześniej wspominaną rzecz.

-Wiesz, czuję się dziwnie jak ty niesiesz cały mój bagaż, a ja tak sobie idę jak gdyby nigdy nic.

-Może tak jest lepiej – zaśmiał się.

-No w sumie. Gdybym się z tym przewróciła to niemiałby kto mnie złapać... Chyba żebyś szybko znalazł się na dole i był moim wybawcą – również się zaśmiałam i po sekundzie byliśmy już na dole.

-Witaj, Saro.

-Cześć wujku.

-To pożegnaj się i się zbieramy. A i daj mi kufer – rzekł, po czym wręczyłam mu pakunek.

-To do widzenia – uśmiechnęłam się i uścisnęłam dłoń pana Amosa.

-Do zobaczenia Saro –odwzajemnił uśmiech.

Nagle znalazłam się przed Cedrikiem. Miałam już powiedzieć coś w stylu „pa", czy „cześć", ale brunet był szybszy i po raz kolejny mnie przytulił. Tym razem nie trwałam tak długo w objęciach chłopaka, gdyż czułam na sobie wzrok wuja i pana Diggory'ego. Po chwili odsunęłam się od przyjaciela.

-To pa – mruknęłam.

-Do zobaczenia. – uśmiechnął się.

Chwilę potem wraz z wujem byliśmy już przed domem Diggory'ch.

-Trzymaj – rzekł, po czym wręczył mi błyskawicę.

-Kupiłeś sobie nową miotłę? – zapytałam.

-To dla ciebie – powiedział, a ja zauważyłam u niego zarys uśmiechu.

-Jaaa... Nie wiem co powiedzieć. To kosztowało majątek.

-Nic nie mów, ale nie powiem, że byłoby mi miło gdybyś spróbowała swoich sił w nowym roku w Quidditchu.

-Czyli mam spróbować dostać się do drużyny?

-Sara, masz niemały talent do tej gry i przekonałem się o tym w zeszłe wakacje. Jeśli chcesz możesz spróbować, a z pewnością się dostaniesz.

-W sumie to co mi szkodzi – uśmiechnęłam się.

-Dobra, teraz wsiadaj. Musimy już wracać a przy okazji zobaczymy jak sprawuje się Błyskawica.

Wsiadłam na miotłę, do której mój wuja przymocował walizkę i uniosłam się w górę. Musze przyznać, że taka miotła to jest coś. Latając na niej czułam się szczęśliwa.

Po jakieś godzinie byliśmy już w domu. Udałam się na górę i rozpakowałam, po czym zeszłam na dół by zrobić sobie kakao. Mój wuja był w tym czasie na dworze i sprzątał w „mini schowku na miotły i innych dupereli" jak ja to określam.

-O Sara, jak dobrze, że zeszłaś – ujrzałam wuja, który wszedł właśnie do domu.

-Jest jakaś sprawa? – zapytałam popijając kakao.

-W sumie to tak.

-Mów – rzekłam biorąc kolejnego łyka.

-W te wakacje nie pojedziesz do Nory – powiedział, a ja wyplułam napój, co wyglądało dość śmiesznie.

-Co?! – zapytałam.

-Nie pojedziesz, gdyż Weasleyowie są na Grimmauld Place 12.

-To ta kryjówka Zakonu, tak? – zapytałam wycierając swoją twarz.

-Tak – tu zrobił przerwę. – Jutro razem ze mną, Lupinem i Tonks, których poznasz i innymi członkami Zakonu udamy się do Little Whinging po Harry'ego.

-A potem?

-Polecimy na Grimmauld Place do reszty.

-Czyli udamy się tam na miotłach? – zapytałam, a w moich oczach można było dostrzec małe iskierki.

-Tak, chyba się cieszysz co? – zapytał rozbawiony.

-Tak, nawet bardzo – uśmiechnęłam się. – To o której mam być gotowa?

-Tak około dziewiętnastej, bo po dwudziestej mamy być u Pottera.

-Dobra... A potem do tej kryjówki?

-Zgadza się.

No musze powiedzieć, że te wakacje przeszły moje oczekiwania. Najpierw tydzień u Cedrika, potem Błyskawica, a teraz mamy lecieć do samego Little Whinging z innymi członkami Zakonu po Harry'ego. W dodatku spotkam się z Hermioną, bliźniakami, Ronem, oczywiście Harry'm i resztą... Może być lepiej?

***

No witam,

Kolejny, rozdział, coraz więcej akcji. Jak widać przenosimy się powoli do czasu akcji "Zakonu Feniksa", więc chyba nie będzie nudno.

To na tyle i pa♥

Nowy rozdział | Sara Moody [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now