ROZDZIAŁ VI

34 3 0
                                    

Jak zawsze w sobotę mogłam dłużej pospać i odpocząć po tygodniu nauki. Dzisiaj miał przyjść Andrew. Nie wiem, o której godzinie się pojawi, i czy w ogóle się pojawi. Mimo to, postanowiłam trochę ogarnąć mój pokój chociaż nie był zagracony. Mało w nim przebywam, poza tym Lily sprząta także to pomieszczenie. Myślałam, żeby wyrwać się dzisiaj na miasto na jakieś zakupy lub cokolwiek, ale niestety muszę czekać na mojego partnera od projektu. Zjadłam śniadanie i ubrałam na siebie zwykły biały top i jeansowe spodenki. 

Postanowiłam korzystać z wolnej chwili i wydrukować znalezione w Internecie artykuły i notatki, dotyczące projektu. Czekałam 2 godziny, ale Andrew się nie pojawiał. Zapisałam mu na kartce swój numer, więc gdyby coś się stało mógł się ze mną skontaktować. Lecz ja nie mogłam do niego zadzwonić. Co za złośliwość losu. Postanowiłam pójść na plażę. Spakowałam do torby ręcznik, olejek do opalania a strój kąpielowy założyłam już na siebie. Włożyłam ubrania, zabrałam telefon i wyszłam przed dom. Skręciłam w kierunku wody i wtedy zauważyłam zmierzającego w moją stronę chłopaka, z którym byłam umówiona. Podszedł i bez żadnego przywitania, albo przeprosin spytał mnie.

- Wychodzisz ?
- Miałam wyjść, ale skoro JUŻ jesteś to zostanę w domu. - podkreśliłam słowo już, bo trochę się wkurzyłam faktem, że musiałam na niego długo czekać, ponieważ chłopak nie określił się, o której godzinie dokładnie do mnie przyjdzie.
- Przecież mówiłem, że przyjdę. A ja zawsze dotrzymuję słowa. - rzekł, gdy wchodziliśmy z powrotem do mojego domu. Skierowałam się do pokoju, w którym miałam wszystkie najważniejsze informacje dotyczące projektu. Andrew szedł za mną przez cały czas i nie odezwał się słowem.
- Chcesz się czegoś napić ? - spytałam, gdy wyciągnęłam wszystkie papiery i usiadłam na ziemi. Chłopak tylko przecząco pokręcił głową i gapił się w podłogę, omijając to, by nie napotkać przypadkiem mojego wzroku.

- Zaczniemy to już w końcu? Nie mam dużo czasu... - odpowiedział po chwili.
- Yyy.. Jasneee... - odpowiedziałam, zaskoczona jego "urażonym" tonem.
Gdyby sam przyszedł wcześniej, mielibyśmy więcej czasu i nie robilibyśmy wszystkiego na ostatnią chwilę. Mieliśmy tylko kilka dni na dopracowanie całego materiału, poprawienie ewentualnych błędów i uwydatnienie go, na co najmniej taki poziom, żeby dostać przyzwoitą ocenę. Po prawie 3 godzinach siedzenia i studiowania każdej kartki po kolei, mieliśmy ułożone dopiero 5 sensownych zdań.

- Matkoooo, myślałam, że łatwiej nam to pójdzie.
- Ja też. - stwierdził Andrew mrucząc pod nosem, chyba sądząc, że tego nie usłyszę. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zapewne była to Lily, i oczywiście się nie pomyliłam.
- Nie przeszkadzam wam? - spytała z uśmiechem na ustach.
- Jeszcze dużo pracy przed nami, ale proszę. Wejdź. - rzekłam do niej. Otworzyła szerzej drzwi i weszła niosąc na rękach tacę z jedzeniem i piciem.
- Pomyślałam, że pewnie zgłodnieliście i przyniosłam wam coś. Zróbcie sobie przerwę i zjedzcie. To na pewno wam dobrze zrobi.
- O, dziękuję Ci bardzo. To naprawdę miłe, że o nas pomyślałaś.

- Nie ma sprawy. - rzekła i chwyciła za klamkę drzwi z postanowieniem, by wyjść z pokoju. Jednak zatrzymała się i obróciła w naszą stronę.
- O co chodzi?
- O nic. - uśmiechnęła się tylko delikatnie - Andrew, pozdrów Danielle ode mnie. Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamięta i kiedyś odwiedzi.

Chłopak patrzył się dziwnie na naszą służącą, która właśnie wyszła z pomieszczenia.
- To wy się znacie? - spytałam bruneta. Wstałam z fotela, na który się wcześniej przeniosłam i pochwyciłam z tacy pyszną przekąskę z fig i kurczaka.
- No, tak jakby. - odpowiedział i usiadł na krześle przy biurku. Chłopak siedział daleko ode mnie przez co dziwnie się czułam, gdy jedzenie stało obok mnie.
- Częstuj się. - powiedziałam uśmiechając się do niego. Wtedy zauważyłam, że Andrew pierwszy raz, od kiedy się znamy popatrzył mi prosto w oczy. Nie licząc zderzenia pod szkołą. Jednak nie trwało to długo, ponieważ szybko popatrzył na tacę, którą przyniosła nam kobieta.

Don't be afraid to loveWhere stories live. Discover now