ROZDZIAŁ XIV

3 0 0
                                    

 Zostawiłam dziewczyny same, ponieważ uznałam że muszą porozmawiać. Nie wiem dlaczego już się nie przyjaźnią i która z nich zawiniła, ale mam nadzieję, że w końcu się pogodzą. Poszłam pod podany przez Danielle adres. Rzeczywiście było tam centrum handlowe a niedaleko za budynkiem stał zielony domek z ciemną dachówką i takim samym kolorem drewnianych okiennic. 


Podeszłam do drzwi i zapukałam trzy razy. Otworzyła mi niska kobieta w zaplecionym warkoczu z boku głowy. Domyślałam się, że jest to matka dziewczyny i chłopaka do którego właśnie przyszłam.

- O co chodzi? - zapytała zaniepokojona.

- Dzień dobry, ja jestem koleżanką Andrew. Chciałabym z nim porozmawiać, jest w domu? - spytałam.

- Tak, jest. Wejdź. - powiedziała i wpuściła mnie do środka z uśmiechem na ustach i już spokojniejszym głosem.

- Dziękuję.

- Andrew!
Zawołała jednak nikt nie odpowiadał. Poszła na górę przywołując mnie ręką.
- Andrew! Masz gościa! - powiedziała i otworzyła mi drzwi zapraszając do środka.

- Powiedz, że mnie nie ma. Albo że śpię. Nie mam ochoty się z nikim widywać. - powiedział leżąc na łóżku twarzą do poduszki.

- Andrew! Nie wypada tak wyganiać koleżanki. - zaczęła kobieta. Chłopak przewrócił się na plecy i zaczął wstawać.
- Jakiej koleżanki, ja nie... - zamilkł, gdy stanął prosto i popatrzył się na mnie. Spojrzał w moje oczy jednak szybko uciekł wzrokiem.

- Hej. - powiedziałam.

- Co ty tu robisz?! - zapytał zdenerwowany.

- To może ja was zostawię samych. - powiedziała mama chłopaka i zamknęła za sobą drzwi.

- Chciałam z Tobą porozmawiać o tym, co ostatnio powiedziałeś.

- Nie chce mi się gadać. Idź do domu i daj mi spokój. - rzekł i usiadł na krześle koło biurka. Ja usiadłam na skraju jego łóżka i założyłam nogę na nogę.

- Nie! Nigdzie nie pójdę póki mi nie wytłumaczysz tego, co miałeś na myśli. - odrzekłam stanowczo.

- Nieważne. - odpowiedział i spuścił głowę.

- Powiedz mi! Co miałeś na myśli mówiąc, że mam się trzymać od Ciebie z daleka, bo możesz mnie skrzywdzić. Nie rozumiesz, że chce Cię poznać, ponieważ Cię lubię.

- I to źle. Źle, że chcesz mnie poznać, źle że mnie lubisz... Wszystko poszło źle... - zrobiło mi się go żal, ale z drugiej strony nadal nie rozumiałam o co mu teraz tak naprawdę chodziło.

- Posłuchaj, nie wiem o co masz do mnie pretensje i dlaczego mnie nie lubisz... - przerwał mi.

- To nie tak. Nie mam o nic do Ciebie pretensji i nie nie lubię Cię. Wręcz przeciwnie. Tylko nie chcę cię skrzywdzić, dlatego nie chcę byś utrzymywała ze mną kontakt.

- Dlaczego nie dasz mi szansy, żeby cię poznać? - wstałam i podeszłam do chłopaka. 

Uklękłam przed nim i dotknęłam jego dłoni splecionych nad kolanami.

- Bo nie zasługujesz na to, żebym Cię skrzywdził.

- Dlaczego cały czas mówisz o krzywdzeniu mnie? - zapytałam.

- Bo nie panuje nad sobą! - krzyknął i wstał z miejsca. 

Ja opadłam na ziemię i usiadłam po turecku na dywanie. Przestraszyłam się jego złości i gniewu w głosie.
- Ale... - zaczęłam cichym głosem, którego możliwe że chłopak nie usłyszał.

Don't be afraid to loveNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ